Światło na końcu gazociągu: jak Mołdawia postawiła się Gazpromowi

Trwający przez niemal miesiąc październikowy kryzys gazowy, którego doświadczyła Mołdawia po wygaśnięciu dotychczasowego kontraktu z rosyjskim Gazpromem był jak do tej pory największym wyzwaniem z jakim zmierzyć się musiał młody, prozachodni rząd Partii Działania i Solidarności (PAS). Zawarte z rosyjskim koncernem pięcioletnie porozumienie na dostawy gazu do Mołdawii choć jest niewątpliwym sukcesem mołdawskich władz i pozwala uniknąć najczarniejszego scenariusza w którym kraj ten zostałby odcięty od dostaw gazu w okresie zimowym, rodzi też jednak sporo wyzwań, którym ten wciąż uczący się władzy obóz polityczny będzie musiał stawić czoło.

Preludium

Kryzys gazowy spadł na Kiszyniów dość niespodziewanie. Choć jasnym było, że dotychczasowy kontrakt z Gazpromem wygasa w końcu września br., to kierowany przez premier Natalię Gavrilitę rząd PAS wydawał się pewny, że strona rosyjska tradycyjnie zgodzi się na przedłużenie dotychczasowego porozumienia. W przekonaniu tym utwierdzały władze uspokajające sygnały płynące zarówno z Moskwy jak i ze strony spółki MoldovaGaz – mołdawskiego operatora którego udziały w 63,4% kontroluje Gazprom.

Nastroje w obozie rządzącym były tak dobre, że jego przedstawiciele nie brali nawet udziału w toczących się między MoldovaGaz i Gazpromem negocjacjach.

Wiadomości
Mołdawia: Nowa prezydent zapowiada pragmatyczny dialog ze wszystkimi krajami, w tym – z Rosją
2020.11.16 17:23

Jeszcze w połowie września, zaledwie na dwa tygodnie przed wygaśnięciem umowy na dostawy rosyjskiego surowca prezydent Maia Sandu (będąca faktycznym, choć nie formalnym liderem PAS) zapytana o przyczynę braku zaangażowania władz w rozmowy ze stroną rosyjską oświadczyła, że „nie sądzi by udział rządu mógł obniżyć ceny na gaz” dodając przy tym, że zgodnie z prawem negocjacje leżą w gestii MoldovaGaz.

– Czekamy na rezultaty – spointowała.

Ale powodów dla których PAS zlekceważył proces negocjacyjny było więcej. Jednym z nich – i prawdopodobnie głównym – był banalny, choć doskwierający nowym władzom od objęcia przez nie rządów brak wystarczających zasobów kadrowych. Większość ministerstw wciąż próbuje obsadzić kluczowe dla ich funkcjonowania stanowiska. Brakuje zarówno kadry wysokiego szczebla (w tym przede wszystkim sekretarzy stanu) jak i średniego personelu specjalistycznego. Wakaty w niektórych resortach sięgają 20-30%.

Tymczasem w kraju trwa w najlepsze faktyczna rewolucja. W ramach deoligarchizacji i oczyszczenia aparatu państwowego z wpływów rządzących Mołdawią do niedawna grup polityczno-biznesowych reformowany jest niemal każdy z obszarów państwa, na czele z wymiarem sprawiedliwości. W efekcie ministrowie zmuszeni są wybierać priorytetowe obszary w których muszą zaangażować się bardziej, jednocześnie przykładając mniejszą wagę do tych, które w danym momencie nie wydają się tak istotne.

Jak miało się jednak okazać, zaniedbywana do tej pory energetyka szybko wskoczyła na pierwsze miejsce rządowych priorytetów.

