Sprzedawco, w białoruskim sklepie mów po rosyjsku!


Białoruski biznes stopniowo, ale z powodzeniem przechodzi na język białoruski. Pozostają jednak przedsiębiorstwa, które ojczystą mowę mieszkańców tego kraju uważają za przeszkodę.

Użytkownik Twittera Jahor Tubielewicz umieścił na swojej tablicy screenshot rozmowy z przedstawicielem sklepu Adisas, który mieści się w centrum handlowym w stolicy Białorusi.

Chłopak odpowiedział na ogłoszenie o pracę po białorusku. Przedstawiciel sklepu zapytał się, czy w życiu codziennym posługuje się białoruskim. Kandydat na sprzedawcę przyznał się do swojej białoruskojęzyczności. Wtedy dostał odpowiedź, że może przyjechać na rozmowę o pracę, jeśli będzie używać języka rosyjskiego.

Chłopak spytał, czy to oznacza, że nie zostanie zatrudniony tylko z powodu używania jednego z dwóch języków państwowych.

– Wszystko dobrze pan zrozumiał. Niczego przeciwko panu nie mam, ale do naszego sklepu przyjąć pana nie mogę – odpisał przedstawiciel sklepu.

Dziennikarz belsat.eu zadzwonił do sklepu. Kierownik Eduard powiedział nam, że „nie ma nic przeciwko językowi białoruskiemu, ale i tak nikt go nie używa”.

– Tak postanowiliśmy. Ja sam tak zdecydowałem, że z językiem białoruskim nie przyjmujemy. Tak mi się zachciało. Nasi konsultanci tak nie mówią, dlatego postanowiłem, że będziemy zatrudniać tych, którzy mówią jak reszta. Każda organizacja ma jakieś standardy. Jestem upoważniony do decydowania o takich kwestiach samodzielnie. Z tego co wiem, młody człowiek powiedział, że postara się przejść na rosyjski – powiedział Eduard.

Czytajcie również:

Kierownik działu handlu detalicznego firmy SPORTgoods, oficjalnego przedstawiciela Adidas i Reebok na Białorusi, powiedział belsat.eu, że o sytuacji nie wiedział i zostanie ona sprawdzona.

– To nie jest oficjalna decyzja firmy – dodał menadżer.

Obrońca praw człowieka Walancin Stefanowicz mówi, że prawo nie reguluje użycia języka pomiędzy dwiema osobami fizycznymi. Twierdzi jednak, że odmówienie przyjęcia na pracę ze względu na używanie języka białoruskiego jest niedopuszczalne.

– To dyskryminacja, ale są pewne niuanse. Ustawa o językach mówi, że w sferze usług i handlu stosowane są dwa języki państwowe. Ustawa tego bardziej nie reguluje. Wymóg odpowiedzi w mowie [białoruskiej] na pisma dotyczy jedynie urzędników. Właściciel sklepu może powiedzieć, że z klientami współpracuje w takim języku, w jaki się do niego zwracają. Właściciel dostosowuje się do kupujących. Dlatego różnicą jest, czy odmówiono mu dlatego, że na co dzień mówi po białorusku, czy też dlatego, że w kontakcie z klientami nie chciał używać tego języka, w jakim się do niego zwracano.

Czytajcie również:

ha, dr, pj/belsat.eu

Aktualności