Natalla Ejsmant odniosła się do zwolnienia z aresztu trzech działaczek mniejszości polskiej na Białorusi. Zaprzeczyła, by stało się po staraniach polskich dyplomatów.
Rzeczniczka Alaksandra Łukaszenki odniosła się do słów polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, który w piątek spotkał się z polskimi działaczkami. Podkreślił on wtedy, że Irena Biernacka i Maria Tiszkowska z zarządu Związku Polaków na Białorusi oraz dyrektorka polskiej szkoły w Brześciu Anna Paniszewa zostały uwolnione dzięki staraniom polskiej dyplomacji.
– W tej historii pozostały pewne niedopowiedzenia i dlatego trzeba spuścić zasłonę tajemnicy. Także po to, by jedni ludzie nie przypisywali sobie zasług innych – powiedziała Natalla Ejsmant, cytowana przez nieoficjalny kanał rzecznika białoruskiego przywódcy w Telegramie.
Według niej temat uwolnienia niektórych członków Związku Polaków na Białorusi został poruszony podczas kwietniowego spotkania kazaskiego przywódcy z Alaksandrem Łukaszenką.
– To właśnie Nursułtan Nazarbajew wstawił się za nimi, po czym została podjęta ta decyzja. A po polsku z prezydentem Białorusi nikt tej sprawy nie omawiał – oświadczyła rzeczniczka Łukaszenki.
Trzy polskie działaczki, aresztowane w marcu i oskarżone o “rehabilitowanie nazizmu”, zostały 25 maja potajemnie zwolnione z aresztu w Żodzinie i wywiezione na granicę z Polską. Podpisały wcześniej oświadczenia, że będą przebywały w areszcie domowym, więc obecnie powrót na Białoruś oznacza dla nich ponowne uwięzienie. W areszcie pozostali prezes ZPB Andżelika Borys i polski dziennikarz z Grodna, członek zarządu ZPB Andrzej Poczobut. Grozi im 12 lat kolonii karnej. Ich sprawę uznano za motywowaną politycznie, a ich samych za więźniów politycznych.
pj/belsat.eu