„To oni zaczęli”. Łukaszenka nieudolnie próbuje usprawiedliwić współudział w agresji na Ukrainę

Zdaniem Alaksandra Łukaszenki to Ukraińcy sami są winni temu, że z terytorium Białorusi zaatakowała ich rosyjska armia i regularnie wystrzeliwane są rakiety. W rzeczywistości białoruski dyktator po prostu nie mógł odmówić udziału w agresywnym planie Kremla, ponieważ jest od niego całkowicie zależny. Jednak przyznanie się do tego oznaczałoby potwierdzenie, że jest on tylko marionetką. Dlatego Łukaszenka stawia na wyssane z palca argumenty.

Zgodnie z zasadą „oko za oko”

Podczas rozmowy z dziennikarzami 2 sierpnia Łukaszenka wspomniał o stosunku południowych sąsiadów do niego: 

– Wierzyliśmy w Łukaszenkę… Jak on mógł nam to zrobić?! Ukraińcy przedstawiają mnie jako agresora.

Zauważmy, że nie tylko Ukraińcy. Cała międzynarodowa społeczność demokratyczna tak samo postrzega rolę białoruskiego reżimu w tej wojnie. Unia Europejska jeszcze w marcu oświadczyła, że Białoruś jest współagresorem.

Inną kwestią jest fakt, że przeciwnicy Łukaszenki nalegają na trafność sformułowań, podkreślają, że nie należy obwiniać kraju, a wyłącznie rządzący nim reżim, bo wielu Białorusinów w ogóle nie zgadza się z polityką białoruskich władz, szczególnie jeśli chodzi o temat wojny.

Tym razem Łukaszenka nie próbował robić z siebie rozjemcy, jak zwykł o sobie mówić wcześniej. Raczej próbował odwołać się do starożytnej zasady „oko za oko”.

– A jak wy mogliście wypowiedzieć nam wojnę gospodarczą, biorąc pod uwagę nasze położenie w tamtym czasie, przed wojną? Nasze stanowisko wtedy było przyjazne, pokojowe. Wspieraliśmy Ukraińców, jak tylko mogliśmy. Nałożyli na nas sankcje gospodarcze, zamknęli niebo i tak dalej. I zaczęli nam szkodzić na rozkaz Amerykanów – tak brzmiała jego odpowiedź na zarzuty ze strony Ukrainy.

Wiadomości
„Kto chce żyć po białorusku – drzwi otwarte”. Łukaszenka oferuje Polakom obywatelstwo
2022.08.03 09:47

Handel szedł jak po maśle. Aż do wojny

Krótko mówiąc, wszystko sprowadza się do „to oni pierwsi zaczęli”. Ale i na tym poziomie wyjaśnienia Łukaszenki nie mają sensu.

Przed wojną białoruska opozycja ganiła Kijów za elementy realpolitik i pragmatyczną współpracę z reżimem Łukaszenki. Owszem, władze Ukrainy, które obrały kurs na UE, popierały pewne europejskie ograniczenia stosowane wobec reżimu, ale głównie na poziomie sankcji personalnych wobec jego poszczególnych przedstawicieli. Ani Kijów, ani Mińsk nie chciały zniszczyć wzajemnie korzystnych relacji handlowych i gospodarczych.

Ukraina otrzymywała z Białorusi sporo benzyny i oleju napędowego, jak też części maszyn. Chętnie też tworzone były wspólne przedsięwzięcia w oparciu o białoruskie rozwiązania technologiczne. Na przykład na bazie słynnego MAZ-a produkowano w Ukrainie różne maszyny, w tym wojskowe. Rosyjscy „patrioci” nazywali Łukaszenkę złym sojusznikiem, mówiąc że tankuje olejem napędowym „czołgi Bandery”.

Przed rozpoczęciem pełnowymiarowej agresji Ukraina była drugim po Rosji partnerem Białorusi w handlu zagranicznym. W 2021 roku dwustronna wymiana towarowa wyniosła prawie 7 mld dolarów, przy czym białoruski eksport osiągnął wartość 5,41 mld dolarów (13,6 proc. całości eksportu towarowego kraju). Innymi słowy, Białoruś prowadziła handel z Ukrainą czerpiąc z tego ogromne zyski. Poza tym w 2021 roku eksport na Ukrainę wzrósł o 71,9 procent! O żadnej wojnie gospodarczej nie było mowy.

Wszystko szło jak po maśle – aż do 24 lutego tego roku. To właśnie agresja wspierana przez reżim Łukaszenki odcięła te zagraniczne korzyści gospodarcze Białorusi płynące z Ukrainy. A białoruskie władze zaczęły na gwałt szukać rozwiązań, co zrobić z produktami naftowymi, nawozami i itd.

Tak więc Mińsk sam to wszystko przekreślił. A teraz nieudolnie próbuje zrzucić winę na innych.

