Nowe kandydatury na kluczowe posady w Radzie Ministrów mają mu zostać przedstawione jeszcze w tym tygodniu.
Zapowiedziane decyzje kadrowe to ciąg dalszy gniewnej reakcji Łukaszenki na nieudolnie ukrywane nieporządki w rejonie orszańskim, który właśnie wizytował. Oburzył się tam m.in. bałaganem panującym w jednym z tamtejszych zakładów produkcyjnych.
Czytajcie więcej:
Zdaniem Łukaszenki to co tam zastał jest skutkiem niewykonywania jego poleceń, a to z kolei wynika z „tumiwisizmu rządu wobec poleceń prezydenta”.
– Dlatego w tym tygodniu [należy] wnieść propozycje dotyczące zamiany całego kierownictwa rządu, całej „wierchuszki” – zapowiedział.
Nowi urzędnicy będą pochodzić ze specjalnie sformowanych „rezerw kadrowych”. Na pierwszy ognień pójdzie najprawdopodobniej obecny minister budownictwa, którego białoruski lider skrytykował szczególnie ostro.
– Siedział, nie mógł naprawić dachu, czyli wykonać polecenia prezydenta – nie zostawiał suchej nitki na tym drugim. – Kto miał prawo odwoływać moje decyzje? A dlaczego nie wykonali, dlaczego nie zrobili jak powiedziałem?
Pierwsze decyzje kadrowe zapadły od razu, co prawda na niższym szczeblu. Ze stanowiskiem już żegna się szef władz terenowych w Orszy.
– Zdymisjonować i znaleźć mu inną pracę – zarządził prezydent.
Nie zapomniał też o ministrze przemysłu, któremu poprzedniego dnia „zaproponował”, aby zamiast kierować resortem, poszedł lepiej do pracy do Orszańskich Zakładów Narzędziowych, które zrobiły na Łukaszence najgorsze wrażenie podczas wizytacji.
– Nie zrobi tego, to pójdzie tam, gdzie powiedziałem wczoraj – przypomniał.
Poprzedniego dnia postawił ministrowi ultimatum: albo praca w orszańskich zakładach, albo więzienie.
DR, cez/belsat.eu