Putin neutralizuje protesty: poparł reformę emerytalną, ale w wersji lżejszej i rozłożonej w czasie


Władimir Putin pudruje reformę emerytalną. Kobietom daje tylko pięć lat pracy dodatkowo i rozdaje ulgi socjalne oraz obiecuje wzrost emerytur. Osłabi tym nastroje protestu, ale nie na długo.

Władimir Putin powiedział wprost: nie stać nas na niski wiek emerytalny, więc trzeba zacisnąć pasa. Tyle, że przedstawił wersję zaciskania pasa o dwie dziurki mniej. Wiek emerytalny dla kobiet nie wzrośnie do planowanych przez rząd 63, a tylko do 60 lat. Za to mężczyźni będą pracować do 65 roku życia, jak planowano wcześniej. Prawo do przejścia na wcześniejszą emeryturę przewidziano dla kobiet po 37 latach stażu pracy, a mężczyzn do 45 latach. Zachowane zostaną ulgi socjalne i prawo do przejścia na wcześniejszą emeryturę dla kobiet z trójką dzieci.

Rosyjski prezydent przekonywał, że nie można nie wprowadzić reformy, bo nastąpi katastrofa finansów państwa. Padły argumenty ekonomiczne, a nawet historyczne: wielka wojna ojczyźniana. I lata 90., czas traumy i upadku. Bo Rosja w czasie wojny straciła wielu obywateli, a potem nadrabiali straty. I teraz jest wielu emerytów z epoki powojennego boomu demograficznego. Z kolei w latach 90. Rosjanie z powodu biedy nie rozmnażali się. Dlatego teraz jest ich za mało, a to narusza stabilność systemu emerytalnego. I dlatego trzeba podnieść wiek emerytalny. Prezydent mówił, że rozumie rozgoryczenie, ale nie da się inaczej.

Pudrowanie reformy

Reforma miała przejść pod przykrywką mundialu. Dokładnie wtedy, gdy rozpoczynały się mistrzostwa świata w piłce nożnej, rząd ujawnił plany wielkiej reformy emerytalnej. Nie udało się jednak przepchnąć jej po cichu. Wiek emerytalny dla mężczyzn miał wzrosnąć z obecnych 60 lat do 65, a dla kobiet z 55 do 63 lat. Rząd miał argumenty, że dzięki reformie budżet zarobi ok. 10 mld. USD. Ale Rosjanie mieli inne. Według statystyk Rosjanki żyją średnio 77,4 lat, a Rosjanie 67,5. Społeczeństwo uznało, że podniesienie wieku emerytalnego oznacza, że nie nacieszą się zbyt długo emeryturą. Rosjanie wyszli na ulice.

Na początku lipca protesty przeciw reformie emerytalnej rozlały się na całą Rosję i zaskoczyły władze. Źródło: svoboda.org

1 lipca, w szczycie mundialowej gorączki w Tomsku, Omsku, Czelabińsku, Irkucku, Noworosyjsku protestowało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. W niektórych miastach nawet po kilka tysięcy ludzi. Skala protestu zaskoczyła władze. Jeszcze bardziej fakt, że ogarnął duże miasta prowincji, a więc mateczniki zwolenników Putina. Latem popularność prezydenta spadła do 42 proc., a więc była najniższa od 2013r., a więc czasu sprzed aneksji Krymu.

Jak się okazało rola opozycji Aleksieja Nawalnego w organizacji demonstracji była niewielka. Opozycja oczywiście próbowała dyskontować bunt, ale nie była w stanie. Kreml powołał sztab kryzysowy i dość szybko zneutralizował działania opozycji. Do protestów podłączyła się ostrożnie tzw. koncesjonowana opozycja: komuniści, partia Dmitrija Rogozina, prokremlowskie związki zawodowe. Propaganda oskarżała Nawalnego, że buntuje się za amerykańskie pieniądze. W końcu kilka dni temu Nawalnego profilaktycznie aresztowano na 30 dni. Po to, by nie mógł brać udziału w zaplanowanych na początku września manifestacjach przeciw reformie emerytalnej. Jednak również po to, by „wyłączyć” jego głos w czasie ogłaszania przez Putina planów reformy. W ten sposób wykluczono możwilość zorganizowania przez Nawalnego jakichś protestów przeciw lżejszej, putinowskiej wersji reformy.

Kozły ofiarne

Kreml tymczasowo tylko trochę uspokoi nastroje. Zastosował klasyczną, tyle razy już wprowadzaną metodę „dobrego cara bliskiego ludowi i złych bojarów-wyzyskiwaczy”. A putinowskiej wersji tej bajki dobry car opiekuje się ludem, a złymi bojarami są kremlowscy technokraci, liberałowie. To ich Putin oskarżył o przygotowanie bezdusznej reformy. Kreml już dawno wykreował dyżurną, „czarną owcę”. Jest nią premier Dmitrij Miedwiediew. Nie przypadkiem w połowie sierpnia Miedwiediew zniknął z przestrzeni publicznej. Zamilkł na ulubionych portalach społecznościowych, nie pokazywała go telewizja.

– Jest oczywiste, że to kremlowscy liberałowie, z Miedwiediewem na czele będą teraz przedstawiani, jako bezduszni i nie rozumiejący narodu – tłumaczy Oleg Kaszin, publicysta Echa Moskwy i dodaje – A tu przychodzi Putin i zdejmuje ciężar z pleców ludu.

Tyle, że ciężar zdejmuje tylko pozornie. W rzeczywistości reforma będzie osłabiona tylko trochę. Zmniejszenie wieku emerytalnego dla kobiet o 3 lata i wprowadzenie reformy etapami nie jest przecież żadną wielką liberalizacją. Ale Kreml liczy na to, że teraz skieruje gniew ludu na liberałów i opozycję.

Władimir Putin nie bez powodu przekonując do reformy wspomniał o wrogach Rosji, którzy atakują państwo za konieczne zmiany. W najbliższych dniach można się spodziewać budowania „frontu” poparcia dla putinowskiej wersji reformy: partia Jedna Rosja, lokalne struktury administracji, a nawet fasadowe związki zawodowe i koncesjonowana opozycja będą jedno po drugim wyrażać zachwyt nad słowami prezydenta. Tak, by na placu boju pozostał jeden krytyk reformy: Aleksiej Nawalny. Który zresztą, na wszelki wypadek siedzi w areszcie.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności