“Będziemy bić się do końca, ale prosimy o pomoc!”. Rozmowa z wolontariuszką z Ukrainy


Wolontariuszka Iryna Kyselowa z miejscowości Biała Cerkiew, 70 km na południe od Kijowa, zwróciła się do Biełsatu z prośbą o jak najszersze rozpowszechnianie informacji o tym, co dzieje się na Ukrainie. Kobieta mówi, że Ukraińcy są gotowi walczyć do ostatniego, ale żeby pokonać “rosyjskiego niedźwiedzia”, potrzebują pomocy innych krajów. A przede wszystkim – fizycznej interwencji Zachodu.

Iryna Kyselowa w 2014 roku walczyła na Euromajdanie. Zdjęcie z ulicy Instytuckiej w Kijowie, 18.02.2014 r. z prywatnego archiwum Iryny Kyselowej

“Obudziłam córkę i powiedziałam jej, że się zaczęło. Wojna”

Iryna Kyselowa ma 40 lat, jest matką trójki dzieci, z których najmłodsze ma pięć miesięcy. Była nauczycielka języka angielskiego i hiszpańskiego na uniwersytecie, prowadzi również własną firmę. Od początku wojny jest wolontariuszką: zbiera żywność, lekarstwa i wykonuje inne prace. Pani Iryna określa siebie jako przedstawicielkę frontu informacyjnego: rozpowszechnia informacje o sytuacji na Ukrainie i walczy z fałszywymi wiadomościami.

Z wojną zetknęła się już w 2014 roku. W tamtym czasie jeździła do Donbasu jako wolontariuszka – przywoziła lekarstwa i żywność. Dla niej wojna Rosji z Ukrainą rozpoczęła się właśnie wtedy, więc atak 24 lutego nie był dla niej szokiem, choć “jak każdy początek wojny, był niespodziewany”.

– O 5.00 rano obudziło się dziecko, nakarmiłam je i poszłam spać – wspomina Iryna. – O 5:15 nastąpił wybuch. Dużo ich słyszałam w Donbasie, więc znam ten dźwięk. Wstałam, podeszłam do okna – myślałam, że mi się to przyśniło. Rozejrzałam się – żadnego dymu, żadnych błysków. Ale potem nastąpił drugi taki sam wybuch. Zrozumiałam, że to nie sen.

Teren wokół kijowskiej wieży telewizyjnej po bombardowaniu. Kijów, 2 marca 2022 r.
Zdj. MP/belsat.eu

Pani Iryna obudziła swoją najstarszą córkę.

– Powiedziałam, że zaczęło się to, czego się obawialiśmy. Wojna – mówi wolontariuszka. – Potem nastąpiły jeszcze dwie eksplozje. Następnie zostaliśmy ostrzelani rakietami. Zaczęliśmy się pakować, ale wyruszyliśmy dopiero następnego dnia.

“Kilka razy w ciągu dnia i w nocy chowamy się w piwnicy”

Pani Iryna wraz z rodziną pojechała odwiedzić kuzyna we wsi położonej osiem kilometrów od Białej Cerkwi. Pojechała tam ze względu na dzieci, które bardzo bały się zostać w mieście po atakach rakietowych. Rodzina kuzyna, do którego pojechali, również ma troje dzieci. Przyjechał również brat kuzyna z żoną i córką, a także z matką i teściową. W sumie, jak mówi Pani Iryna, w domu mieszka obecnie 18 osób. Rodzice wolontariuszki i jej mąż pozostają w Białej Cerkwi.

Wolontariuszka zaznacza jednak, że w wiosce nie ma całkowitego spokoju:

– Alarmy przeciwlotnicze zdarzają się także w naszej wiosce. Pod domem jest piwnica. Schodzimy tam kilka razy w ciągu dnia i w nocy.

Wywiad
“Centrum miasta to same ruiny”. Jak żyje Charków pod rosyjskim ostrzałem
2022.03.04 22:06

Iryna mówi, że odczuwała względny spokój do czasu, gdy jej najmłodsze dziecko zachorowało i przez kilka dni miało gorączkę.

– W mieście zaczęły się problemy z zaopatrzeniem w żywność i leki – mówi. – Oczywiście walczymy, szukamy sposobów. Ale jak długo tak pociągniemy? Zdałam sobie sprawę, że zaczynam się denerwować.

“Bałam się w Donbasie, teraz już się nie boję”

Od początku wojny Iryna angażuje się w dobrze jej znaną pracę wolontariuszy. Kiedy dziecko nie było chore, jeździła do miasta i tam niosła pomoc:

– Razem z koleżankami zbieramy żywność, leki, gotujemy i zawozimy gorące posiłki do naszej brygady wojskowej i obrony terytorialnej, wyplatamy siatki, zbieramy pieniądze, ostatnio zakupiliśmy krótkofalówki. Nie boję się. W 2014 roku w Donbasie trochę się bałam. Ale teraz już się nie boję. Wręcz przeciwnie, razem z innymi wolontariuszami i wojskiem czuję się bezpieczniej. Z nimi nawet czołg nie jest straszny. O wiele straszniej jest, gdy siedzisz w domu i czytasz wiadomości. Robię więc to, co mogę, co zależy ode mnie, a to daje mi spokój i pewność siebie.

Następstwa ostrzałów okolic Doniecka. Nie wiadomo, kto dokładnie ostrzelał tereny kontrolowane przez separatystów: obie strony wzajemnie się oskarżają. 28 lutego 2022 r.
Zdj. Stringer/belsat.eu

Kiedy dziecko zachorowało i wyjazdy do miasta stały się niemożliwe, pani Iryna postanowiła pomagać z domu: brać udział w wojnie informacyjnej. Rozpowszechnia informacje, kontaktuje się z dziennikarzami i pomaga w walce z fake newsami.

– Nazywamy się oddziałami informacyjnymi. Naszą misją jest przekazywanie światu informacji o Ukrainie – mówi pani Iryna. – Ponadto weryfikujemy dane, a także różne inicjatywy. Na przykład niedawno ukazało się ogłoszenie od dziewczyny: “Dostarczam leki z zagranicy”. Dzwonię, ale nikt nie odbiera. Okazało się, że w ten sposób zaczynają zbierać dane o nas, wolontariuszach.

“Zmieńcie teksty na plakatach, wezwijcie świat do interwencji w tej wojnie”

Pani Iryna mówi, że w Białej Cerkwii nie ma paniki. Nadal dostępna jest żywność i leki, choć występują pewne braki. Na wsi jest łatwiej, bo tam wszystko jest własne. 1 marca wystąpił problem z ogrzewaniem, ale szybko go usunięto.

Jak podkreśla pani Iryna, wszyscy sobie pomagają i robią, co w ich mocy.

– Teraz po prostu nie ma ludzi obojętnych. Są nawet firmy, które rozdają darmowe jedzenie. Na przykład mamy gospodarstwo mleczarskie: rozdają mleko za darmo, ponieważ zdają sobie sprawę, że jeśli przyjadą Rosjanie, to na pewno zostaną z niczym. A tak przynajmniej oddadzą swoim.

Protest antywojenny w Wilnie. 27 lutego 2022 r. Zdjęcię: KK/belsat.eu

Kobieta jest bardzo wdzięczna innym krajom za pomoc humanitarną i opiekę nad uchodźcami, ale twierdzi, że to nie wystarcza:

– Apeluję do tych, którzy wychodzą na protesty w innych krajach: zmieńcie tekst na plakatach. Wezwij inne kraje do fizycznej interwencji w tej wojnie. Potrzebujemy broni i ludzi. Niech pomogą nam w walce. Wszyscy idziemy na wojnę. Ja też mogę walczyć, chociaż nie umiem strzelać. Chcę podkreślić: nie ma paniki, nie boimy się. Ludzie wychodzą na czołgi bez broni, nawet na terytoriach okupowanych.

Pani Iryna mówi, że cała Ukraina w końcu czeka nie na słowa z Zachodu, ale na czyny – całkowite zamknięcie nieba nad Ukrainą, zaangażowanie wojskowe:

– Mają po prostu więcej ludzi, znacznie więcej niż na Ukrainie. Putin nie ma litości dla swojej armii, jest gotów zasłać trupami drogę do Kijowa. Jaka jest ich filozofia? Kobiety jeszcze urodzą. Broń, którą zaczęli nam dostarczać, jest wspaniała. Potrzebujemy jednak ludzi, którzy będą z niej strzelać. Apeluję do krajów Zachodu: pomóżcie nam w tym!

“Piszemy historię naszego kraju i jestem szczęśliwa, że los dał mi tę możliwość”

Zapytaliśmy panią Irynę o postawę i oczekiwania Ukraińców wobec Białorusinów w tej wojnie. Wolontariuszka odpowiedziała, że osobiście nie żywi żadnej nienawiści, ale rozumie postawę Ukraińców, ponieważ z terytorium Białorusi nadciągają wojska, stamtąd ostrzeliwana jest Ukraina.

– To nie jest nienawiść, to jest gniew: zarówno wobec Rosjan, którzy siedzą w domach i się nie buntują, jak i wobec Białorusinów. Dlaczego siedzicie i nic nie robicie? – pyta Ukrainka. – A jednocześnie współczuję tym ludziom, którzy nie mogą bronić siebie, swojej ziemi. Trudno mi to zrozumieć, ponieważ otaczają mnie inni ludzie. I ja jestem inna. Gdy będą się wdzierać do mojego domu, będę go bronić.

Teren wokół kijowskiej wieży telewizyjnej po bombardowaniu. Kijów, 2 marca 2022 r.
Zdj. MP/belsat.eu

Pani Iryna widzi nienawiść ze strony Rosjan i mówi, że nigdy nie przestaje jej to zadziwiać:

– Wygląda na to, że gdyby mogli, zmietliby nas, Ukraińców, z powierzchni ziemi. Nie rozumiem, dlaczego bije od nich tyle nienawiści. Jak oni mogą nas tak cynicznie bombardować! Wolontariusze z północy piszą do mnie, że tam każą się ukryć wszystkim mieszkańcom domów przy drogach, bo jak przyjdą Rosjanie, to po prostu zaczną strzelać do domów, bojąc się, żeby ich nie obrzucili koktajlami Mołotowa. Jak tak w ogóle można?

Wolontariuszka podkreśla, że nie zamierza wyjeżdżać z Ukrainy:

– Dla mnie moja ojczyzna zawsze była najlepszym miejscem. Chciałam tu wrócić z zagranicy. Mimo że mamy problemy, nie wszystko jest idealne, jeśli chodzi o pracę, drogi. Ale z czasem to wszystko naprawimy. Budowanie naszego kraju jest pasjonujące, tak jak budowanie własnego domu. A zwłaszcza teraz piszemy historię naszego kraju. Cieszę się, że dane mi było bronić mojego kraju w tym historycznym momencie, o którym nasze dzieci i wnuki będą mogły czytać w podręcznikach.

Jak podkreśla wolontariuszka, dla wielu osób obecny atak Rosji na Ukrainę nie jest zaskoczeniem, ponieważ walka o niepodległość trwa od 2013 roku, od czasu Majdanu. Pani Iryna jest przekonana, że Ukraina się utrzyma, ponieważ wszyscy – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – są gotowi do walki. Jednak teraz, bardziej niż kiedykolwiek, Ukraińcy potrzebują uwagi i pomocy ze strony świata.

Reportaż
Staliśmy się narodem, w klasycznym rozumieniu. Reportaż z Kijowa
2022.03.04 18:40

Hanna Hanczar, ksz/belsat.eu

Aktualności