“Lepiej, żeby nas zastrzelili”. Jak mieszkańcy Donbasu reagują na planowaną przez rząd ewakuację


Ukraińskie władze planują ewakuację ponad 200 tys. osób z kontrolowanej przez Kijów części obwodu donieckiego, ponieważ uszkodzone zostały systemy dostaw gazu i energii elektrycznej w tym regionie. Z powodu prowadzonych tam działań wojennych, gazociągów nie da się naprawić, a ukraiński rząd „nie da ludziom zamarznąć zimą”. Mieszkańcy mogą odmówić ewakuacji, ale muszą przy tym podpisać odpowiedni dokument. Reporter naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak rozmawiał z mieszkańcami większych miast Donbasu o stosunku do decyzji władz i życiu pod ciągłym ostrzałem.

“Co mogą zaoferować oprócz autobusu?”

Kobieta niesie rozbitą ramę okienną po tym, jak rosyjska rakieta eksplodowała w okolicach jej domu. Przedmieścia Bachmutu, 28.07.2022 r.
Zdj. BULENT KILIC / AFP)

Wicepremier ds. reintegracji czasowo okupowanych terytoriów Ukrainy Iryna Wereszczuk 28 lipca wezwała mieszkańców obwodu donieckiego do ewakuacji w bezpieczniejsze rejony Ukrainy. Jak powiedziała, konieczne jest to, aby miejscowa ludność nie została tam bez prądu, wody, ogrzewania, zasięgu telefonii, żywności i leków. Władze uważają, że region jest „na skraju katastrofy humanitarnej”. Próby przekonania mieszkańców do ewakuacji nie przyniosły jednak oczekiwanego efektu.

30 lipca ukraiński rząd ogłosił wprowadzenie obowiązkowej ewakuacji przed rozpoczęciem sezonu grzewczego. Zdaniem Wereszczuk jest to konieczne, ponieważ gazociągi w północnej części Donbasu zostały zniszczone i zimą nie będą one dostarczać gazu niezbędnego do ogrzewania. Kolejnym powodem jest także zwiększenie intensywności działań wojennych na tym terenie. Planowana jest ewakuacja co najmniej 200 tys. osób. Mieszkańcy będą mogli odmówić ewakuacji podpisując uprzedni dokument, że są świadomi konsekwencji i osobiście odpowiadają za swoje życie.

Wiadomości
Władze Ukrainy spodziewają się fali migracji na zachód przed nadejściem mrozów
2022.07.18 19:17

Jednak nie wszyscy mieszkańcy regionu byli zachwyceni decyzją władz. Pani Switłana N. opuściła Bachmut, miasto liczące wcześniej 70 tys. mieszkańców, na początku wojny. Jest to obecnie jeden z najgorętszych punktów rosyjsko-ukraińskiej konfrontacji. Według amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), Bachmut jest kolejnym celem rosyjskiej armii. W ostatnich dniach miasto znajduje się pod ciągłym ostrzałem ze strony armii rosyjskiej. Na przykład 28 lipca został ostrzelany z wyrzutni rakietowych Uragan. W efekcie ostrzału zginęło dwoje cywilów. 30 lipca podczas ostrzału Bachmutu uszkodzone zostało przedszkole, siedem bloków mieszkalnych i 27 domów jednorodzinnych – zginęła jedna osobę.

Jak mówi Pani Switłana, w mieście, gdzie sporadycznie pojawia się prąd i zasięg wciąż przebywa jej dziadek (80 lat) i babcia (75 lat), ale mimo sytuacji nie chcą się ewakuować.

– Nie udało mi się ich przekonać. Może nie są młodzi, ale są sprawni i rozsądni. Zaczynanie życia od zera w tym wieku uważają za nierealne. Oprócz autobusu w jedną stronę, co mogą im zaoferować władze? – mówi nasza rozmówczyni.

Dodaje, że emeryci otrzymali pomoc humanitarną tylko raz: – Czasem kupują chleb, czasem go dostają. Mają szczęście, że posiadają jakieś oszczędności i nie chodzą głodni. Ale nie to jest najstraszniejsze – najgorszy jest ciągły ostrzał. Ich osiedle na razie nie ucierpiało, ale to tylko kwestia czasu.

“Naszym celem jest przetrwanie”

Znajdujący się 50 kilometrów od Bachmutu Słowiańsk również niemal codziennie jest ostrzeliwany. Według Wadyma Lacha, mera miasta, od początku wojny w mieście zginęło 19 cywilów, a kolejne 82 osoby zostały ranne. W czerwcu Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy informował o możliwych próbach zajęcia Słowiańska przez wojska rosyjskie, jednak do tej pory nie doszło do aktywnych walk. Podobnie jak w innych miastach obwodu donieckiego od dawna nie ma tu prądu, wody i paliwa, a targowiska i sklepy też nie zawsze są otwarte.

Matka przenosi swoje niepełnosprawne dziecko do autobusu ewakuacyjnego. Słowiańsk, 18 czerwca 2022 r.
Zdj. Alex Chan Tsz Yuk / Zuma Press / Forum

42-letnia Switłana Ł. od urodzenia mieszka w Słowiańsku. Przez wojnę straciła pracę, więc na wiosnę wyjechała do Dniepra. Po miesiącu jednak wróciła do rodzinnego miasta z powodu drogiego czynszu i braku dochodów. Wtedy przeniosła się z mieszkania do domu znajomych, którzy wyjechali. Zajmuje się tam ogrodem.

– Trudno jest teraz przeżyć w mieście, przywożą za mało jedzenia. Pomoc humanitarna jest tylko dla dzieci i emerytów. Nie wiem, jak mają żyć ludzie w średnim wieku, tacy jak ja i moi znajomi. Starsze osoby przynajmniej, mają emerytury. Nawet boję się myśleć, co z nami będzie.

Ostrzały są częste. Nie planuję się ewakuować, wielu z moich znajomych też nie. Mówi się, że lepiej, żeby nas zastrzelili. Nie podpiszemy żadnej odmowy – władze nie mają prawa wyrzucać nas z naszych domów. Jak to się mówi, w domu i ściany leczą, nie ma sensu wyjeżdżać – mówi pani Switłana.

Jak mówi kobieta, jednym z powodów, dla których ani ona, ani jej znajomi nie chcą się ewakuować, jest wątpliwość, czy władze rzeczywiście im pomogą. Chodzi także o krewnych w Rosji, których mogą nie zobaczyć przez długi czas, jeśli wyjadą daleko od domu.

– Jesteśmy bardzo zmęczeni tą wojną i zdajemy sobie sprawę, że będzie ona trwała jeszcze długo. Naszym celem jest przetrwanie, choć władze niewiele nam pomagają. Pracuję w ogrodzie, czasem emeryci, którzy otrzymują pomoc humanitarną, dzielą się czymś z nami, czasem sąsiedzi. Tak żyjemy – dodała.

“Ewakuacja nic nie zmieni”

Niedaleko od Słowiańska położony jest Kramatorsk, stolica kontrolowanej przez Ukrainę części obwodu donieckiego i największe nieokupowane przez Rosję miasto w Donbasie. Podobnie jak Słowiańsk, znalazł się pod kontrolą tzw. Donieckiej Republiki Ludowej w 2014 roku, ale wkrótce został wyzwolony. Przed wojną w Kramatorsku mieszkało 150 tys. osób. Najbardziej krwawym epizodem w historii miasta był rosyjski atak rakietowy na dworzec kolejowy 8 kwietnia 2022 roku. Zginęło w nim ponad 50 osób, a ponad 100 zostało rannych.

Strażacy szukają ludzi pod gruzami domu mieszkalnego po rosyjskim ostrzale Kramatorska. 29.06.2022 r.
Zdj. Diego Herrera Carcedo / Anadolu Agency / ABACAPRESS.COM

Miasto znajduje się pod ciągłym ostrzałem ze strony wojsk rosyjskich. 29 lipca w wyniku ataku rakietowego zginęły dwie osoby, a pięć kolejnych zostało rannych. Dom pani Aliny D. na razie nie ucierpiał. Mieszka tam ze starszymi rodzicami i synem. Nie ma pracy, rodzina utrzymuje się z emerytury i pomocy humanitarnej, którą otrzymuje ona i dziecko, ale mimo to nie planują ewakuacji z Kramatorska. Jako przyczyny tej decyzji pani Alina podaje wysokie koszty mieszkań i brak miejsc pracy dla przesiedleńców w innych regionach.

– Moi rodzice nie są do końca sprawni i po prostu nie mogę ich zostawić. Nie mamy pieniędzy na wynajem mieszkania. Większość znajomych, którzy wyjechali, już wrócili. Mówią, że pomoc jest wypłacana dopiero po kilku miesiącach, a przesiedleńców zatrudnia się niechętnie lub za bardzo małe pieniądze.

Według niej ewakuacja nic nie zmieni, tyle tylko że trzeba będzie też płacić za mieszkanie. Przesiedleńcy otrzymują tymczasowe schronienie, a następnie jadą na wieś lub wynajmują mieszkanie na własny koszt. 

– Jak można się domyślić, na wsiach nie ma pracy. Jaki jest sens jechać w takim razie? Nigdzie w Ukrainie nie jest teraz bezpiecznie. A po 8 kwietnia, kiedy uderzyli w dworzec, w ogóle zniknęła chęć jechać dokądkolwiek. Zobaczymy jak będzie, ale dotąd ani razu nie żałowaliśmy, że zostaliśmy – powiedziała mieszkanka Kramatorska.

Jak mówi nasza rozmówczyni, dostaw gazu w mieście nie ma od maja, a z powodu ostrzałów pojawiają się przerwy w dostawie wody i prądu.

– Wiele osób z bloków przeniosło się do domów jednorodzinnych i przygotowuje opał na zimę. W Mariupolu ludzie przeżyli, więc my też przeżyjemy – przekonuje pani Alina.

Gabinet Ministrów Ukrainy planuje wypłacać przesiedleńcom 2 tys. hrywien (ok. 250 zł) na osobę dorosłą i 3 tys. hrywien (ok. 380 zł) na dziecko miesięcznie. Czerwony Krzyż pomaga również rodzinom o niskich dochodach, które posiadają odpowiedni status urzędowy. Przesiedleńcy z regionów dotkniętych wojną otrzymują przez trzy miesiące po 2500 hrywien (ok 320 zł).

Niektórzy przesiedleńcy skarżą się jednak na opóźnienia w wypłatach. Według wicepremier Iryny Wereszczuk, od początku wojny na wypłaty dla wewnętrznych przesiedleńców przeznaczono ponad 17 mld hrywien (ponad 2 mld złotych) – mowa jest o 3,4 mln osób. Władze zapewniają, że zorganizują odpowiednią logistykę ewakuacji z Donbasu.

Wiadomości
Wojna z cywilami. Rosjanie atakują niemal wyłącznie cele niewojskowe
2022.08.01 14:22

Warużan Sargsjan/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu

Aktualności