Pięć razy drożej

Właściwy kryzys wybuchł 30 września – ostatniego dnia obowiązywania dotychczasowego kontraktu gazowego. Wobec fiaska negocjacji w sprawie nowego porozumienia, Gazprom zgodził się przedłużyć dotychczasową umowę o kolejny miesiąc by – jak to ujęli jego przedstawiciele – dać stronom więcej czasu na kontynuowanie rozmów. Oferta ta nie była jednak dobroduszna. Powołując się na rekordowe ceny błękitnego paliwa na giełdach europejskich Gazprom zażądał od Mołdawii by ta płaciła za dostarczany do niej w październiku gaz aż 790 USD za 1000 m3, a więc ponad pięciokrotnie więcej niż w 2020 roku (gdy średnia cena tego surowca dla tego kraju wynosiła 148,9 dolara za 1 tys. m3).

Wiadomości
Gazprom “szczerze współczuje” tym, których dotknęły szokujące ceny gazu
2021.10.07 14:32

Jednocześnie Gazprom wyraźnie naciskał na Kiszyniów dając mu do zrozumienia, że w razie przeciągania rozmów i braku porozumienia w listopadzie Mołdawia będzie musiała płacić za gaz nawet 1000-1200 dolarów za 1 tys. m3). Instrumentów nacisku na Kiszyniów było zresztą więcej. Już 1 października okazało się, że Gazprom aż o 1/3 zmniejszył wolumen dostarczanego do Mołdawii gazu. Rosyjski koncern zrzucił odpowiedzialność za tę sytuację na stronę mołdawską tłumacząc, że ta zbyt późno zdecydowała się na przedłużenie kontraktu gazowego co uniemożliwiło spółce zarezerwowanie odpowiednich przepustowości miesięcznych w gazociągach na Ukrainie.

Uzasadnienie to było wątpliwe, bo jak informowała strona ukraińska Gazprom nie tylko miał już zarezerwowane przepustowości wychodzące z Ukrainy w kierunku Mołdawii, ale też mógł skorzystać z wolnych przepustowości wykorzystywanych wcześniej do przesyłu gazu na Węgry (ten ustał 1 października 2021 r.). Co więcej, rezerwacji można było dokonać nawet z dnia na dzień.

To że Gazprom nie miał racji, było jednak rzeczą drugorzędną – gazu było bowiem po prostu mniej.

By kompensować niedobory surowca mołdawski operator zaczął wykorzystywać tzw. gaz techniczny – tj. ten znajdujący się na stałe w gazociągach przesyłowych i umożliwiający utrzymanie niezbędnego do ich pracy ciśnienia. To zaś błyskawicznie doprowadziło do jego spadku. 19-20 października było ono już tak niskie, że mołdawska sieć gazowa stanęła na skraju załamania. Niezwykle silnym symbolem narastającego kryzysu było wygaszenie tzw. “wiecznego ognia” płonącego w kiszyniowskim kompleksie upamiętniającym bohaterów II WŚ.

Wiadomości
W Mołdawii brakuje gazu. Premier zapowiada stan wyjątkowy
2021.10.22 14:55

Obcięcie o ponad 30% wolumenu dostarczanego do Mołdawii gazu ciągnęło za sobą jeszcze jedno zagrożenie, które Rosja niewątpliwie traktowała jako kolejny instrument nacisku na Kiszyniów. Chodziło o możliwe zaburzenia w dostawach energii elektrycznej dla republiki. Mołdawia jest w stanie samodzielnie pokryć jedynie ok. 20% swojego zapotrzebowania na elektryczność za pomocą zlokalizowanych w Kiszyniowie i Bielcach elektrociepłowni. Pozostałe 80% importowane jest z zewnątrz, przede wszytki z elektrowni Mołdawska GRES, położonej w separatystycznym Naddniestrzu i kontrolowanej przez rosyjski państwowy koncern Inter RAO UES. Ta jednak również zasilana jest gazem kontraktowanym przez MoldovaGaz.

