Od „meliny” do symbolu tortur i zbrodni białoruskich funkcjonariuszy. Co kryje się za murami aresztu przy Akreścina


W Mińsku przy ulicy nazwanej на cześć radzieckiego pilota Barysa Akreścina, znajduje się najbardziej znany areszt śledczy na Białorusi. Miejsce to po protestach z 2020 roku zaczęło jednoznacznie kojarzyć się z przemocą i zbrodniami popełnianymi na Białorusinach przez organy ścigania. O tym, w jakich warunkach przetrzymywani są tam więźniowie polityczni i jak miejsce zyskało miano symbolu powyborczych tortur opowiadamy w kolejnym reportażu z cyklu Zona.bel.

W areszcie tymczasowym i śledczym przy ulicy Akreścina często swoje kary odbywają osoby zatrzymane z artykułów politycznych. Było to jedno z głównych miejsc, do których w sierpniu 2020 roku zabierano pokojowo protestujących mieszkańców Mińska.

Napis “Faszyści” na ścianie aresztu przy ulicy Akrescina w Mińsku. 2020 rok.
Zdj. belsat.eu

Warunki: od „meliny” do bardzo taniego hostelu

Areszt na Akreścina nigdy nie słynął z dobrych warunków. W połowie lat 90. potocznie nazywano go „meliną”. W tym czasie po celach biegały szczury i w całym budynku panował nieznośny odór. Nie było tam łóżek, materacy ani pościeli, a zamiast tego tylko gołe drewniane deski, tzw. „scena”, na której zatrzymani spali w tym, co mieli na sobie w momencie zatrzymania. Toalet była dziurа w podłodze.

Reportaż
“Okno to trzy warstwy zbrojonego szkła i rura wentylacyjna”. Były więzień polityczny o więzieniu nr 4 w Mohylewie
2022.05.15 13:47

Trafiały tam zazwyczaj osoby uzależnione od alkoholu i bezdomni, a także działacze społeczni i polityczni. W połowie lat 2000 obok aresztu tymczasowego wybudowano areszt śledczy, który przeznaczony był dla osób podejrzanych o przestępstwo.

Warunki dla zatrzymanych zaczęły się nieco poprawiać w 2012 roku, kiedy to budynek został wyremontowany. W 2015 roku pojawiły się piętrowe łóżka, materace i czyste cele pomalowane na jadowitożółty kolor. Zatrzymani mówili jednak o zimnie, brudnej pościeli, złej wentylacji i braku środków higienicznych. Toalety nie zostały zmienione, a w celach stale pali się światło, które nie jest wyłączane nawet w nocy.

Grafika: De Los / belsat.eu

Zatrzymanym zabierane są długopisy i ołówki, cele są przeszukiwane, skrócono czas na ćwiczenia na świeżym powietrzu, nie dopuszcza się adwokatów do zatrzymanych. Bezdomni są umieszczani z więźniami politycznymi.

– Do Akreścina przywieziono nas późno wieczorem z mińskiej Komendy Dzielnicy Maskouski Rajon. Zapadły mi w pamięć puste ściany i betonowy płot zaczynający się tuż za bramą. Kazano nam wejść do łaźni aresztu, gdzie było kilka „szklanek”: to wąskie cele przeznaczone dla jednej, maksymalnie dwóch osób. Przydzielono nas do tych „szklanek” i upychano jak sardynki w puszce, po pięć osób na raz. Staliśmy, nie można było się ruszyć. Po 20 minutach przeniesiono mnie do innej, bardziej przestronnej „szklanki”; staliśmy tam przez godzinę. Zauważyłem napis „Żywie Biełaruś!”, który był wykonany w taki sposób, że nie mogli go zobaczyć strażnicy otwierający drzwi – wspomina Siarhiej (imię zmienione), który we wrześniu 2020 roku trafił do Akreścina.

Reportaż
„Polityczni dyktują tu zasady”. Jakie warunki panują w mińskim areszcie śledczym przy ul. Waładarskiego
2022.09.29 14:28

W tym czasie przemoc i tortury powyborczego sierpnia już się skończyły, a nowe tortury chlorem i przepełnianiem cel jeszcze się nie zaczęły.

– Ze „szklanki” wywołują do przeszukania. Sprawdzają rzeczy, ubrania. Trzeba się rozebrać, zdjąć spodnie, spuścić bieliznę i przykucnąć. Dla niektórych może się to wydać krępujące, ale to zwykłe przeszukanie w takich miejscach. Przyjąłem to ze spokojem. Po rewizji wsadzają z powrotem do „szklanki” – trzeba stać i czekać, aż cała twoja grupa zostanie przeszukana. Potem wyprowadzili nas na korytarz, postawili pod ścianą i zabrali nasze rzeczy. Około trzeciej w nocy wydali nam pościel i wysłali do cel – opowiada.

Cele w areszcie śledczym różnią się od tych w tymczasowym: są szersze, w formie trapezu, wszystko jest z drewna – ławki, piętrowe prycze, stół.

– Cela w areszcie śledczym przypominała mi stary drewniany dom, z którego wyniesiono wszystkie meble, zostały tylko prycze, ławki i coś w rodzaju szafy. Przed wejściem zdjęliśmy buty i zostawiliśmy je na zewnątrz, zakładając gumowe kapcie. Zażartowałem też, że to wszystko wygląda jak bardzo tani hostel. Rano przynosili jedzenie: kaszę jęczmienną, herbatę w aluminiowych kubkach – właściwie była to barwiona słodka woda. Od razu przypomniało mi się przedszkole. Ale to był wrzesień 2020, po sierpniu, ale przed koszmarem, który zaczął się później, kiedy do jednej „szklanki” upychano 20 osób, a podłogę w celi zalewano chlorem – mówi Siarhiej.

Historie
„Ciągłe oczekiwanie na podstęp i poczucie zagrożenia”. Życie w kolonii karnej nr 15 w Mohylewie
2022.02.08 07:31

Cele w areszcie tymczasowym, do których trafiają osoby z wyrokiem kilkunastu dni pozbawienia wolności, wyposażone są w piętrowe metalowe łóżka z kratami, na których umieszcza się materac. Materac jest cienki, więc wciąż czuć metal.

– Budzisz się rano i ciało cię boli od leżenia na metalu. Ale wtedy, dzięki Bogu, było przynajmniej kilka materacy. Nie wyobrażam sobie jak ludzie śpią bez materacy. Mogliśmy wejść na wyższe piętro pryczy i wyjrzeć przez okno. Nazywaliśmy to „oglądaniem telewizji”. Mogliśmy zobaczyć kawałek dzielnicy Michałowa, patrzyliśmy na domy w oddali. Mieliśmy też widok na bramę wjazdową do Akreścina, widzieliśmy wjeżdżające na teren aresztu więźniarki. Wtedy jeszcze w niedziele odbywały się marsze, a my siedzieliśmy i liczyliśmy, ile więźniarek wjeżdża przez bramę. Podsłuchiwaliśmy rozmowy między milicjantami a pracownikami aresztu, gdy przywozili ludzi. Nietrudno było to usłyszeć, zwłaszcza wieczorami – wspomina nasz rozmówca.

Grafika: De Los / belsat.eu

W celi między pryczami stał drewniany stół przykręcony do podłogi, a obok niego ławki. Przy drzwiach znajdowała się szafka, do której można było włożyć książki, jakieś rzeczy i jedzenie z paczek od bliskich. Do tego umywalka, a pod nią wiadro i miotła, żeby można było posprzątać.

– W celi była też „ubikacja” – ze schodkami, trochę ogrodzona, z drzwiami, za którymi można się schować. Nie mieliśmy prysznica, więc nabieraliśmy ciepłą wodę z kranu do butelek, wchodziliśmy za drzwi i myliśmy się. Korytarze były pomalowane na ładny niebieski kolor, a cele na żółty. Siedząc w celi człowiek się przyzwyczaja. Kiedy wychodzi się na korytarz podczas porannego przeszukiwania, oczy mogą wreszcie odpocząć – mówi Siarhiej.

Osadzeni

W areszcie przy Akreścina Siarhiej siedział z ciekawymi, porządnymi ludźmi, z którymi było o czym porozmawiać. Już wtedy jednak w niektórych celach z więźniami politycznymi zaczęto umieszczać bezdomnych i alkoholików.

– Siedziało ze mną kilka naprawdę miłych osób. Pierwszego dnia w areszcie śledczym byłem w celi z dyrektorem jednego z oddziałów Alfa Banku, a także historykiem z Akademii Nauk, który badał okresy Rzeczpospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Widziałem niedawno, jak ten właśnie historyk przemawiał na konferencji historycznej w Kownie. Siedział z nami także zupełnie przypadkowy mężczyzna, który został zatrzymany, gdy poszedł oglądać piłkę nożną z kolegą. Był taki mężczyzna, który został „zgarnięty” na Malinawce (dzielnica Mińska – belsat.eu), zabrali go od ciężarnej żony i dziecka. Bardzo się martwił, że wkrótce ma urodzić i będzie się o niego bać.

Reportaż
Więzienie w Żodzinie – to tu karę odbywają więźniowie polityczni i skazani na dożywocie
2022.07.24 17:51

Po procesie, gdy przeniesiono mnie do aresztu tymczasowego, siedział ze mną syn mera Witebska, informatyk, w celi pisał wiersze. Mówił: daj mi słowa, a ja napiszę z nich wiersz. Wkrótce jego ojciec stracił pracę. Był też człowiek, który trafił do nas przypadkiem, nazwaliśmy go Mario – nosił niebieski kombinezon budowlany, jak postać z gry. Montował komuś kuchnię, wyszedł z bloku do samochodu i złapali go w pobliżu klatki. Dostał 14 dni aresztu. Nie miał na sobie żadnego innego ubrania poza kombinezonem. Kiedy zgarniają cię na komisariat, zabierają ci sznurówki. Kazano mu odciąć paski od kombinezonu. Dostawaliśmy chleb w torebkach celofanowych, więc z tych torebek zrobił sobie paski. Chodził tak, aż żona przekazała mu jakieś inne ubranie.

Był jeszcze motocyklista. Został zatrzymany i wepchnięto go do radiowozu. Jego koledzy, inni motocykliści, chcieli go „uwolnić” i zaczęli stukać w ten samochód. W efekcie wszyscy zostali zatrzymani i wobec jego znajomych wszczęto postępowanie. Zabrali go na posterunek milicji i umieścili w „szklance”, gdzie był przetrzymywany przez kilka dni bez jedzenia; wolno mu było jedynie chodzić do łazienki i pić wodę z kranu. Sąd dał mu 15 dni aresztu i przeniósł go do Akreścina – mówi Siarhiej o swoich kolegach z celi.

Grafika: De Los / belsat.eu

Epicentrum tortur i przemocy

Po wyborach prezydenckich 9 sierpnia 2020 roku areszt na Akreścinia stał się znany na całym świecie, zyskując opinię najstraszniejszego na Białorusi. Osoby zatrzymane podczas protestów po zwolnieniu opowiadały o przemocy, nadużyciach i torturach, nieludzkich warunkach przetrzymywania. Na przykład w czteroosobowej celi zamykano 30, a czasem 75 osób. Zatrzymani nie otrzymywali jedzenia ani wody, nie udzielono im też pomocy medycznej. Zatrzymanych zmuszano do składania zeznań przeciwko samym sobie, bito pałkami, pozbawiono kontaktu ze światem zewnętrznym. Wiadomo o przypadku, gdy po pobiciu przez strażników, 33-letni mężczyzna musiał odbyć kilka operacji nogi, założono mu 30 szwów. W nocy z 13 na 14 sierpnia 2020 roku krewni osób przetrzymywanych na Akreścina nagrali odgłosy nieustannego bicia, które było wyraźnie słychać na zewnątrz. Na nagraniach słychać głosy ludzi, którzy krzyczą z bólu i błagają o litość. W ciągu pięciu gorących sierpniowych dni bezpośrednio po wyborach przez areszt tymczasowy przystosowany dla 110 osób przewinęło się ich około trzech tysięcy.

Iwan został zatrzymany 10 sierpnia i przywieziony do Akreścina około godziny 22. Jak mówi, początkowo w ośmioosobowej celi było 51 osób. Po nim do celi trafiło kolejnych 13 osób. Trzymano ich tam przez trzy dni. Cela miała dwa okienka, które można było otworzyć na dosłownie trzy centymetry. Było jeszcze okienko w drzwiach.

– W celi było około 30 stopni. W ciągu trzech dni nakarmiono nas tylko dwa razy. Dostaliśmy po dwie łyżki kaszy jęczmiennej z wodą i 5-10 woreczków chleba do podziału na wszystkich. W nocy ludzie spali w stosach na całej długości. Gdy było nas w celi 64, spaliśmy na zmianę, bo nie można było nawet usiąść. Od czasu do czasu wyprowadzali nas na dziedziniec, kazali kłaść się twarzą do ziemi. W takiej pozycji mieliśmy leżeć około godziny, od czasu do czasu nas bili – wspomina Iwan.

Raport
Wilcze Nory. Jak najcięższa kolonia dla narkomanów została więzieniem politycznym
2022.06.01 15:49

Inna z naszych rozmówczyń, 20-letnia dziewczyna, przeszła przez areszt na Akreścina w sierpniu 2020 roku.

– Byłam w dwuosobowej celi, do której wepchnięto 17 osób. Okna były zamknięte, było duszno. Nie było zlewu, tylko kran wystający ze ściany i pojemnik na śmieci, do którego spływała woda. Nie przyjmowali od bliskich paczek dla nas, tylko papier toaletowy, którego obsługa nam żałowała, bo było nas aż 17 i małe kawałki mydła, których próbowałyśmy użyć do umycia się. Podpaski były rozdawane przez lekarza w ograniczonej ilości. Nie było pryszniców, nie było spacerów. Do mycia się używałyśmy butelek z wodą. Strażnicy na Akreścina nie traktowali nas jak ludzi, obrażali nas i poniżali. Wielu zatrzymanych bito, zwłaszcza chłopaków – opowiada.

Grafika: De Los / belsat.eu

Karcer w areszcie przy Akreścina to małe pomieszczenie dla jednej osoby, w którym upychano 8-10 osób. Podłoga tam była wyłożona kafelkami, więc była zbyt zimna, by na niej siedzieć lub spać, zwłaszcza jesienią i zimą. 

– W naszej czteroosobowej celi było 20 osób. Zajmowaliśmy miejsce wszędzie: na pryczach, na podłodze, pod pryczami, na stole i pod nim, na szafce. Podłoga była drewniana, więc wygodniej było spać na niej niż na piętrowych pryczach – metalowych prętach bez pościeli i materacy; leżenie na nich było torturą. Byłem w stanie spać na takiej pryczy tylko przez kilka godzin, potem przeniosłem się na podłogę. Budzono nas dwa razy w nocy na apele, o godzinie drugiej i czwartej – opowiada inny z naszych rozmówców, który trafił do Akreścina w lutym 2021 roku.

W kwietniu 2021 roku przemoc na Akreścina wciąż trwała: byli więźniowie mówią o regularnych torturach: podłogi cel polewano chlorem i odcinano dopływ powietrza. Na przykład szef opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Mikałaj Kazłou trafił do szpitala w wyniku zatrucia chlorem.

Historia
Od powstańców do przeciwników Łukaszenki. Historia więzienia w Grodnie
2022.05.19 16:40

„Tradycje” na Akreścina utrzymują się do dziś: więźniowie polityczni są pozbawieni możliwości otrzymania paczek od bliskich, pościeli, materacy i poduszek, prysznicy, cele są przepełnione, personel znęca się nad zatrzymanymi fizyczne. Jednak zwykłe osoby zatrzymane nie podlegają takim środkom.

Do tej pory nie wszczęto przeciwko administracji ani personelowi aresztu żadnego postępowania karnego w sprawie torturowania zatrzymanych.

Zona.bel – projekt Biełsatu, który koncentruje się na warunkach, w jakich przetrzymywani są więźniowie polityczni. Więzienia, kolonie, areszty śledcze, areszty tymczasowe – tam całe dnie, miesiące i lata spędzają ci, którzy bezprawnie trafili za kratki. Dziennikarze nie mogą pokazać od środka, jak wygląda życie za kratami, ale z pomocą tych, którzy już odsiedzieli swoje wyroki, możemy opowiedzieć o wyzwaniach, z jakimi mierzyć się muszą tysiące Białorusinów.

Sasza Homan, ksz/ belsat.eu

Aktualności