Miedwiediew, najlepszy aktor w teatrze Putina

Dmitrij Miedwiediew nie zmienił się nagle z gołębia w jastrzębia, bo zwariował. Były prezydent po prostu gra swoją życiową rolę przybocznego Putina.

Wczoraj prezydent Joe Biden powiedział, że jego administracja jest gotowa do negocjowania nowego traktatu rozbrojeniowego, który miałby zastąpić wygasający w 2026 roku New START. „Miesiąc temu napisałem, że kwestia rozbrojenia jest skrajnie ważna dla Amerykanów i wiedziałem, że przypełzną z tym tematem. No i przypełzli” – tak skomentował inicjatywę Bidena Dmitrij Miedwiediew na swoim profilu w Telegramie. Dodając, że dziś sytuacja światowego bezpieczeństwa jest gorsza niż w czasach zimnej wojny i nie Rosja jest temu winna.

Były prezydent i premier Rosji, a obecny wiceszef kremlowskiej Rady Bezpieczeństwa nie jest jakimś tam nie trzymającym na wodzy języka publicystą. Nie jest też politycznym nowicjuszem, który za pomocą ostrego języka i ostentacyjnego radykalizmu w sieci chce, by go zauważono. Miedwiediew to jeden z najbliższych zauszników Władimira Putina. Ktoś, komu Putin zaufał na tyle, że pozwolił mu od 2008 do 2012 roku pełnić funkcję prezydenta. Ktoś, kto nadal jest w najbliższym kręgu decyzyjnym rosyjskiej władzy. Miedwiediew najpierw grał rolę liberała, w którym Zachód swego czasu pokładał nadzieje. Teraz jednak stał się głosem Kremla. Bardziej radykalnym od głosu samego Putina.

Pluszowy jastrząb

Paramilitarna sfora, europejska ciotka Ursula (to o przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen), masochiści z Brukseli, drańskie władze z Warszawy, europejskie imbecyle, skarłowaciała narośl technokratów, dziwny dziadek z demencją z Ameryki (to o Joe Bidenie) – to tylko garść epitetów, którymi od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę Dmitrij Miedwiediew obdarza świat zachodni i jego przywódców. Nie jest to retoryka godna byłego prezydenta, premiera i obecnie ważnego urzędnika zajmującego się bezpieczeństwem. Każde słowo Miedwiediewa jest dokładnie analizowane przez zachodnie rządy, odzierane z agresywnej bufonady i odczytywane, jako zawoalowany przekaz. Jeśli dobrze przyjrzeć się „publicystyce” Miedwiediewa to jej ewolucja zaczęła się długo przed początkiem wojny Rosji z Ukrainą. Były prezydent podjął się roli alternatywnego rzecznika Kremla. Pozycja wiceszefa Rady Bezpieczeństwa i zausznika Putina uwiarygadnia dodatkowo jego twórczość publicystyczną.

Wiadomości
Miedwiediew żąda przywrócenia ZSRR?
2022.08.02 12:38

Na początku 2021 roku, tuż po wyborach w USA, Miedwiediew opublikował artykuł pt. „Ameryka 2.0. Po wyborach”. Zachodnia prasa wzięła go za dobry znak, bo były rosyjski prezydent nie wykluczał w nim współpracy z nową ekipą Joe Bidena. W rzeczywistości tekst był wykładnią dobrze znanych rosyjskich pretensji wobec USA. Podważał wiarygodność amerykańskiej demokracji i kwestionował przywództwo USA w świecie. Była to próbka języka i logiki, które dziś są fundamentem kremlowskiej narracji. Fakt, że te tezy nie są nowe, uśpił pewnie komentatorów. Jesienią ubiegłego roku Miedwiediew publikuje kolejny artykuł. Tym razem o Ukrainie. Ten tekst był dużo bardziej radykalny i podważał w ogóle prawo Ukrainy do niepodległości oraz odbierał władzy w Kijowie legitymizację. Z dzisiejszej perspektywy jasne jest, że tekst Miedwiediewa nie był proroctwem, ale elementem drobiazgowo rozpisanego planu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Niemal identyczną retoryką jakiej użył wtedy były prezydent, posłużył się potem Putin, uzasadniając atak na Ukrainę. Pod koniec 2021 roku Miedwiediew opublikował jeszcze jeden publicystyczny komentarz. O pandemii koronawirusa. Tłumaczył w nim potrzebę współpracy międzynarodowej w walce z pandemią. Znowu zwodził, bo jego słowa można by odbierać, jako wyciągniętą rękę. Nic bardziej mylnego.

Tuż po ataku Rosji na Ukrainę przestał już dbać o pozory. Od tego czasu regularnie produkuje kalumnie ciskane na Zachód, Ukrainę, Polskę, USA. Niedawno opublikował mapę Ukrainy po „rozbiorach”, sugerując, że Polska i Rumunia chcą dokonać aneksji zachodnich obwodów tego państwa. Dziś domaga się otwarcie przywrócenia ZSRR. Idea, która przyświecała Putinowi i jego ekipie od początku rządów, teraz za sprawą Miedwiediewa wylewa się już szerokim strumieniem. A któż lepiej by ją legitymizował, jak nie nawrócony kremlowski „liberał”?

Wiadomości
Miedwiediew: Rosji nie można karać za zbrodnie bo ma broń jądrową
2022.07.06 12:02

Na początku czerwca Miedwiediew spróbował wyjaśnić, czemu jego wpisy są teraz tak radykalne.

– Odpowiedź brzmi: nienawidzę ich. To dranie i szumowiny. Chcą naszej śmierci i śmierci Rosji. Póki żyję, zrobię wszystko, żeby zniknęli – wytłumaczył były prezydent, nie precyzując o kogo mu chodzi.

Możemy się domyślać, że o nas: o Zachód i Ukrainę. Ten histeryczny wpis jest pointą metamorfozy, jaką przeszedł Miedwiediew. Polityk, który w wywiadzie dla Kommiersanta w 2012 roku, kiedy kończył prezydenturę i stawał na czele partii władzy Jedna Rosja, nazywany był „miękkim i puszystym” liberałem. Od puszystości zaczął odcinać się już wtedy. Dekadę temu starał się pokazać, jako kremlowski konserwatysta. Wtedy jeszcze wyglądało to mało wiarygodnie.

„Padawan” Putina

W „Gwiezdnych wojnach” rycerze Jedi mają uczniów-adeptów swojej sztuki, padawanów. Miedwiediew był zawsze kimś w rodzaju „padawana” u boku Putina. Tyle że nigdy nie awansował na rycerza Jedi, ani nie wyrósł z niego Lord Vader. Po prostu pozostał „padawanem”. Poznali się w latach 90. w Petersburgu, gdzie Miedwiediew pracował na uczelni. Kiedy Putin zaczął robić karierę i biznes w petersburskim magistracie, przypomniał sobie o młodym prawniku z wydziału prawa. Miedwiediew ciągnął się potem za Putinem, wspinając się po szczebelkach kariery aż do Kremla. Jeśli są ludzie, którzy znają tajemnice Putina, to Miedwiediew należy do ich wąskiego kręgu. Miał niewątpliwie wiele zalet: był oczytany, znał prawo, potrafił robić wrażenie „nowoczesnego” człowieka. Zawsze lubił blichtr i luksus, co z perspektywy kremlowskich kagiebistów było wielką zaletą, bo łatwo kogoś takiego zjednać.

Wiadomości
Miedwiediew w setnym dniu wojny grozi Ukrainie utratą suwerenności
2022.06.03 11:44

Po latach, w 2017 roku Aleksiej Nawalny opublikował serię śledztw pt. „On wam nie Dimon”, ujawniających ogromny majątek Miedwiediewa: rezydencje pod Moskwą, apartamenty w Petersburgu. Zresztą „Dimon” nie porzucił nawyków. Według Ukraińskiej Prawdy od rozpoczęcia wojny na Ukrainie należący do Miedwiediewa luksusowy odrzutowiec Bombardier Global 5000 kilkanaście razy latał do Dubaju, Omanu, Turcji i RPA. 30 lipca wrócił z Dubaju do Moskwy. Putin dostrzegł u Miedwiediewa jeszcze jedną, wartościową z jego punktu widzenia cechę: lojalność i brak ambicji. Miedwiediew pełnił ważne funkcje dzięki Putinowi: był w radzie nadzorczej Gazpromu, był wicepremierem, aż wreszcie w 2008 roku został prezydentem. Putin nie mógł wtedy kandydować jeszcze raz, a zmiana konstytucji, by mu to umożliwić, wydawała się zbyt radykalna i trudna w tamtym czasie. Lepsza była operacja „zmiennik”. Zwłaszcza że trzeba było nieco odświeżyć wizerunek Rosji wobec Zachód.

