Ukraina. Nazywam się Sasza i mam 12 lat – historia dziecka porwanego przez Rosjan


Nazywam się Sasza i mam 12 lat – rozpoczyna swoją opowieść chłopiec z bombardowanego Mariupola, którego rosyjscy żołnierze odebrali matce. Dziecko miało zostać adoptowane przez rosyjską rodzinę, ale uratowała go babcia. Według władz w Kijowie Rosjanie mogli porwać nawet 150 tys. ukraińskich dzieci.

Chłopiec opowiedział swoją historię uczestnikom międzynarodowej konferencji “Zjednoczeni dla sprawiedliwości”. Odbyła się ona we Lwowie, poświęcona była koordynacji działań na rzecz rozliczenia rosyjskich zbrodni.

Chłopiec mówił o bombardowaniach, rozdzieleniu od matki i niedoszłej adopcji.

Od marca ubiegłego roku szukam swojej mamy — opowiadał Sasza.

– Zostaliśmy rozdzieleni w obozie filtracyjnym. Rosjanie powiedzieli mi, że moja mama już mnie nie chce. Mówili, że wyślą mnie do rodziny zastępczej w Rosji. Nie pozwolili mi nawet pożegnać się z moją mamą – relacjonował.

W swojej opowieści Sasza wyjaśnił, jak dostał się do rosyjskiego obozu filtracyjnego.

– W mieszkaniu nie mieliśmy już wtedy ani prądu, ani gazu, ani wody. Kiedy rozpoczęło się kolejne bombardowanie usłyszałem ogromny wybuch. Nagle poczułem jakby coś bardzo gorącego trafiło mnie w głowę. Krzyczałem do mamy, że bardzo boli mnie oko – mówił chłopiec.

Dokument
Mariupol. Z dziennika oblężonego miasta
2022.03.31 14:46

Kiedy zakończyło się bombardowanie, matka w pośpiechu zabrała dziecko do mariupolskiego kombinatu metalurgicznego im. Ilijcza, w którym przebywali jeszcze wtedy wojskowi lekarze. Medycy opatrzyli dziecku oko.

– Zostaliśmy już w tej fabryce, jednak nasi żołnierze nie mieli już więcej amunicji i nie mogli walczyć. Wszyscy zostaliśmy wzięci jako zakładnicy. Rosjanie wrzucili nas do ciężarówek jak zwierzęta i przewieźli nas do jakiegoś hangaru we wsi Bezimenne pod Nowoazowskiem. Siedziałem w tym obozie i czekałem na mamę, którą gdzieś zabrali. Jednak nie wracała. Żołnierze powiedzieli mi, że zabiorą mnie do domu dziecka, a potem weźmie mnie do siebie rosyjska rodzina – opowiadał Sasza.

Z obozu filtracyjnego pod Nowoazowskiem chłopiec trafił do Doniecka.

– Po około miesiącu nareszcie udało mi się zdobyć telefon, schowałem się w toalecie i zadzwoniłem do babci. Powiedziałem jej gdzie jestem – relacjonował.

Babcia Saszy, pomimo ostrzeżeń pojechała do Doniecka po dziecko.

– Kiedy moja babcia przyjechała bałem się, że zabiorą mnie od niej tak samo jak od mojej mamy – mówił chłopiec.

Kobiecie udało się jednak odzyskać wnuka.

– Płakaliśmy ze szczęścia, że udało nam się w końcu odnaleźć. Zabrałam Saszę do siebie. Nadal jednak czekamy na Śnieżanę (matka chłopca – PAP). Mamy nadzieję, że nadal żyje. Mamy nadzieję, że gdziekolwiek teraz jest to wróci do nas, wróci do Saszy – powiedziała babcia chłopca.

Wiadomości
“Gniłem żywcem”. Obrońca Azowstalu opowiedział o rosyjskiej niewoli
2022.10.01 15:47

Historia Saszy jest jedną z tysięcy podobnych historii ukraińskich dzieci, które zostały siłą deportowane do Rosji podczas trwającego konfliktu. Jednak jemu jako jednemu z nielicznych udało się szczęśliwie wrócić do rodziny.

Jak poinformowała w niedzielę doradca prezydenta Ukrainy ds. praw dzieci Daria Herasymczuk, władze Ukrainy wiedzą o 16 221 ukraińskich dzieciach porwanych i wywiezionych do Rosji. Jak zastrzegła, liczba ta nie jest jednak pełna. W rozmowie z The Sunday Times poinformowała, że z powrotem udało się odzyskać zaledwie 307 dzieci.

– Dzisiaj Rosjanie powiedzieli, że mają 738 tysięcy ukraińskich dzieci, które ewakuowali, ale to nie jest ewakuacja, to jest uprowadzenie, pranie mózgu i to jest akt ludobójstwa. Nie uważamy, że jest ich aż tyle – do tej pory udokumentowaliśmy 16 221 przypadki – ale myślę, że jest to kilkaset tysięcy. To wszystko jest częścią ich kampanii rusyfikacji – powiedziała Herasymczuk.

Wiadomości
Warszawa i Bruksela wspólnie będą walczyć o dzieci porywane z Ukrainy do Rosji
2023.02.27 14:20

Wyjaśniła, że Rosjanie stosują pięć metod: zabijanie rodziców i zabieranie dzieci; odbieranie ich bezpośrednio rodzicom; rozdzielanie rodziców i dzieci w tzw. obozach filtracyjnych; organizowanie rzekomych obozów sportowych lub zdrowotnych dla dzieci; porywanie dzieci ze szkół specjalnych, internatów i sierocińców.

Jak wskazuje The Sunday Times Ukraina ma najwyższy w Europie wskaźnik dzieci przebywających w sierocińcach — w momencie rozpoczęcia wojny było w nich ponad 105 tys. dzieci.

Gazeta zwraca uwagę, że Rosjanie nawet się nie kryją ze swoimi działaniami. Państwowa telewizja pokazuje urzędników dających pluszowe zabawki nowo przybyłym, którzy są przedstawiani jako porzucone dzieci uratowane z wojny, a Maria Lwowa-Biełowa, rosyjska rzeczniczka praw dziecka, pochwaliła się w zeszłym roku, że adoptowała nastolatka z Mariupola, okupowanego przez wojska rosyjskie.

Wiadomości
Rosjanie chcą zrobić z ukraińskich dzieci rosyjskie
2023.02.15 17:37

Pod koniec stycznia rodzice 16 uprowadzonych dzieci wyruszyli po nie z Chersonia na Krym. Choć znajduje się on w odległości zaledwie kilku godzin jazdy, musieli się udać okrężną drogą — przez Polskę, Białoruś i Moskwę, a droga z powrotem była nawet jeszcze dłuższa, bo Białoruś nie wpuściła ich na swoje terytorium i musieli przejechać przez Łotwę. Ich 15-dniowa podróż liczyła 8100 kilometrów.

– Kiedy zobaczyłam, że Lilia biegnie w moją stronę, oboje płakałyśmy. Czułam się tak, jakbym miała na sobie trzy worki kamieni, które w jednej sekundzie spadły – mówi Tetiana Włajko, opowiadając o pierwszym po prawie pięciu miesiącach spotkaniu z córką.

Jednak takie sytuacje nadal są rzadkie. Według Herasymczuk, do tej pory udało się odzyskać tylko 307 dzieci, z czego część została wymieniona na jeńców wojennych, a 164 uratowała organizacja Save Ukraine. Podczas ostatniej misji jej kierowca został aresztowany na Białorusi.

pp/belsat.eu wg PAP

Aktualności