„Splamić krwią”. Dlaczego narody Rosji giną na Ukrainie za „russkij mir”


Wśród regionów Rosji pod względem liczby ofiar śmiertelnych w wojnie z Ukrainą przodują republiki – tzw. podmioty federacji, które posiadają własne konstytucje, języki i hymny. Korespondenci Biełsatu próbowali dowiedzieć się, jak to się dzieje, że dla “rosyjskiego miru” zabijają i giną żołnierze różnych narodów oraz czego można się spodziewać w przyszłości.

Defilada z okazji 75. rocznicy zwycięstwa ZSRR nad faszystowskimi Niemcami. Kaspijsk, Dagestan. 24 czerwca 2020 r.
Zdj. Musa Sałgierejew/Tass/Forum

Oficjalnie nie podano żadnej dokładnej liczby ofiar wojny wśród rosyjskich żołnierzy – dane te są starannie zatajane. Kijów przedstawia własne wyliczenia, ale nawet one nie dają pełnego obrazu tego, co się dzieje. Rosyjski portal Mediazona przeanalizował potwierdzone przypadki śmierci rosyjskich wojskowych na Ukrainie. Okazało się, że w liczbach bezwzględnych wśród zabitych największe liczby odnotowano wśród mieszkańców muzułmańskiego Dagestanu i buddyjskiej Buriacji.

Redakcja telegramowego kanału “Demografia spadła” porównuje te dane z liczbą ludności w regionach Rosji. Po raz kolejny najwyżej plasują się republiki narodowe. Buriacja, Tuwa i Osetia Północna znajdują się w pierwszej trójce pod względem liczby ofiar na 100 tys. mieszkańców. Z kolei Moskwa i Petersburg znajdują się na samym dole listy. Śmiertelność miejscowych wojskowych w porównaniu z resztą populacji jest tam prawie niezauważalna.

Historie
Kroniki “operacji specjalnej”. Jak Rosjanie w regionach odbierają wieści o żołnierzach poległych na Ukrainie
2022.03.27 13:00

Ale skoro Rosja oficjalnie toczy wojnę z powodu rzekomego ucisku rosyjskojęzycznej ludności na Ukrainie, to dlaczego w pierwszej kolejności giną za tę ideę nierosyjskie narody? W zbadaniu tej kwestii pomógł nam tatarski analityk polityczny Rusłan Ajsin, baszkirski aktywista Rusłan Gabbasow i udmurcki działacz społeczny Artiom Małych.

“Polityka kolonialna w dosłownym znaczeniu”

Jak zauważa kierownik Baszkirskiego Narodowego Centrum Politycznego Rusłan Gabbasow, Rosja już dawno przestała być federacją i stała się w zasadzie państwem unitarnym. Republiki narodowe zostały pozbawione suwerenności, a ich konstytucje pod naciskiem Kremla zostały przeredagowane i dostosowane do konstytucji rosyjskiej.

– Języki państwowe republik narodowych zostały zdegradowane do poziomu języków drugiej kategorii na ich terytorium. Obecnie, aby dziecko baszkirskie mogło uczyć się w szkole swojego ojczystego języka baszkirskiego, jego rodzice muszą napisać podanie o wybór języka, a jeśli w klasie nie złożono przynajmniej siedmiu takich podań, to podanie jest odrzucane. W miejskich szkołach, gdzie dzieci pochodzących z baszkirskich rodzin nie jest tak wiele, uczniowie są całkowicie pozbawieni możliwości nauki języka ojczystego. Z kolei język rosyjski, który nie jest językiem ojczystym dla Baszkirów, jest nauczany obowiązkowo. Tam, gdzie można uczyć się języka baszkirskiego, zajęcia z tego przedmiotu odbywają się tylko raz w tygodniu, co jest zupełnie niewystarczające. Literatura rosyjska jest obowiązkowa, ale literatura baszkirska już dawno przestała być nauczana jako osobny przedmiot – twierdzi aktywista.

Wieś Miszkino w Baszkirii.
Zdj. Yegor Aleyev /ТАSS/Forum

Władze prześladują też działaczy narodowych i zakazują działalności narodowych organizacji. Na przykład w 2020 roku baszkirska organizacja Baszkort została uznana za ekstremistyczną.

– Taka sytuacja ma miejsce we wszystkich republikach – podkreśla Gabbasow.

Wiadomości
Tatarstan: Razem z Rosją, ale nie do końca REPORTAŻ
2017.01.31 12:16

Aktywista dodaje, że bogactwa naturalne republik są doszczętnie eksploatowane przez przedsiębiorstwa przemysłowe powiązane z moskiewskimi oligarchami. A miejscowa ludność, na której ziemiach prowadzone są prace górnicze, nie otrzymuje nic poza “zanieczyszczoną przyrodą i zniszczonymi drogami”.

– W Rosji realizowana jest obecnie polityka kolonialna w najprostszym tego słowa znaczeniu – podkreśla działacz.

Kto popiera wojnę?

Niemniej jednak, jak uważa aktywista z Udmurtii Artiom Małych, mniejszości narodowe nie różnią się od większości rosyjskiej, jeśli chodzi o poparcie dla wojny. Postawy są związane głównie ze źródłami, z których czerpią informacje. Tak więc, zdaniem aktywisty, ludzie poniżej 45. roku życia z wyższym wykształceniem, mieszkający w dużych miastach i otrzymujący informacje nie tylko z państwowych źródeł w większości nie popierają wojny. Jedyna różnica polega na tym, że dla etnicznych Rosjan teza o ochronie osób rosyjskojęzycznych i “mieszkańców Donbasu” jest tematem drażliwym.

– W przypadku Tuwińców, Buriatów, Udmurtów nie spotyka się to z żadną szczególną reakcją. Jednocześnie jednak bardzo wrażliwie reagują na antynazistowską tezę promowaną przez rosyjską propagandę. Cały ten temat jest bardzo sakralizowany – podkreśla aktywista.

Dotyczy to zwłaszcza starszego pokolenia, które czerpie informacje z oficjalnych mediów rosyjskich.

“Za naszych, za russkij mir” Krasnodar, 7 marca 2022 r.
Zdj. Roman Sokolov /ТАSS/Forum

Rusłan Gabbasow zaznacza z kolei, że wojna na Ukrainie i śmierć baszkirskich żołnierzy nie jest popierana przez “wszystkich rozsądnie myślących mieszkańców republiki”. Jego zdaniem liczba takich osób będzie tylko rosła.

– Oczywiście są tacy, którzy popierają tę wojnę, ale sądzę, że są to przede wszystkim ci, których krewni i przyjaciele nie biorą udziału w wojnie, a więc nie są w stanie zrozumieć żalu i bólu po stracie bliskiej osoby. Po drugie, są to ludzie ogłupieni rosyjską propagandą, która wylewa się codziennie z telewizora, osoby niezainteresowane alternatywnymi informacjami. Bardzo wielu Baszkirów rozumie, że to nie jest nasza wojna i nie jest nam potrzebna. To brzmi absurdalnie, gdy Baszkir umiera na Ukrainie za “russkij mir” – mów Gabbasow.

Dlaczego nie ma protestów?

Protestowanie przeciwko wojnie w Rosji jest obarczone niebezpieczeństwem. Rusłan Ajszyn, tatarski politolog i redaktor naczelny czasopisma Poistinie zauważa, że regionalne elity nie sprzeciwiają się wojnie, ponieważ same są osadzone w systemie władzy i “z pewnością mają na karku służby specjalne”. Co więcej, samo wspomnienie słowa “wojna” sprowadza na człowieka “ogromny buldożer administracyjny”.

– Sam czynnik nierosyjskości jest teraz na granicy odpowiedzialności karnej. Jeśli mówisz, że masz jakieś specjalne prawa narodowe lub domagasz się prawa do mówienia swoim językiem, natychmiast wywołujesz oburzenie i zainteresowanie służb specjalnych – powiedział Ajszyn.

Jak mówi politolog, wielu przedstawicieli narodów nierosyjskich ma poczucie jakiejś niższości, poczucie konieczności udowodnienia, że są “swoi”, że są patriotami. Jest to przejaw wewnętrznej niepewności – potrzeby ciągłego udowadniania, że jest się potrzebnym i lojalnym wobec władz.

Jednocześnie, zdaniem eksperta, intelektualiści z mniejszości narodowych są w większości przeciwni wojnie, ponieważ “rozumieją, że kwestia wojny to przede wszystkim postimperialna ambicja Rosji”. A im dalej i bardziej to wszystko postępuje, tym silniejsza jest presja na elity i kultury narodowe. Ludzie boją się deklarować swoją inność. Niektórzy milczą, inni popierają to, co się dzieje.

Baszkiria, sierpień 2020 г.
Zdj.: Vadim Braidov/ТАSS/Forum

– Nie spotkałem się z wypowiedziami przedstawicieli mniejszości narodowych, że odczuwają oni jakiś entuzjazm w związku z udziałem w tej wojnie. Zdarzają się pojedyncze wypowiedzi urzędników reprezentujących miejscową ludność. Ale oni robią to po to, by pokazać, że jesteśmy integralną częścią tego ruchu, że nie różnimy się od reszty, a pod pewnymi względami jesteśmy nawet bardziej zagorzałymi zwolennikami – mówi Artiom Małych, dodając, że “bycie nielojalnym jest niebezpieczne i napawa strachem”.

Jednak, jego zdaniem, takie poparcie wynika w dużej mierze z poczucia bezsensu opierania się władzy i chęci “przetrwania”.

Najbardziej zawzięci i najbiedniejsi

Rusłan Ajszyn nie wyklucza, że Moskwa w tej wojnie próbuje między innymi “wyeliminować” najbardziej zawziętych – na przykład Buriatów i Tuwińców. W ten sposób kwestia separatyzmu wewnętrznego i ewentualnych niepokojów sama się rozwiąże.

Artiom Małych uważa z kolei, że młodzi ludzie biorący udział w wojnie na Ukrainie wywodzą się z marginesów społecznych i nie stanowią zagrożenia dla reżimu. A Rusłan Gabbasow przypuszcza, że “kiedy w kraju wybije godzina X i ruchy narodowe republik powstaną do walki o wyzwolenie, ci właśnie zniewoleni mankurtowie mogą najbardziej zaszkodzić własnemu narodowi, opowiadając się za Putinem”.

Wszyscy trzej eksperci, których poprosiliśmy o komentarz, są zgodni, że Moskwa wykorzystuje fakt, iż republiki narodowe należą do najbiedniejszych i najbardziej depresyjnych społecznie i ekonomicznie regionów.

Żołnierze z Buriacji. Listopad 2019 r.
Zdj.: Siergiej Karpuchin/ТАSS/Forum

– W regionie, gdzie pensja wynosi 20 tys. rubli (ok. 1300 zł – belsat.eu) młodzi ludzie mają dwa wyjścia: albo wyjechać na Północ lub do Moskwy, żeby zarobić pieniądze, albo pójść do wojska. To właśnie takie republiki jak Tuwa, Buriacja, Dagestan i Czeczenia znajdują się na końcu listy regionów dobrze sytuowanych gospodarczo – zauważa Gabbasow.

Odbudowa imperium Czyngis-chana

Rusłan Ajsin twierdzi również, że rdzenna ludność jest często politycznie naiwna i “wierzy we wszystko, co się jej powie”. Natomiast przedstawiciele narodów turkijskich i mongolskich popierają koncepcję przywrócenia imperium, jakie istniało za panowania Czyngis-chana i jakie odziedziczyła Ruś Moskiewska.

– To wszystko jest w ich głowach zupełnie pomieszane, a władze doskonale zdają sobie z tego sprawę. I wykorzystują to dla swoich celów – podkreśla Ajsin.

W Czeczenii, jak mówi ekspert, “trwają totalitarne rządy Kadyrowa, który stworzył własną mini-armię po tym, jak Kreml dał na to przyzwolenie”. I “albo jesteś częścią tego wszystkiego, albo zostajesz uznany za wroga”. Rusłan Gabbasow nie wyklucza jednak, że “Putin stara się splamić wszystkich mieszkańców Rosji jak największą ilością krwi, tak aby winą obarczyć wszystkich”.

“Nie jesteśmy Rosjanami”

Jak twierdzi Rusłan Ajsin, mimo wszelkich wysiłków władz, w chwilach kryzysu ludzie zaczynają interesować się swoimi korzeniami etnicznymi – szukają oparcia w swojej przeszłości historycznej. Wzmacnia się poczucie przynależności narodowej do innej społeczności. Ludzie próbują psychologicznie “nie utożsamiać się z tym szaleństwem”: “nie jesteśmy tacy okrutni, nie jesteśmy Rosjanami”.

– Trudno jest wyrazić to publicznie, ale mimo ogromnej presji ze strony władz, podświadomie dojrzewa dystans do tego, co dzieje – powiedział analityk.

Niestety w republikach, z wyjątkiem kilku, nie ma warunków do zachowania kultury i tożsamości narodowej nawet na najprostszym poziomie. Często całe wsparcie dla narodu sprowadza się do strojów ludowych podczas uroczystości. W tych warunkach wielu przedstawicieli rdzennych narodów próbuje emigrować z Rosji.

“Światowy zjazd narodów Republiki Czeczeńskiej”. Grozny, 23 czerwca 2021 r.
Zdj. Jelena Afonina/TASS/Forum

Ale są też przykłady przeciwstawienia się wojnie przez narody Rosji. Na przykład na Ukrainie po stronie ukraińskiej armii walczy czeczeński batalion imienia Szejka Mansura. Baszkirscy działacze jeszcze przed wojną apelowali do żołnierzy z Baszkirii służących w szeregach armii rosyjskiej, by nie brali udziału w wojnie i w miarę możliwości unikali takiej służby.

– Baszkirski ruch narodowy, idąc za przykładem rosyjskiej opozycji, też odrzucił baszkirską flagę narodową, ponieważ została ona skompromitowana. Pod tą flagą władze Baszkirii organizują wiece i akcje społeczne na rzecz poparcia wojny. Przywódcy baszkirskiego ruchu narodowego postanowili wezwać swoich zwolenników do używania flagi pierwszej republiki baszkirskiej z 1917 roku zamiast obecnej flagi republiki – zaznaczył Gabbasow.

W odpowiedzi na propagandowe twierdzenia o “denazyfikacji” Ukrainy powstał również ruch, który nagłaśnia problem z reprezentacją mniejszości i prawami różnych narodów w Rosji. Częścią tego zjawiska była na przykład kampania “Buriaci przeciwko wojnie”.

– Trudno jest jednak oszacować skalę tego zjawiska. Myślę, że dotyczy to świadomej mniejszości: na przykład Buriatów, Tatarów i Tuwińców, którzy mieszkają w Moskwie lub Petersburgu. Ale nie dotyczy to ani szerokich mas Buriatów w Buriacji, ani szerokich mas Tatarów w Tatarstanie. Wydaje mi się więc, że wpływ tego zjawiska, przynajmniej na razie, jest nieistotny. Ale już jest reakcja prawicowych rosyjskich publicystów – według nich teraz okaże się, że to wina Rosjan, a wszelkiej maści “narodowym” udało się sobie wmówić, że są inni i uciekną od odpowiedzialności – podkreśla Małych.

“Regiony dadzą o sobie znać”

Rusłan Ajsin uważa jednak, że regiony będą posłuszne tylko wtedy, gdy władza centralna będzie silna. I gdy tylko Moskwa osłabnie – “a to nieuchronne” – dadzą o sobie znać. Zdaniem politologa, narody Federacji Rosyjskiej widzą, że Moskwa prowadzi w stosunku do nich absolutnie niewłaściwą politykę: naciska, pozbawia najmniejszych praw, nie daje im możliwości zachowania języka i kultury, a w zasadzie określa je piątą kolumną.

Regiony, które kiedyś “karmiły Rosję”, teraz stoją na skraju bankructwa, następuje odpływ ludności i degradacja przemysłowa. Wywołuje to niezadowolenie i wzrost patriotyzmu. Według Ajsina, w obliczu wojny rozerwane zostaną więzi gospodarcze i wzmocni się czynnik poczucia, że “jacyś przybysze zabierają nam kawałek chleba lub pracę”. I Moskwa nie będzie w stanie nic z tym zrobić.

Ekspert twierdzi, że wzrost lokalnego patriotyzmu już daje się we znaki. Dotyczy to m.in. wyborów protestacyjnych w 2018 roku oraz długotrwałych protestów w Sziesie (Republika Komi) i w Kraju Chabarowskim. Ajsin przypomniał, że w tamtym czasie miejscowi strażnicy rosyjskiej Gwardii Narodowej po prostu odmawiali udziału w rozpraszaniu ludzi i Moskwa była zmuszona wysyłać tam funkcjonariuszy z innych regionów.

Historie
Kroniki “operacji specjalnej”. Jak Rosjanie w regionach odbierają wieści o żołnierzach poległych na Ukrainie
2022.03.27 13:00

– A teraz, proszę sobie wyobrazić, że taka sytuacja miałaby miejsce w połowie regionów… Dodatkowo na to wszystko nakłada się ogólnie trudna sytuacja psychologiczna spowodowana niekończącym się napływem trumien z żołnierzami. Zrodzi się pytanie, za co umierają ci młodzi ludzie – mówi politolog.

Czeczenia, 2019 r.
Zdj. Jelena Afonina/TASS/Forum

Jednocześnie, zdaniem Ajsina, jedyną rzeczą, która jednoczy Rosję, jest żelazna pięść. W przeciwnym razie nie stanowi ona jednolitej całości. Próby stworzenia wspólnej platformy ideologicznej nie powiodły się, a Kreml nie ma w zanadrzu innych więzi poza Wielką Wojną Ojczyźnianą.

“Powtórka z roku 1917”

Rusłan Ajsin zauważa, że historia Rosji często się powtarza. Jednocześnie jej osłabienie, jak w 1917 czy 1991 roku, zawsze prowadziło do rewolucyjnych zmian, które “diametralnie zmieniały relacje między centrum a regionami”. Teraz politolog dostrzega coś wspólnego z tym, co działo się w Rosji w 1916 roku – mniej więcej rok przed rewolucją lutową.

Wywiad
“Nie można wykluczyć zamachu stanu”. Co łączy dzisiejszą sytuację w Rosji z rewolucją lutową?
2022.03.21 19:26

– Powtórka z roku 1917 jest dla mnie oczywista. Być może na początku następnego roku, 2023. I zacznie się to samo, co zaczęło się wtedy. Po Putinie na Kremlu będą walczyć między sobą o władzę, ponieważ obecnie system utrzymuje się na powierzchni tylko dzięki czynnikowi Putina. Słabnący, zniedołężniały, tracący kontakt z rzeczywistością, podejmujący nieadekwatne decyzje. Człowiek, który pozostawił elity przy dziurawym korycie – mówi Ajsin.

Zdaniem politologa, “wcześniej czy później, gdy wódz popełni błąd i stanie się tak słaby, że pozwoli, by część jego wewnętrznego otoczenia rzuciła mu wyzwanie polityczne, koniec Putina będzie oczywisty”. A kiedy “w Moskwie pojawią się tarcia i rozluźni się uścisk centralizacji”, w regionach rozpocznie się poszukiwanie własnego dyskursu politycznego. Jednocześnie Ajsin nie wyklucza, że w protestach pomogą same elity narodowe.

Analityk jest jednak przekonany, że zastąpienie jednego kremlowskiego aparatu innym nie zmieni radykalnie sytuacji.

– Chcę, aby Rosja była pełnoprawną federacją, tak, jak głosi jej nazwa. Kraj państw, w którym prawa narodów i religii byłyby przestrzegane zgodnie z konstytucją, tak aby istniała prawdziwa i pełnoprawna władza narodowa. By Rosja nie była imperium – powiedział Ajsin. Jak sam przyznaje, trzeba włożyć wiele wysiłku w to, aby “obywatele Rosji z zombie stali się z powrotem ludźmi”.

Grozny, żołnierze czeczeńskiej Gwardii Narodowej. Sierpień 2021 r.
Zdj. Jelena Afonina/TASS/Forum

Odpowiednik Unii Europejskiej

Rusłan Gabbasow widzi jedyną perspektywę dla Rosji w jej rozpadzie na kawałki, a następnie ponownym zjednoczeniu na nowych zasadach. Przy tym proponuje się nadanie statusu republik wszystkim regionom Rosji gęsto zaludnionym przez Rosjan (np. Republice Uralskiej, Syberyjskiej, Dalekowschodniej, Moskiewskiej itd.)

– I dopiero później wszystkie te republiki rosyjskie wraz z republikami narodowymi zdecydują, w jakiej formie będą dalej współistnieć. Czy będzie to znowu federacja republik, czy może konfederacja. Proponujemy takie zjednoczenie republik, połączonych traktatami, gdzie nie będzie centrum. Sytuacja taka jak w latach 90., kiedy regiony jeździły do Moskwy, aby podpisywać traktaty, nie może się powtórzyć – mówi działacz.

Jego zdaniem Moskwa powinna zostać pozbawiona statusu stolicy, a stolica powinna zostać przeniesiona gdzie indziej. Według Gabbasowa powinien powstać odpowiednik Unii Europejskiej z prawem republik do wystąpienia z niej. Tym, które nie zechcą się do niego przyłączyć, powinna być zapewniona niepodległość.

– W przeciwnym razie, jeśli Putin zostanie po prostu odsunięty, a jego miejsce zajmie na przykład Nawalny, to nawet po reformach demokratycznych nikt nie gwarantuje, że za powiedzmy 10 lat nie przyjdzie nowy Putin i nie powtórzy się rewanżyzm imperium – wyjaśnia aktywista.

Belgrad, 29 kwietnia 2022 r.
Zdj. Marko Djurica/Reuters/Forum

 

Sugeruje on również, że “po upadku reżimu Putina na terytorium Rosji powinny zostać rozmieszczone siły pokojowe ONZ, które przejęłyby kontrolę nad wszystkimi siłami jądrowymi”, a następnie zniszczyłyby je, aby nie stały się ponownie przedmiotem szantażu.

Może być tylko gorzej

Artiom Małych spodziewa się, że w najbliższej przyszłości wszystko, co dotyczy autonomii i samorządności republik, będzie jeszcze bardziej ograniczane i tłumione.

– Myślę, że w tym reżimie nie będzie postępu w kierunku większej autonomii. Konsekwencje działań militarnych w ciągu najbliższych kilku lat nie doprowadzą do zmiany sytuacji. Wiele będzie zależało od zakończenia wojny, od jej wyniku – powiedział aktywista.

Jego zdaniem mniejszość, która sprzeciwia się polityce władz rosyjskich, nie dysponuje odpowiednimi środkami i nie jest powiązana z regionalnymi elitami. Dlatego też, jeśli sytuacja ekonomiczna ulegnie pogorszeniu, nastąpi większa centralizacja władzy, także na poziomie życia politycznego i kulturalnego. A wsparcie narodów Rosji, ich języków i kultury będzie się tylko zmniejszać.

Raport
Nie tylko Krym. Sporne granice na mapach sąsiadów Rosji
2022.03.06 13:12

mh, ksz/ belsat.eu

Aktualności