– Dmitrij Miedwiediew jest uznawany za liberalnego pragmatyka. Gdyby Putin postawił na jastrzębia Siergieja Iwanowa, to zachód musiałby liczyć się z kontynuacją agresywnego kursu Moskwy. Kandydatura Miedwiediewa daje nadzieję, że sytuacja nie będzie gorsza – tak pisał o nowym prezydencie przed wyborami niemiecki Die Welt.

I nie była to opinia odosobniona. Nawet kiedy Miedwiediew zaczął swoje rządy od najazdu na Gruzję w sierpniu 2008 roku, administracja Baracka Obamy proponowała Rosji „reset” i odbudowę relacji. W ramach rewizyty w USA Miedwiediew odwiedził Dolinę Krzemową i zajadał z Obamą burgery. Robił wrażenie „innego” niż Putin. Z nosem wlepionym w iPhone’a, uśmiechnięty i zapewniający o konieczności współpracy Rosji z Zachodem. Na pewien czas „kupił” Zachód. Nie „kupił” jednak Putina, który bardzo szybko uznał, że eksperyment ze zmiennikiem nie może dłużej trwać. Zwłaszcza kiedy wybuchła „arabska wiosna”, a w Moskwie zaczęły się później protesty Rosjan przeciw decyzji Putina o powrocie na Kreml.

Wiadomości
„Duch Żyrinowskiego wcielił się w Miedwiediewa”. W Kijowie skomentowano rosyjskie zarzuty wobec Polski
2022.05.07 10:22

Miedwiediew zajął miejsce Putina na stanowisku premiera w 2012 i przez osiem lat autoryzował razem z nim wszystkie kluczowe decyzje. Również te związane z aneksją Krymu, czy wojną na Ukrainie. Dwa lata temu Putin wymienił premiera. Miedwiediew się zużył. Być może był za miękki na nadchodzące czasy. A może, szykując się do dożywotniej władzy, Putin chciał odświeżyć rząd. Nie oznaczało to jednak, że wierny „padawan” spełnił swoją rolę. Został nieoficjalnym głosem Kremla. Temu służy właśnie jego publicystyka. Z jednej strony ma ona pokazać, że nawet tzw. kremlowscy liberałowie stoją wiernie przy Putinie. Inwektywy pod adresem zachodnich polityków wypisywane przez Miedwiediewa odcinają, a przynajmniej mocno szkodzą drodze powrotu do władzy. Trudno by ktoś, kto obrzucał zagranicę błotem, w taki sposób mógł z nią rozmawiać. Jego pisanina jest skierowana również do Rosjan.

Miedwiediew jest ostatnio bardzo aktywny. Dużo jeździ po kraju. Niedawno odwiedził Wołgograd, Rostów, był na granicy z Finlandią, gdzie wygrażał NATO. Przekaz dla Rosjan mówi, że nawet ten „miękki i puszysty” liberał tworzy jedną drużynę z Putinem. Być może Miedwiediew, wygrażając światu wojną atomową, jest po prostu pudłem rezonansowym Putina. Zwyczajnie powtarza słowa swojego mistrza, mnożąc je o histeryczne nastroje panujące na Kremlu. Zamieszanie wokół Miedwiediewa potęgują jeszcze plotki o rzekomej próbie samobójczej, rozwodzie i alkoholizmie byłego prezydenta. Nie warto się jednak zajmować plotkami. Miedwiediew dalej odgrywa swoją rolę. Od swojego mistrza nie dostał pozwolenia na samobójstwo, ani na rozwód. I nawet jeśli popija w przerwach przedstawienia, to nadal jest aktorem w teatrze Putina. Tyle że w akcie drugim zmieniła się scenografia, a Miedwiediew dostał nowy tekst roli i porzucił postać uśmiechniętego technokraty-liberała na rzecz agresywnego nienawistnika.

Wiadomości
Miedwiediew: Celem Rosji jest zbudowanie Eurazji od Lizbony do Władywostoku
2022.04.06 09:55

Michał Kacewicz/ belsat.eu

Inne teksty autora w Dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności