"Sytuacja jest katastroficzna i wybuch społeczny może dokonać się w każdej chwili"


Fala niezadowolenia dotarła na białoruska prowincję. W najbliższą niedzielę w niewielkim miasteczku Rohaczów pod Homlem zapowiedziano demonstrację przeciwko wprowadzeniu podatku dla bezrobotnych – zwanego też podatkiem dla “darmozjadów”.

Od kilku tygodni na Białorusi trwają protesty przeciwko podatkowi nałożonemu na ludzi, którzy w ub. roku przepracowali mniej niż pół roku. Na ulice wychodzili już mieszkańcy największych na Białorusi miast obwodowych. Jednak fala niezadowolenia dotarła też na prowincję.

Mieszkańcy 33-tysięcznego miasteczka w rozmowach z Biełsatem podkreślają na każdym kroku, że w mieście ludzie masowo są zwalniani i nie mogą znaleźć nowej pracy. A jednocześnie każe im się płacić podatek dla darmozjadów.

„Tutaj co drugi nie pracuje, albo pracuje na niepełną stawkę i otrzymuje 70-80, a nieliczni po 150 rubli (od 150 do 300 zł na miesiąc). Sytuacja jest katastroficzna i wybuch społeczny może dokonać się w każdej chwili.” – podkreśla Dzianis Daszkiewicz miejscowy aktywista.

„Jestem przeciwko temu i zamierzam przyjść ze wszystkimi. Nie boje się, przyjdę z mężem. trzeba wychodzić i mówić o tym co boli. Trzeba się wypowiadać, nie milczeć” – mówią mieszkańcy w rozmowie z Biełsatem.

Zdaniem Daszkiewicza, ludzie domagają się pracy i rezygnacji z podatku. Jednak nie wyklucza, że protest może nabrać charakteru politycznego i pojawią się hasła odsunięcia Łukaszenki.

„Łukaszenka doprowadził do tego, że instytucje, firmy są zamykane. Gdzie ludzie mają pracować? Łukaszenka mówił dajcie mi władzę, a wszystko będzie dobrze. I co jest dobrze?” – oburzają się zapytani mieszkańcy.

Już w ten weekend w wielu białoruskich miastach będzie można spodziewać się protestu – oprócz Rohaczowa, protesty są zwoływane w Orszy, Pińsku, Bobrujsku, Mołodecznie .

Więcej w materiale Obiektywu:

 

Jb/ www.belsat.eu/pl/