Grupa mężczyzn i dzieci wzięła udział w kolejnym wiecu przed centrum logistycznym Bruzgi. W obozie dla migrantów z Bliskiego Wschodu pod Grodnem przebywa ponad tysiąc osób pod stałą obserwacją białoruskich służb bezpieczeństwa, “cywili” i uzbrojonych “zielonych ludzików” bez oznaczeń wojskowych.
Demonstracja odbyła się za płotem, po drugiej stronie którego chodzą ludzie w mundurach wojskowych. „Przyjechaliśmy po lepsze życie”, „Nie możemy wrócić do Iraku”, „W Kurdystanie nie mamy wolności” – migranci trzymali kilka „zestawów” transparentów z podobnymi hasłami.
Nie wiadomo, czy akcja ta została usankcjonowana przez władze białoruskie. Jednak, podobnie jak w przypadku poprzednich manifestacji w Bruzgach, nie została ona rozproszona. Według białoruskich mediów, służby bezpieczeństwa jedynie pilnowały porządku.
Kolejny lot ewakuacyjny do Irbilu, stolicy irackiego regionu Kurdystanu, zaplanowano na dziś na 15:45. Na 5 grudnia zaplanowano również lot do Bagdadu. Według białoruskich źródeł, na lotnisku w Mińsku na ewakuację oczekuje 580 osób.
Rosyjska Nowaja Gazieta poinformowała tymczasem, że skontaktowali się z nią syryjscy migranci przebywający na granicy białorusko-polskiej. Opowiedzieli, że do obozu przyszło dwóch mężczyzn (jeden w mundurze wojskowym, drugi w cywilu), którzy powiedzieli, że dają migrantom trzy dni na wyjazd do Polski, w przeciwnym razie zostaną wysłani do Syrii.
Jak podaje rosyjski dziennik, w Bruzgach pozostało około 1400 osób, głównie Kurdów z Iraku i Syrii.
Jak nieoficjalnie dowiedział się Biełsat, kilkadziesiąt osób wyglądających na migrantów jest przetrzymywanych w grodzieńskim areszcie śledczym. Nasi korespondenci ustalili, że większość pomieszczeń na pierwszym piętrze aresztu śledczego przy ul. Gaja w Grodnie zajmują osoby pochodzące z Syrii, Iranu i Senegalu. Prawdopodobnie to migranci. Nie wiadomo, z jakiego powodu są tam przetrzymywani, ani jakich przestępstw się dopuścili. Być może zabrakło im pieniędzy na powrót do domu.
Media państwowe nie podają żadnych informacji na temat zatrzymania migrantów. W październiku miał miejsce jedyny taki potwierdzony incydent: 24 Irakijczyków zostało zatrzymanych w pobliżu akademika „Sarmatia” w centrum Grodna. Przewieziono ich na posterunek milicji. Później służba prasowa milicji oświadczyła, że obywatele Iraku zostali odesłani do ojczyzny, ponieważ nie mieli dokumentów potwierdzających legalność ich pobytu na Białorusi.
Masowy napływ migrantów z Bliskiego Wschodu do Grodna i rejonów przygranicznych rozpoczął się w lipcu. Często grupy 10-20 osób pojawiały się w centrum miasta, na dworcach kolejowych i przy hotelach. Znanych jest wiele przypadków, gdy osoby te prosiły miejscowych o wezwanie taksówki – nazywali siebie turystami i zazwyczaj zamawiały kursy do przygranicznych miasteczek.
aa, lp/ belsat.eu