Przetrzymywany od końca marca w areszcie Andrzej Poczobut ma problemy z sercem, zwłaszcza podczas upałów. Jego stan nie jest jednak monitorowany, choć powinien mieć wykonywane EKG.
– W więzieniu nie ma możliwości monitorowania serca, nie ma możliwości zrobienia EKG – zauważa żona działacza dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.
Aksana Poczobut jest bardzo zaniepokojona, ponieważ według uzyskanych informacji jej mąż miał mieć wykonany powtórny test na obecność koronawirusa, którym zaraził się od współwięźniów. Jeśli wynik będzie negatywny, to działacz będzie przeniesiony z oddziału medycznego z powrotem do celi.
W wieloosobowej, dusznej i gorącej celi nie ma możliwości odpoczynku i trzeba się co godzinę meldować. Andrzej ma tymczasem poważne problemy z sercem, jest osłabiony po chorobie. Powinien odpoczywać.
– To bardzo mnie niepokoi. W celi jest bardzo gorąco. Jest tam dużo osób. Wrócą problemy z sercem, z zakłóceniami rytmu serca – powiedziała Aksana Poczobut.
Żona Poczobuta, powiedziała, że wczoraj do więzienia, gdzie przetrzymują jej męża, udał się adwokat. Prawnik rozmawiał z więziennym lekarzem, ale nie miał kontaktu z Andrzejem – na razie nie można go odwiedzać, bo przebywa na trzytygodniowej kwarantannie.
Jak przekazano prawnikowi, jego klient wciąż przebywał w oddziale medycznymj. Nie wykonywano jednak mu zdjęć płuc, wskazywano, że nie ma takiej potrzeby. Nie ma też warunków, by przeprowadzić badanie serca, np. EKG. W więzieniu można jedynie monitorować puls trzymając palec przy szyi i licząc uderzenia.
– By przeprowadzić badanie serca, należałoby przewieźć go do miasta do szpitala – zauważa Oksana Poczobut. Lekarz nie widział jednak takiej potrzeby.
Nawet jeśli Andrzej Poczobut trafi z powrotem do celi, to i tak prawnik będzie mógł się z nim spotkać dopiero tydzień później, jeszcze do 8 lipca ma pozostawać na kwarantannie.
Od samego Andrzeja Poczobuta nie ma wiadomości. Jego żona zaznacza, że i listy przestały przychodzić od tej pory, gdy zachorował na koronawirusa.
– Ostatni list jest z 8 czerwca – zauważa Aksana Poczobut dodając, że Andrzej pisał w nim, że słabnie, załamuje mu się rytm serca i leży po dwie godziny na pryczy. Potem listy przestały przychodzić.
Kiedy 11 czerwca odwiedził go prawnik, Andrzej był słaby, nie mógł długo siedzieć – zaznaczyła Aksana Poczobut. W związku z tym widzenie trwało krócej, pół godziny, kilka razy krócej niż zwykle. Dodała, że sama również pojechała do zakładu karnego, ale mogła skontaktować się tylko z lekarzem i to przez telefon na linii wewnętrznej. Medyk udzielił udzielił jej informacji o temperaturze i saturacji krwi tlenem u pacjenta.
Na Andrzeja Poczobuta prawdopodobnie wywierany jest nacisk, by wyjechał z kraju – wnioskują jego bliscy. On sam nie napisał tego wprost, ale w jednych z ostatnich listów informował, że zawieziono go do Komitetu Śledczego, po czym dano mu odczuć niezadowolenie z rezultatów tego wyjazdu. Przeniesiono go do gorszej celi. To wtedy ogłoszono, że będzie musiał się co godzinę meldować się jako „ekstremista”.
cez/belsat.eu wg znadniemna.pl, PolskieRadio24.pl.