Dlaczego z grodzieńskiego zamku Witolda robi się Disneyland?


Przewodniczący Towarzystwa Ochrony Zabytków Anton Astapowicz porównuje rekonstrukcję Starego Zamku w Grodnie do budowy elektrowni atomowej w Ostrowcu: wszyscy wiedzą, że nie należy tego robić, ale „proces już ruszył”.

Zatrzymać, póki nie za późno!

1 czerwca w Mińsku odbędzie się okrągły stół poświęcony sytuacji na placu budowy w Starym Zamku. Zaproszono wszystkie strony, które mają coś wspólnego z jego obecną rekonstrukcją. To Ministerstwo Kultury, kierownik naukowy projektu Uładzimir Baczkou, przedstawiciele grodzieńskich władz, firmy Hrodnahramadzianprajekt oraz Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Grodnie. Oczekiwany jest Mikoła Wołkau z Instytutu Historii Akademii Nauk – najbardziej znany krytyk rekonstrukcji, będą też architekci-konserwatorzy. Celem forum jest dyskusja na temat prac prowadzonych w Starym Zamku.

Stary Zamek w Grodnie to jeden z najstarszych zabytków architektonicznych na Białorusi. To zespół budowli obronnych, budynków sakralnych i świeckich z XI-XIX wieku. Jest jedynym (za wyjątkiem wzniesionego na sąsiednim wzgórzu Nowego Zamku) zachowanym zamkiem królewskim na Białorusi – przez kilka stuleci był rezydencją królów polskich i wielkich książąt litewskich. Źródło: wikipedia.org

Obecność lub nieobecność na spotkaniu przedstawicieli oficjalnych struktur również precyzyjnie określi sytuację panującą wokół zamku. Jeżeli się nie zjawią, będzie to znaczyć, że jest ona naprawdę zła i nikt nie chce o niej rozmawiać. To opinia Antona Astapowicza, przewodniczącego społecznego Towarzystwa Ochrony Zabytków.

Ostatnio zamek restaurowano w latach 50. Teraz – zabrano się za to na podstawie projektu i makiety opracowanej przez architekta Uładzimira Baczkowa, w ramach państwowego programu „Zamki Białorusi”. Zgodnie z planem ma zostać wyburzonych kilka parterowych budynków z początku XX wieku, nad pałacem Stefana Batorego zostanie dobudowane drugie piętro. Pojawi się też m.in. barbakan, kryta galeria, brama, fragment drewnianego mostu z XVI w. i jedno przęsło mostu z XVII-XIX w.

Nowy, murowany gmach od strony Niemna, nieistniejące wcześniej, dobudowane piętra na wieżach i galeriach, wyburzanie autentycznych części budynku oraz umieszczona nad wieżą wjazdową wielka i sferyczna kopuła, którą już przezwano „planetarium”… To z ich powodu wokół projektu rozgorzał spór. Historycy twierdzą, że propozycje Baczkowa są mało konkretne, a planowane ozdoby i dobudówki to jego własne fantazje, których nie potwierdza żadne źródło.

Kto się boi wstrzymania prac?

Niestety, proces uruchomiono. A jak go powstrzymać?

– To praktycznie już niemożliwe. Jak z elektrownią atomową. Uruchomili, a potem prawie po 10 latach nasz „starszy trener” [Alaksandr Łukaszenka – od red.] mówi, że nikt mu nie wytłumaczył, jak ma ona być zintegrowana z gospodarką – mówi Astapowicz.

Również znany miński architekt-konserwator Wadzim Hlinnik zgadza się, że sytuacja ze Starym Zamkiem jest bardzo poważna. Wszyscy wszystko dawno zrozumieli, ale boją się to powstrzymać – proces trwa „z rozpędu”. Dlaczego się boją?

– Bo ktoś wtedy będzie musiał odpowiedzieć za błędne decyzje, za zmarnotrawione państwowe pieniądze. Dlatego wszyscy będą krzyczeć, że wszystko jest w porządku i róbmy swoje dalej. Ale wszyscy dawno wiedzą, że popełniono błąd i że „dano plamę” z zamkiem, jeśli można tak powiedzieć – wyciąga smutne wnioski specjalista.

Zdaniem Hlinnika sedno problemu polega na maniakalnej idei – chęci zobaczenia obiektu takim, jakim się chce. Ignorując przy tym nawarstwienia kulturowe z późniejszych czasów.

– Oni nie troszczą się o autentyzm obiektu. Oni chcą go widzieć jednolitym stylistycznie. A jeśli tej stylistyki nie ma, to znaczy, że trzeba się jej domyślić. Bez zrozumienia różnicy pomiędzy autentycznym obiektem a fikcją – podkreśla architekt.

W Towarzystwie Ochrony Zabytków zdają sobie sprawę, że sytuacja jest patowa. Nie ma formalnych naruszeń prawa – przyznaje Anton Astapowicz. Na tym polega problem, ponieważ na Białorusi nie ma też norm architektonicznych.

Naruszenia “bez naruszeń”

Projekt przeszedł wszystkie szczeble uzgodnień i zezwoleń, państwową ekspertyzę. Ma zgodę z Nadzoru Budowlanego i z Ministerstwa Kultury. Ale jak tylko zaczęły się prace, pojawiły się nowe okoliczności.

– Niestety, nasze ustawodawstwo, sam system nie pozwala cofnąć rozpoczętych działań. Jest praktycznie niemożliwe wstrzymanie tego. Trzeba, by wydarzył się cud. Jednak prace na zamku należy wstrzymać.

Powód jest ważny. Nad Starym Zamkiem należy pracować, nie jest on jeszcze nawet zbadany. I potrzebny do tego jest cały zespół autorski.
– Najpierw potrzebne są prace w archiwach, a potem w terenie. Tymczasem nie przeprowadzono tam w pełni nawet badań archeologicznych – podkreśla Astapowicz.
A tylko na podstawie dodatkowych badań można podejmować jakieś decyzje projektowe. Niezwykłość sytuacji ze Starym Zamkiem polega zaś na tym, że niby nikt nic nie naruszył, ale efekt jest oczywisty dla wszystkich.

Jak Disneyland?

– Zamiast troskliwie zachowywać każdy element różnych epok historycznych, niszczy się je. A przecież są one źródłem fundamentalnych badań historii naszej kultury – uważa Wadzim Hlinnik.

W tym zaś przypadku oryginał zostaje zamieniony interpretacją współczesnego człowieka i współczesnymi materiałami. I takie „dzieło sztuki” nie opowie nam potem niczego o historii kultury minionych czasów. Być może w przyszłości pojawią się technologie pozwalające odczytywać informacje bez konieczności rozbierania starych murów. Ale co będziemy odczytywać, jeśli nie będzie autentycznego obiektu?

– Tam jest błąd na błędzie, wymysł na wymyśle. Kolejny Disneyland. Koledzy-konserwatorzy z Mińska są bardzo zaniepokojeni. Szkoda, że wszystko zaszło tak daleko, nie wolno tak robić z takim obiektem. Myślę, że nie jeden Baczkou jest tego winny, ale również ci, którzy rozpatrywali i uzgadniali – twierdzi Hlinnik.
I jego zdaniem świadczy to tylko o nieefektywności państwowego systemu ochrony zabytków, który dopuszcza do takich sytuacji.

Aleś Paniatouski, cez/belsat.eu

Zdjęcia autora

Aktualności