Wiadomości
Ukraina uruchomiła połączenie kolejowe z Litwą, omijając Białoruś
2022.05.19 16:12

Co z blokadą lotniczą

Ukraina pod koniec maja ubiegłego roku rzeczywiście zamknęła swoje niebo dla białoruskich samolotów. Tym samym przyłączyła się do blokady lotniczej nałożonej na Mińsk przez Unię Europejską i szereg innych demokratycznych państw.

Łukaszenka woli jednak nie wspominać, co wywołało taką reakcję. Wszystkie sankcje uważa za produkt patologicznej nienawiści zgniłego Zachodu wobec mądrego władcy Białorusi, który dba o swój naród.

Pierwsze pakiety sankcji UE, USA i innych krajów zostały wprowadzone, ponieważ Zachód uznał wybory w 2020 roku za sfałszowane, był oburzony brutalnym tłumieniem protestów i stalinowskimi represjami. Jednak prawdziwym szokiem dla Europy było zmuszenie do lądowania w Mińsku 23 maja 2021 roku samolotu linii Ryanair, lecącego z Aten do Wilna, z opozycyjnym dziennikarzem Ramanem Pratasewiczem na pokładzie.

Białoruskie władze chciały pokazać, że ich macki sięgają daleko, ale spotkały się z niespodziewanie ostrą reakcją zachodnich polityków, którzy byli dotąd uważani za mięczaków. Zachód zareagował stanowczo, ponieważ nie chodziło o represje w mało interesującej Białorusi, ale o bezpieczeństwo własnych obywateli: samolot właściwie został porwany podczas lotu między stolicami dwóch krajów UE.

A poza tym samolot ten leciał przez Ukrainę. Dlatego też decyzja Kijowa o przyłączeniu się do blokady powietrznej wydawała się całkiem logiczna. Jednak nawet po tym Kijów nie zawiesił dwustronnej wymiany handlowej.

Białoruskie władze przez długi czas próbowały forsować wersję, że na pokładzie samolotu tanich linii Ryanair mogła znajdować się bomba, a oni jedynie szlachetnie ratowali pasażerów. Ale niedawno Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego opublikowała wreszcie raport z dochodzenia w sprawie tego incydentu, który obala wersję z bombą. Wniosek jest taki, że zagrożenie bombowe na pokładzie było fałszywe i przekazano je załodze na polecenie białoruskich wysokich urzędników państwowych.

Wiadomości
ICAO udowodniła, że reżim Łukaszenki porwał samolot Ryanair
2022.07.19 16:14

Można się spierać, czy białoruskie linie lotnicze Belavia, które nie miały nic wspólnego z aferą, zostały w tym przypadku słusznie ukarane. Teraz cierpią zwykli Białorusini, którym znacznie trudniej jest podróżować do krajów zachodnich. Łukaszenka i tak nie jest tam zapraszany. Ale fakt, że blokada lotnicza została wprowadzona właśnie z winy przedstawicieli reżimu jest oczywisty.

Nie chce uchodzić za wasala

No i ostatnia kwestia. Czy blokada lotnicza – i w ogóle wszelkie sankcje – to wystarczający powód, by rozpoczynać wojnę, bombardować miasta i uczynić piekło na ziemi dla ludności cywilnej?

Nieudolne wymówki białoruskiego dyktatora typu „oni pierwsi nas obrazili” raczej nie zadziałają nawet na wielu jego zwolenników. Ale coś trzeba powiedzieć. Alaksandr Łukaszenka wie, że ta wojna nie jest popierana przez Białorusinów. W białoruskim społeczeństwie brakuje tego patriotycznego zapału, tego wzniosłego poczucia wielkiej siły, które jest obecnie charakterystyczne dla sporej części Rosjan.

Tak naprawdę ta wojna nie przyniosła Łukaszence nic poza bólem głowy. Ale jak mogłoby być inaczej? Jego reżim zawsze był mocno uzależniony od Moskwy (konsekwencja gry o „bratnią integrację”), a po wydarzeniach z 2020 roku, kiedy wódz utrzymał stanowisko w dużej mierze dzięki wsparciu Władimira Putina, zależność ta stała się krytyczna, fatalna.

Tak więc Kreml, rozpoczynając swoją „operację specjalną”, po prostu wykorzystał sojusznika jako bezwolnego wasala.

Ale występowanie w roli wasala czy marionetki jest dla Łukaszenki, który przywykł do wizerunku absolutnego pana kraju, bardzo bolesne i niewygodne. Udaje więc, że są to porachunki z Ukrainą, że to one rzekomo wpłynęły na jego decyzję o pomocy Putinowi podczas jego militarnej awantury.

Opinie
Deukrainizacja – cel wojny kulturowej Putina
2022.08.04 12:34

Alaksandr Kłaskouski, obserwator polityczny dla vot-tak.tv/ ksz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności