Andrzej Poczobut: “Władze biją tam, gdzie niezadowolenie obywatelskie staje się publiczne”


Polsko-białoruski dziennikarz, członek Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy komentuje sytuację wokół ostatnich zatrzymań dziennikarzy i blogerów.

– Władze prześladują dziennikarzy i blogerów w całym kraju. Głównie Biełsat. Jak wytłumaczy pan cel tych ostatnich represji?

– Obecnie w kraju w ogóle jest bardzo napięta sytuacja. Przede wszystkim ze względów gospodarczych. To, że żyje się źle, że nie widać perspektyw, że trzeba za pracą wyjeżdżać za granicę – to wszystko martwi ludzi. To jest to, o czym rozmawiają dziś zwykli ludzie, niezaangażowani w politykę.

Białoruska opozycja dalej mieszka w swoim małym świecie. Nie jest w stanie narzucić swoich pryncypiów społeczeństwu i umocnić swoich wpływów. Przy tym władze i tak obserwują, że niezadowolenie występuje i próbują uderzać tam, gdzie staje się ono publiczne. Te źródła, te kanały, przez które to niezadowolenie można zobaczyć i usłyszeć.

Gdy ludzie rozmawiają w kuchniach czy palarniach, to władze o tym wiedzą, ale nie walczą. Ale gdy to wypływa w świat i staje się zjawiskiem społecznym, to nie mogą tego tak zwyczajnie darować.

I gdy spojrzymy na dziennikarzy, którzy są represjonowani, to w większości władze mają pretensje właśnie do tematów społecznych, które niepokoją ludzi. A blogerzy i dziennikarze Biełsatu w pierwszej kolejności są kanałem transmisji niezadowolenia społecznego w sferze publicznej.

– Dlaczego teraz władzę wzięły się za Grodno? Przecież przez długi czas w zasadzie na poważnie nie ruszały grodzieńskich mediów. Czy można to związać ze zmianą kierownika KGB w Grodnie?

– Z kierownikiem KGB w Grodnie bym póki co tej sytuacji nie wiązał. Obserwujemy, co dzieje się w Brześciu, gdzie wszczęto sprawę karną, i w Homlu. Myślę, że jest to zjawisko bardziej globalne.

Chociaż w Grodnie zawsze było wielu chętnych, by zrobić karierę na prześladowaniu politycznym, by potem trafić do Mińska. Gdy prześledzimy ścieżkę zawodową grodzieńskich agentów, to widać, że wszczęcie sprawy karnej, prześladowanie i represje wobec dziennikarzy czy polityków dają awans i przeniesienie do stolicy. Władze centralne najwyraźniej zachęcają w ten sposób struktury siłowe do większej aktywności. I są one gotowe taką aktywność wykazywać.

Andrzej Poczobut

– Ale skąd taka ostra forma? Dawno nie było tak, że milicja zabiera sprzęt, robi nocne rewizje w domach, przy czym nie tylko u dziennikarzy, ale i u krewnych.

– Myślę, że ta sprawa [Dzianisawa i Kajrysa] to przykład dla wszystkich tego, co będzie, jak władze się rozsierdzą. Myślę, że władze będą bardzo mocno szukać, do czego mogą się przyczepić. I gdy zobaczą możliwość, jakiś błąd dziennikarzy, które zdarzają się wszystkim, to od razu się tego chwycą. Dlatego z jednej strony trzeba być bardzo ostrożnym, a z drugiej nie dojść do autocenzury i nie bać się.

– Jak pan widzi dalszy rozwój wypadków w sprawie dziennikarzy? Jak to się skończy?

– Trudno powiedzieć. Myślę, że w tym równaniu jest tyle niewiadomych, że nie można go tak szybko i jednoznacznie rozwiązać. Ale równocześnie trzeba powiedzieć, że im większe zainteresowanie tą sprawą, im większy rezonans, tym mniej szans, że dojdzie do procesu.

W polityce wewnętrznej Białorusi ścierają się dziś dwa czynniki. Z jednej strony struktury siłowe, którym wydano rozkaz trzymania obywateli za mordę. Po to, by nie przyszło nikomu do głowy, że można tu coś zmienić. Z drugiej strony jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które dostało polecenie szukania dróg popraw stosunków z Zachodem, przyciągnięcia turystów i inwestorów.

I w ramach tych kierunków politycznych, jedni wykonują swoje rozkazy, a drudzy swoje. Każdy ma swoje zadania. W wypadku, gdy konkretna sprawa karna będzie przeszkadzać w realizacji drugiego zadania – poprawie stosunków z Zachodem – wtedy władze zrezygnują z wszczynania lub kontynuowania sprawy. Ale jednocześnie nigdy nie zrezygnują z wywierania presji na obywateli.

– Jak taki wizerunek ma się do wprowadzonego trybu bezwizowego wjazdu na Białoruś?

– Jedno z drugim nie jest związane. Czym takim jest 30 dni [trybu bezwizowego]? Te 30 dni jest po to, by cudzoziemcy przyjeżdźali tu i wydawali pieniądze. To akurat realizacja tego drugiego zadania postawionego przez władze. Chodzi o ściągnięcie na Białoruś zagranicznych pieniędzy, by jakoś poprawić sytuację. Tu jedno drugiemu absolutnie nie przeszkadza. Znamy wiele państw, gdzie łamane są prawa człowieka, ale są kuszące jako turystyczne mekki. I turyści chętnie tam jadą, nie patrząc na to, że czort wie, co się tam wewnątrz dzieje.

– Wszyscy wiedzą, że Biełsat to kanał związany z Polską. Czy poprzez prześladowanie dziennikarzy Biełsatu władze Białorusi chcą coś pokazać władzom Polski?

– Bezsprzecznie, w sytuacji wokół Biełsatu występuje kontekst polsko-białoruskich stosunków dwustronnych. I gdy Biełsat jest bardziej od innych prześladowany, to bezsprzecznie dlatego, że jest to polskie medium.

A co w ten sposób władze chcą osiągnąć? Myślę, że nic w ten sposób nie wskórają. Jakiś czas temu bardzo liczyły na to, że uda się jakoś rozbroić Biełsat, gdy Polska planowała zredukować finansowanie.

Jednak była to sytuacja w pełni wewnątrzpolska. Białoruś nie ma takich narzędzi, by rozegrać grę wewnątrz polskiej polityki. Ale sytuacja została rozwiązana i Biełsat istnieje nadal.

Dlatego władze znów muszą zabrać się samodzielnie do pracy nad zamykaniem kanału. I struktury siłowe nabierają już rozpędu. I na dzień dzisiejszy, by wrócić Biełsatowi status nietykalnego, potrzebna jest silna reakcja strony zachodniej. Nie wiem jednak, czy możliwa jest taka reakcja, która powstrzyma represje wobec dziennikarzy.

Zmieniła się sytuacja geopolityczna, która dała Łukaszence nowe możliwości. Wcześniej Łukaszenka był najgorszym dyktatorem w Europie. Ale po wydarzeniach na Krymie, wojnie na Ukrainie, Zachód bezsprzecznie zaczął na niego patrzeć inaczej.

Tak, na Białorusi dzieje się to, co się dzieje. Jednak Łukaszenka nie okupuje części innego państwa, nie wysyła zielonych ludzików, nie uzbraja formacji zbrojnych kształtu DRL i ŁRL. Dlatego na tle Putina wygląda zupełnie inaczej. Łukaszenka nie zmienił się, ale zmienił się stosunek do niego w związku z ogólnym upadkiem standardów.

Czytajcie również:

Z Andrzejem Poczobutem rozmawiała Paulina Walisz, pj/belsat.eu

Aktualności