Jauhien Konanau pojechał walczyć na wschodzie Ukrainy w maju 2014 roku.
O śmierci „podpułkownika Donieckiej Republiki Ludowej” i zastępcy dowódcy 100 brygady zmotoryzowanej rosyjskie media powiadomiły dwa dni temu.
„Kot” (pseudonim Konanawa) był prawdziwym wojskowym, który przeszedł punkty zapalne na Kaukazie Północnym. I gdy zawisła groźba nad istnieniem rosyjskiego Donbasu, bez żadnego wahania stanął w jego obronie. Wieczne odpoczywanie, wierny synu wolnego stepu” – tak wspominał go inny bojownik tzw. DRL Aleksander Matiuszyn, ps. „Wareg”.
Rzeczywiście, Konanau był nawet uczestnikiem defilady, którą w Doniecku urządziły oddziały separatystów. Szedł na czele kolumny swojego oddziału.
Na zdjęciu jest pośrodku.
O tym, że Białorusin trafił do Donbasu na samym początku działań zbrojnych, świadczą też zdjęcia z jego profilu w serwisie społecznościowym „Odnokłassniki”. Lubił fotografować się z bronią i koło dobrych samochodów.
Na swoim profilu używał nicka 111111111 111111111, ostatni raz był na stronie 10 stycznia.
Wśród znajomych miał wielu mieszkańców Mohylewa. Znajomi nazywali go „Kosza”. Konanawa wychowywała matka – dyrektor komercyjny jednego z zakładów przemysłowych. Mieszkali w centrum miasta.
Wojsko odsłużył w jednostce desantowej w Marinej Horce pod Mińskiem. Potem wrócił do Mohylewa. Założył rodzinę, dochował się dwóch córek, ale życie w cywilu nie bardzo mu się układało. Został skazany – wg niepotwierdzonych danych – za napad rabunkowy.
Po odbyciu wyroku pojechał na budowę do Moskwy. Tam też dokonał rozboju i został skazany – już przez rosyjski sąd. Ale dziwnym trafem wkrótce odnalazł się w zajętym przez separatystów Doniecku.
Już tam założył nową rodzinę, w sierpniu urodził mu się syn. Do Mohylewa nie zamierzał już wracać. I pochowany zostanie też gdzieś pod Donieckiem, gdzie dosięgła go kula snajpera – najprawdopodobniej podczas „wyjaśniania stosunków” pomiędzy samymi separatystami.
NМ, belsat.eu, wg belaruspartisan.org