Zadłużone przedsiębiorstwa państwowe są zagrożeniem dla stabilności systemu finansowego Białorusi. Tak twierdzi w swoim raporcie wiceprezes Banku Narodowego Białoruski Dzmitryj Kałaczyc. Przez co jeszcze mogą zbankrutować białoruskie banki?
Giganci na glinianych nogach. Wielkie zakłady państwowe z niską wypłacalnością nabrały kredytów wysokości 15 procent całego PKB Białorusi. To około 9 miliardów dolarów.
– Zakłady brały wielkie kredyty na modernizację, której nie towarzyszyły żadne biznes-plany. To była modernizacja dla modernizacji. Dano im zadanie “zdobyć środki”, a o tym, jak je zwrócić, nawet nie myślano – komentuje analityk gospodarczy Stanisłau Iwaszkiewicz.
By utrzymanie chronicznych dłużników nie załamało systemu bankowego i kursu rubla, państwo planuje narzucić sektorowi państwowemu “finansową dietę”.
– To zadłużenie stale rośnie. Wcześniej państwo zmniejszało je za pomocą rekapitalizacji i wnoszenia swoich środków do funduszy statutowych państwowych przedsiębiorstw. A teraz państwo ma znacznie mniej takich możliwości – dodaje Iwaszkiewicz.
2012 rok – 33 mld dolarów
2014 – 40,5 mld dolarów
2016 – 38 mld dolarów
2018 – 39,4 mld dolarów
Drugim zagrożeniem dla białoruskich banków jest zadłużenie zagraniczne Białorusi, które wynosi ok. 40 miliardów dolarów. Na spłatę kredytów Białoruś co roku wydaje około 4 procent swojego PKB. Problemem dla banków może stać się także zadłużenie ludności. W ubiegłym roku Białorusini wzięli o połowę więcej kredytów, niż w roku poprzednim.
– Obecnie osoby fizyczne są dość zdyscyplinowanymi kredytobiorcami. Procent kłopotliwych pożyczek wśród kredytów konsumenckich jest minimalny. Ale Bank Narodowy stara się wyglądać wprzód, by uniknąć potencjalnych problemów w przyszłości – tłumaczy Wadzim Iosub, starszy analityk grupy ALPARI.
Statystyczny kredyt konsumencki jest na Białorusi brany na trochę ponad trzy lata (3,3 r.). Zaciągają je osoby o zarobkach wysokości około 800 rubli białoruskich (ok. 1 400 złotych), które spłacają je co miesiąc ratami wysokości jednej piątej swoich dochodów (164 ruble – 286 złotych).
Przy czym ponad połowa kredytów w białoruskich bankach jest zaciągana w dolarach. Tak samo w amerykańskiej walucie przechowywana jest ponad połowa oszczędności Białorusinów. Mieszkańcy Pińska komentują:
– Dolary to najpewniejsza waluta.
– To najpopularniejsza waluta na świecie i jest stosunkowo stabilna.
– Eksperci mówią, żeby oszczędzać w walutach, jeśli jest możliwość. Bo co zrobisz za 300 rubli emerytury?
Takie zaufanie do wieczniezielonej amerykańskiej waluty i brak zaufania do białoruskiego “zajączka” jest trzecim zagrożeniem dla białoruskich firm i kredytodawców.
– Kurs waluty może mocno wzrosnąć. I jak wtedy będą zwracać kredyt, jeśli będzie do tego potrzeba znacznie więcej rubli? Jeśli mowa o przedsiębiorstwach państwowych, to one się o takie rzeczy tradycyjnie już nie martwią. Liczą na pomoc państwa – tłumaczy Wadzim Josub.
I pomocy tej, najprawdopodobniej, będzie coraz mniej. Oszczędnościowa polityka rządu boleśnie uderzy w państwowe zakłady. Ale odstąpienie od niej postawi Białoruś na granicy kolejnej dewaluacji.
Alaksandr Papko,pj/belsat.eu