„To ślepa uliczka”. Po co Rosja zaprasza Łukaszenkę na Krym


Rosja wciąż zaprasza białoruskie władze na Krym, ale Mińsk nie spieszy się z wizytą na półwyspie. Zapytaliśmy ekspertów, dlaczego Kreml nalega na tę wizytę, jak odnoszą się do niej obecne władze Białorusi i jakie konsekwencje może ponieść Łukaszenka, jeśli dojdzie do wizyty na okupowanym półwyspie.

Rosja okupuje ukraiński Półwysep Krymski od 2014 roku. Tylko Afganistan, Wenezuela, Kuba, Nikaragua, Syria, Sudan i Korea Północna uznały Krym za część Rosji. Mińsk długo stawiał opór w kwestii uznania Krymu za rosyjskie terytorium, ale w związku ze społeczno-politycznym i gospodarczym kryzysem na Białorusi, Kreml pozostał dla Alaksandra Łukaszenki właściwie jedynym sojusznikiem na świecie, a do tego udziela Białorusi również wsparcia finansowego. Dlatego w tym roku kwestia uznania Krymu za część Rosji powróciła we wzajemnych realcjach.

Co proponuje Rosja

25 maja, po wylądowaniu w Mińsku samolotu Ryanair i w przeddzień spotkania w Soczi Alaksandra Łukaszenki z Władimirem Putinem, wicepremier krymskiego rządu Gieorgij Muradow zaproponował Mińskowi otwarcie bezpośrednich połączeń lotniczych i kolejowych z Krymem. Podkreślił też, że „Krym jest wyznacznikiem rzeczywistego stosunku Białorusi do Rosji”. Wprawdzie szef linii lotniczych Belavia Ihar Czarhiniec powiedział, że „na razie nie zamierzają latać na Krym”, ale sam Łukaszenka po spotkaniu z Putinem powiedział, że „poprosi prezydenta Putina, by zabrał go na Krym”.

Wiadomości
Łukaszenka chce uruchomić loty z Białorusi na okupowany Krym
2021.06.01 17:28

Ukraińskie MSZ natychmiast ostrzegło Łukaszenkę przed legitymizowaniem rosyjskiej okupacji Krymu. Emine Dżaparowa, pierwsza wiceminister ukraińskiego MSZ, powiedziała, że Ukraina okaże natychmiastową reakcję, jeśli na okupowanym przez Rosję Krymie wyląduje choć jeden samolot Belavii.

Minął ponad miesiąc, a na Krymie nie pojawił się ani Łukaszenka, ani białoruskie samoloty. 3 lipca, w oficjalne święto niepodległości Białorusi, rzecznik prasowy Putina Dmitrij Pieskow poinformował, że Łukaszenka będzie mile widziany na Krymie. Zaproszenie ponowił również gubernator Krymu Siergiej Aksionow. Na razie nie ma oficjalnej odpowiedzi Mińska.

„Jedna ze ślepych uliczek”

Jak powiedział w komentarzu dla Biełsatu rosyjski politolog Andriej Suzdalcew, wypowiedź Pieskowa ilustruje nastroje w rosyjskim społeczeństwie, klasie politycznej, środowisku eksperckim i rządzie. Według eksperta, „Rosjanie uważają, że Rosja oddała Łukaszence nieocenioną przysługę, pomagając mu utrzymać się przy władzy”.

Ale teraz, po udzieleniu kredytu w wysokości 1,5 mld dolarów, w celu „uniknięcia kryzysu”, Rosja nie chce już pomagać, bo nie widzi żadnego postępu w stosunkach. Zwłaszcza, że Łukaszenka, jak twierdzi politolog, próbuje znowu balansować między Rosją a Zachodem.

– Społeczeństwo rosyjskie dostrzega ślady tej strategii w nieuznawaniu przez Łukaszenkę aneksji Krymu przez Rosję. Jest to bardzo poważny problem, ponieważ dyskredytuje on koncepcję Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Niemożliwe jest, aby w Państwie Związkowym jedna część przyjmowała do swojego składu jeden podmiot, a druga go nie uznawała. Wtedy nie ma Państwa Związkowego – wyjaśnia Suzdalcew.

Wiadomości
Współpracownik Putina o sytuacji na Białorusi: cieszy oczy to, co się tu dzieje
2021.06.29 15:59

Jak twierdzi politolog, Łukaszenka nie pokazuje, że jest sojusznikiem Rosji – gra na zwłokę w nadziei, że „Zachód znów zacznie go potrzebować”, podczas gdy władze rosyjskie „bardzo dyplomatycznie” zapraszają go na Krym. Suzdalcew nie wyklucza również, że miejscem kolejnego białorusko-rosyjskiego szczytu może zostać Krym.

– Trzeba wybrać: przyjechać czy nie. Jest to jedna ze ślepych uliczek, z których nie ma powrotu. Było ich wiele, ale Łukaszence zawsze wydawało się, że uda mu się jakoś wykręcić. Ale teraz najwyraźniej będzie musiał podjąć decyzję. Bardzo trudno będzie z tego wybrnąć – podsumował Andriej Suzdalcew.

Będzie postrzegany jako „marionetka Kremla”

Z kolei analityk Białoruskiego Instytutu Badań Strategicznych i doradca polityczny Wadzim Mażejka podkreślił, że na razie nie ma oficjalnego zaproszenia Łukaszenki na Krym, są tylko oświadczenia i wskazówki.

– Administracja Łukaszenki nadal milczy w tej sprawie, gdyż zarówno loty Belavii na Krym, a tym bardziej wizyta samego Łukaszenki, to tak naprawdę uznanie, że Krym jest rosyjski. To właściwie zakończy wszystkie działania, jakie Białoruś poczyniła w polityce zagranicznej od 2014 roku – stwierdził analityk.

Jak twierdzi Mażejka, pojawienie się Łukaszenki na Krymie oznaczałoby ostateczne uznanie Białorusi na Zachodzie za „satelitę Rosji – za kraj niezdolny do prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej”. A sam Łukaszenka będzie postrzegany jako „marionetka Kremla”, a może nawet tylko jako „przywódca jednego z regionów Rosji”.

– Dlatego wizyta na Krymie byłaby dla niego skrajnie niepożądana. A jeśli poleci na Krym, to będzie to pewny krok kapitulacji w grze dyplomatycznej i uznanie swojej porażki. Faktyczna kapitulacja wobec Rosji – mówi Mażejka.

Jednak, jak twierdzi politolog, Łukaszenka zawsze ma możliwość „odmowy wyjazdu z różnych powodów” albo „odkładania wizyty na czas nieokreślony”. Niewiadomą pozostaje to, jak dużą presję będzie na sobie odczuwać.

Trwają dyskusje na temat sankcji sektorowych

Ukraiński doradca polityczny Petro Ochotyn w komentarzu dla Biełsatu przypomniał o możliwości oficjalnej reakcji Kijowa na wizytę Łukaszenki na Krymie.

– Ukraina jest bardzo zaniepokojona tym, że Łukaszenka może odwiedzić Krym. Ukraina jest również oburzona faktem, że Łukaszenka wspomniał o możliwości współpracy ze śledczymi tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej. Nie można wykluczyć wzmocnienia obrony wzdłuż granic z Białorusią. Łukaszenka zarzuca Ukrainie, że rzekomo z jej terenów na Białoruś dostarczana jest broń i Kijów jest bardzo niezadowolony z tych wypowiedzi. Rok temu, kiedy na Białorusi wybuchły protesty, a Łukaszenka obwiniał Ukrainę, część polityków ukraińskich, w tym minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow, twierdziła, że choć Łukaszenka działa pod dyktando Putina, to Ukraina nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy Białorusi. Niestety możemy teraz zaobserwować, że Białoruś jako pierwsza zaczyna prowadzić bardzo surową i nieprzyjazną politykę wobec Ukrainy – zauważa Ochotyn.

Ekspert dodaje też, że obecnie Ukraina jest bezpośrednim konkurentem Białorusi w zakresie ruchu tranzytowego i pasażerskiego. Zdaniem naszego rozmówcy, jeśli Łukaszenka będzie kontynuował antyukraińską politykę, Kijów może przyczynić się do powstania utrudnień dla Białorusi w niektórych sferach. Ponadto na Ukrainie trwa budowa rafinerii ropy naftowej, co może zmniejszyć zapotrzebowanie tego kraju na zakupy białoruskich produktów naftowych.

Wiadomości
Ukraina chce ograniczyć dostawy nawozów i ropy z Białorusi
2021.07.05 16:12

Powołując się na źródło w kancelarii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Petro Ochotyn zaznacza również, że trwają negocjacje w sprawie rekompensaty dla Ukrainy ze strony Unii Europejskiej z powodu strat, jakie Kijów może ponieść w związku z zakończeniem handlu ze stroną białoruską.

– Innymi słowy, udział Ukrainy w sankcjach sektorowych wobec Białorusi jest czymś nawet więcej niż tylko uzasadnioną rzeczywistością. I z tego, co wiem, na najwyższym szczeblu toczą się już negocjacje między Ukrainą a krajami UE – podkreśla ekspert.

mh, ksz/belsat.eu

Aktualności