Już na początku października kierownictwo elektrowni groziło, że w związku ze zmniejszeniem dostaw paliwa może ograniczyć produkcję energii elektrycznej a co za tym idzie zmniejszyć jej eksport na prawy brzeg Dniestru (na terytorium kontrolowane przez władze w Kiszyniowie).

Pomoc z zagranicy

Sytuacja pogarszała się z dnia na dzień. Ostatecznie 22 października rząd mołdawski zdecydował się na wprowadzenie stanu wyjątkowego w sektorze energetycznym i rozpoczął starania o dokonanie awaryjnych zakupów surowca na rynku europejskim. Już 25 października rozstrzygnięto pierwszy przetarg, którego zwycięzcą został polski koncern PGNiG (startujący w nim wspólnie z ukraińskim ERU).

W efekcie, po raz pierwszy od momentu uzyskania niepodległości Kiszyniów podpisał kontrakt na dostawy gazu ze źródeł innych niż rosyjskie.

Wiadomości
Mołdawia kupuje gaz po raz pierwszy nie od Rosji. Paliwo trafi z Polski
2021.10.26 08:36

Choć wolumen surowca był niewielki – chodziło bowiem o testowy 1 mln m3 – to Mołdawia uzyskała w ten sposób ważny argument w negocjacjach z Gazpromem. Udowodniła bowiem, że w razie potrzeby ma techniczną zdolność sprowadzania błękitnego paliwa z innych źródeł. W ciągu kolejnych dni odbyło się jeszcze sześć przetargów na gaz pochodzący z UE oraz Ukrainy. W sumie do Mołdawii sprowadzono w tej sposób ok. 17 mln m3 surowca.

Doraźnej pomocy udzieliła też sąsiadowi Ukraina oraz Bruksela. 28 października Kijów wpompował do mołdawskich gazociągów 15 mln m3 gazu w celu podniesienia ciśnienia w systemie przesyłowym zaś dzień wcześniej Komisja Europejska zaoferowała Kiszyniowowi 60 mln euro m.in. na zakup niezbędnego surowca. Wsparcia udzieliła Mołdawii także Rumunia, dostarczając do tego kraju duże ilości mazutu, którym – by ograniczyć konsumpcję gazu – zaczęto zasilać kiszyniowskie elektrociepłownie.

Wiadomości
Borrell: Rosja używa gazu jako broni przeciwko Mołdawii
2021.10.28 16:18

W ten oto sposób zarówno rząd mołdawski jak i jego partnerzy z Kijowa czy UE szykowali się na kolejne tygodnie, a nawet miesiące trudnych negocjacji z Gazpromem.

Te trwały bowiem w najlepsze. Strona rosyjska oficjalnie domagała się od Kiszyniowa przede wszystkim, że ten zobowiąże się do spłaty tzw. historycznego zadłużenia spółki MoldovaGaz wobec Gazpromu (rosyjski koncern szacuje je na ok. 700-720 mln USD).

Władze mołdawskie – choć nie odżegnywały się od długu – argumentowały jednak, że jego wysokość należy najpierw zweryfikować przeprowadzając dogłębny audyt spółki, a dopiero potem dyskutować o formule jego spłaty. Jednocześnie do mediów docierały nieoficjalne doniesienia o politycznych żądaniach stawianych Mołdawii przez stronę rosyjską. Zdaniem Finanial Times

Moskwa miała m.in. domagać się od Kiszyniowa osłabienia jej związków handlowych z UE (prawdopodobnie poprzez renegocjację umowy o pogłębionej i rozszerzonej strefie wolnego handlu – tzw. DCFTA – którą Mołdawia podpisała ze Wspólnotą w 2014 r.) a także oferować Kiszyniowowi zniżkę na gaz w zamian za uznanie obecności wojsk rosyjskich w Naddniestrzu czy też zgodę na uruchomienie w stolicy tego separatystycznego regionu – Tyraspolu – lotniska cywilnego. Dyskusje miały dotyczyć nawet kwestii reintegracji Naddniestrza z pozostałą częścią Mołdawii.

Plotki te nabrały szczególnych rumieńców po tym jak w rozmowy gazowe w Rosji włączył się Vlad Kulminski, mołdawski wicepremier ds. reintegracji, odpowiedzialny właśnie za kwestie rozwiązania problemu separatystycznej republiki.

Koniec negocjacji. Początek problemów?

Zupełnie niespodziewanie 29 października władze w Kiszyniowie ogłosiły podpisanie z rosyjskim koncernem pięcioletniej umowy na dostawy gazu ziemnego, którego cena – jak oświadczył odpowiedzialny za negocjacje wicepremier i minister infrastruktury i rozwoju regionalnego Andrei Spînu – „będzie kształtowana wedle formuły cenowej zaproponowanej przez Mołdawię”. Niedługo później polityk poinformował także że cena na gaz w listopadzie wyniesie ok. 450 USD za 1000 m3 i będzie spadać wraz ze spadkiem cen na giełdach europejskich.

Wiadomości
Mołdawia podpisała z Gazpromem pięcioletnią umowę na dostawy gazu
2021.10.30 08:56

Nagła zgoda Gazpromu na zawarcie porozumienia gazowego ze stroną mołdawską (i to na – jak twierdzą władze w Kiszyniowie – korzystnych dla odbiorców końcowych warunkach) od początku wydawała się bardzo podejrzana.

Nie było wątpliwości, że za ustępstwami ze strony Moskwy kryć się musiało coś więcej. I tak też było w istocie.

Cele Rosji zdradza dokładniejsza analiza podpisanego wraz z kontraktem gazowym (treść tej umowy jest tajna) „protokołu negocjacji”, opublikowanego przez rząd mołdawski niezwłocznie po zakończeniu negocjacji. W dokumencie tym Mołdawia zobowiązała się m.in. przeprowadzić audyt w spółce MoldovaGaz w celu ustalenia faktycznej wysokości długu Mołdawii (bez Naddniestrza) wobec rosyjskiej firmy, a następnie – w terminie do 1 maja 2022 r. – zawrzeć porozumienie o jego spłacie w ciągu najbliższych pięciu lat. Co bardzo istotne, władze mołdawskie zgodził się przy tym, by do czasu uregulowania tego zadłużenia „nie przeprowadzać przymusowej reorganizacji” spółki MoldovaGaz.

Wiadomości
Nowe szczegóły kontraktu Mołdawii z Gazpromem
2021.11.02 09:19

 

Dzięki temu zapisowi Rosja zdołała zagwarantować sobie na kolejne lata utrzymanie kontroli nad spółką MoldovaGaz, która zajmuje się zarówno zakupem jak i przesyłem oraz dystrybucją gazu ziemnego na terenie republiki (a która – przypomnijmy – należy w większości do Gazpromu). Jeszcze w 2011 roku Mołdawia podpisała tzw. III Pakiet Energetyczny UE, w którym zobowiązała się do przeprowadzenia podziału tej spółki tak, by każdą z trzech wspomnianych gałęzi działalności prowadzić mógł niezależny od siebie podmiot (tzw. unbundling). Ma to na celu zapewnienie nieskrępowanego dostępu do rynku energetycznego Mołdawii podmiotom zewnętrznym.

Mimo upłynięcia dekady od chwili gdy Kiszyniów podpisał wspomniany pakiet, celu tego nie udało się jednak zrealizować. Podziałowi spółki konsekwentnie sprzeciwia się rzecz jasna Rosja, która nie chce utracić swoich wpływów w mołdawskim sektorze energetycznym. To właśnie pod pojęciem „przymusowej reorganizacji” do której nieprzeprowadzenia zobowiązuje się Kiszyniów kryje się wspominany wcześniej unbundling. Jednym słowem, póki kwestia długu nie zostanie w ten czy inny sposób uregulowana Mołdawia nie będzie mogła przeprowadzić podziału spółki. I to był pierwszy – i prawdopodobnie kluczowy – cel Moskwy.

Wiadomości
Kreml: Gazprom jest „wspaniały”. Wstrzymanie dostaw do Mołdawii nie popsuje mu reputacji
2021.10.29 16:31

Nie ma przy tym wątpliwości, że osiągnięcie porozumienia w sprawie zadłużenia nie będzie łatwe. Mołdawia będzie starała się dowieść, że zadłużenie to jest znacznie niższe niż wspomniane 700-720 mln USD (na tyle Gazprom szacuje obecnie mołdawskie zobowiązania) co niemal na pewno doprowadzi do napięć między stronami i traktowane będzie przez Rosję jako pretekst do dalszego blokowania implementacji III Pakietu Energetycznego.

Nie należy przy tym wykluczać, że Rosja zaproponuje Kiszyniowowi w formie rozliczenia przekazanie Gazpromowi należących do skarbu państwa 35% procent udziałów w MoldovaGaz, co tylko umocni wpływy Kremla w tym kraju. Bardzo prawdopodobne jest też, że wszelkie tego typu napięcia będą traktowane przez Rosję jako przejaw niewywiązywania się Mołdawii ze zobowiązań kontraktowych, co będzie mogło stanowić dla Gazpromu pretekst do zerwania umowy na dostawy gazu.

Szansa że strona rosyjska posunie się tak daleko wydają się niewielkie, ale należy oczekiwać, że argument ten będzie wykorzystywany jako straszak umożliwiający wywieranie presji na Kiszyniów.

Długi i taryfy

Rosja może także próbować doprowadzić do sytuacji w której wspomniany dług gazowy zostanie uznany przez Kiszyniów i stanie się przez to długiem rządowym, co będzie stanowiło istotne obciążenie dla finansów publicznych w kolejnych latach.

To również korzystne rozwiązanie dla Moskwy, która stara się uderzać w wizerunek nowych, prozachodnich władz Mołdawii i utrudnić im osiągnięcie ewentualnego sukcesu reformatorskiego.

W tym kontekście, na korzyść Rosji działa także ostatecznie wypracowana formuła cenowa, która doprowadzi do wyraźnej podwyżki cen gazu dla mieszkańców, a co za tym idzie przełoży się na popularność ekipy PAS. Zgodnie z zapowiedziami kierownictwa MoldovaGaz taryfy dla odbiorców końcowych wzrosną w najbliższym czasie prawdopodobnie ponad dwukrotnie. Choć bowiem formuła cenowa wynegocjowana przez Kiszyniów gwarantuje mu ceny wyraźnie niższe niż te na giełdach europejskich, to jest też mniej korzystna niż ta obowiązująca w ostatnich latach.

Jak informuje rosyjska agencja TASS (powołując się na swoje źródło wśród negocjatorów rosyjskich) wedle nowego kontraktu cena 30% kupowanego od Gazpromu przez Mołdawię w okresie zimowym surowca będzie ustalana w odniesieniu do cen giełdowych gazu (co jest niekorzystne ze względu na wysokie ceny tego surowca w IV i I kwartale roku), a pozostałe 70% zależne będzie od rynkowych cen ropy. Dotychczas przez lata cena całego wolumenu gazu sprzedawanego Mołdawii zimą kształtowana była w odniesieniu do cen ropy. Jednocześnie w miesiącach letnich 30% gazu trafiającego do Mołdawii ma mieć cenę ustalaną w odniesieniu do cen ropy zaś pozostałe 70% do giełdowych cen gazu.

Analiza
Wśród celów Rosji – Nord Stream 2 i powrót kontraktów długoterminowych
2021.10.25 11:38

Choć rząd mołdawski liczy na stopniowy spadek cen gazu na giełdach (co ma przełożyć się na ceny tego surowca dostarczanego do Mołdawii w ramach nowego porozumienia), to, jak podaje TASS, wartość 1000 m3 gazu dla Mołdawii może w razie utrzymywania się wysokich cen giełdowych osiągnąć nawet 500-600 USD miesięcznie (dla porównania, średnia cena gazu w 2020 r. wynosiła ok. 150 USD za 1000 m3.)

Zaakceptowany przez Kiszyniów protokół rozmów przewiduje także zacieśnienie współpracy mołdawsko-rosyjskiej w sektorze energetycznym. Jeszcze w listopadzie br. ma odbyć się spotkanie dwustronnej, międzyrządowej komisji ds. współpracy energetycznej która w kolejnych miesiącach wypracuje bliżej niesprecyzowane porozumienie w sprawie współpracy obydwu krajów w tym sektorze. Choć nie jest jasne czego oczekiwała będzie od Mołdawii Moskwa to należy spodziewać się, że będzie ona podejmowała próby większego uzależnienia tego kraju od siebie, nie koniecznie wyłącznie w sektorze gazowy, ale także elektroenergetycznym.

Opinie
Putin testuje broń gazową
2021.10.26 14:53

Wreszcie, Rosja zdołała doprowadzić do zagwarantowania bezpieczeństwa energetycznego Naddniestrzu, będącego de facto jej protektoratem. Podpisany kontrakt gazowy zapewnia bowiem utrzymanie dostaw przez Ukrainę, za pomocą przebiegającego przez separatystyczne Naddniestrze gazociągu trans bałkańskiego i zakłada roczne dostawy w wysokości około 3 mld m3 (a więc uwzględnia Naddniestrze konsumujące rocznie 2 mld m3, dwukrotnie więcej niż prawobrzeżna Mołdawia).

Światło na końcu gazociągu

Mimo wszystkich wyzwań i zagrożeń które stoją obecnie przed Mołdawią i jej sektorem energetycznym, październikowy kryzys przyniósł też sporo pozytywów, których wagi nie sposób nie docenić. Przede wszystkim stał się on impulsem, szokiem który zmobilizował władze mołdawskie do podjęcia działań odkładanych do tej pory przez całe lata.

Wreszcie stało się jasne, że Mołdawia w razie potrzeby jest w stanie sprowadzać awaryjnie surowiec od dostawców europejskich. Pełna – uwarunkowana technicznie – zależność od Gazpromu jest już więc przeszłością.

Organizacja błyskawicznych przetargów i podpisanie siedmiu kontraktów z europejskimi dostawcami stanowiło dla mołdawskich traderów lekcję której nie zapomną i doświadczenie, którym będą mogli posłużyć się w przyszłości. Rząd w Kiszyniowie daje zresztą do zrozumienia, że mimo podpisania kontraktu z Gazpromem nie zamierza rezygnować z okazjonalnych zakupów spotowych, choćby po to by zabezpieczyć sobie rezerwę paliwa na wypadek kolejnych kryzysów.

Okazało się także, że Mołdawia może liczyć na pomoc partnerów w UE, a także na Ukrainie (która okazała pomoc mimo że i jej zagrażał kryzys energetyczny).

Wiadomości
„Będziemy następni”. Ukraina obawia się ciągu dalszego kryzysu gazowego w Mołdawii
2021.10.25 12:12

Choć w sposobie w jaki Kiszyniów działał w trakcie kryzysu dało się wyczuć sporą nerwowość, brak doświadczenia i pewną chaotyczność, ostatecznie poradził on sobie znacznie lepiej, niż spodziewali się po nim tego Rosjanie. Dawid być może nie powalił tym razem Goliata, ale też nie dał mu się znokautować. A to już – w walce tak nieproporcjonalnej – ogromny sukces.

Kamil Całus dla belsat.eu

Kamil Całus jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich, specjalistą ds. Rumunii i Mołdawii

Więcej tekstów autora w dziale „Opinie”.

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności