Wydarzenia ostatnich tygodni na Wschodzie podsumowuje Tomasz Grzywaczewski z portalu Kresy24.pl.
Wideo: kresy24.pl
Kreml kolejny raz wymachuje gazowym pistoletem, strasząc tym razem już nie tylko Europę Środkową i Wschodnią, ale całą Unię Europejską, w cieniu wyborów samorządowych do Gruzji wraca były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili i natychmiast zostaje aresztowany, a my patrząc na Mołdawię zmagającą się z gazowym kryzysem, wyruszamy w podróż po polskich śladach w Besarabii.
Kiszyniów na kilka dni wprowadził stan wyjątkowy w energetyce w wyniku gazowego szantażu Moskwy. Jednocześnie Polska stała się pierwszym krajem w historii, który dostarczył do Mołdawii inny gaz niż ten rosyjski. Jednak tym razem kryzys energetyczny sięga znacznie dalej na zachód. Z wysokimi cenami i potencjalnymi niedoborami błękitnego paliwa mierzą się wszyscy od Madrytu po Berlin. Gazowy pistolet Kremla został wycelowany w samo serce Unii Europejskiej.
– Prezydent Putin próbuje przedstawić siebie nie jako szantażystę, ale przeciwnie jako rycerza, który na białym gazowym koniu przybywa z odsieczą Europie stojącej w obliczu problemów energetycznych. Nie wątpliwie Mokwa liczy na długą, mroźną i surową zimę a jak wiemy z historii już nie raz ciężkie zimy przychodziły w sukurs rosyjskiej polityce.
W Gruzji wybory samorządowe w pierwszej i drugiej turze wygrywa rządząca partia Gruzińskie Marzenie deklasując Zjednoczony Ruch Narodowy związany z byłym prezydentem Micheilem Saakaszwilim. Sam Saakaszwili po latach życia na obczyźnie wraca do swojej ojczyzny i prosto z lotniska trafia do więzienia, gdzie ogłasza głodówkę. Czy to koniec jednego z najbardziej kontrowersyjnych wschodnioeuropejskich polityków czy dopiero początek jego powrotu do władzy?
– Saakaszwili miał nadzieję, że uda mu się na fali poparcia swoich zwolenników doprowadzić do politycznego przesilenia w Gruzji. Chyba jednak w tym przypadku przeszarżował i to szczególnie licząc na poparcie Europy Zachodniej i USA. To sytuacja paradoksalna, bo przecież na wsparcie zachodnich sojuszników liczył również w roku 2008, wierząc, że Stany Zjednoczone uratują Gruzję przed rosyjską agresją i bardzo mocno się wtedy rozczarował.
Kryzys energetyczny i wielka polityka to jedno, ale najważniejsi są ludzie. Tym razem zabieramy w podróż śladami polskich śladów w Mołdawii od bitwy pod Cecorą, przez stolicę Polaków w Besarabii, czyli Bielce aż po wioskę Styrcza nazywaną „mołdawską Warszawką”.
– To jest kraj niezwykle gościnnych i przyjaznych ludzi, gdzie ja czułem się jak w domu. Przez położoną na północy Mołdawii wioskę Tyrnowa płynie rzeka i mieszkańcy mawiają, że po jednej stronie mieszkają Mołdawianie a po drugiej kto? Lachy! I bycie Lachem w Besarabii brzmi po prostu dumnie!
Dla belsat.eu Tomasz Grzywaczewski/kresy24.pl