Białoruskie władze nauczyły się ukrywania wszystkiego. Specjalnych wydatków budżetowych, źródeł finansowania funduszu prezydenckiego, a nawet epidemii wirusowych. Białorusinów karmi się kiełbasą z ASF i milczy – aby tylko sąsiedzi się nie dowiedzieli. Ale szydło zawsze wyjdzie z worka.
Czy wiecie, że autorytaryzm umie walczyć nie tylko z opozycją, ale również z epidemiami? Przynajmniej na papierze. Rosyjskie służby weterynaryjne znalazły w białoruskich wyrobach mięsnych z zakładów w Homlu wirus afrykańskiego pomoru świń (ASF). Białoruskie ministerstwo rolnictwa zapewnia, że żadnych chorób nie ma. Jednak my uważamy, że to kłamstwo. A oto dlaczego:
Z powodu rozpowszechniania się „nieznanej” choroby, w różnych częściach kraju niejednokrotnie odbierano rolnikom świnie, które wcześniej kazano im zabijać. Jak np. panu Wasilowi ze wsi Starodubka pod Łojewem:
– Powiedzieli, że afrykański pomór. Nie prosiłem o dokumenty. Powiedzieli, to zabiłem. A już po tygodniu przyjechali i zaczęli wywozić. Nie mam pojęcia dokąd.
Iwan Chwoin, weterynarz z tej samej wsi, dodaje:
– Po prostu przyszli, rozwalili mi chlew, żebym więcej nie trzymał świń i wszystkie wywieźli.
Właśnie tak, poprzez totalną likwidację całego pogłowia świń w promieniu 20 km od źródła infekcji, na całym świecie walczy się z afrykańskim pomorem świń. Tym, o którym władze Białorusi mówią, że go nie ma.
W ciągu ostatniego półtora roku w szeregu rejonów obwodów homelskiego i brzeskiego nagle, czasem całkowicie likwidowano pogłowie świń. W niektórych je odnawiano, ale potem zwierzęta znów wybijano. Z tuszami kołchozowych świń robiono to samo, co z pozostałymi u gospodarzy.
– Dwie sztuki z wyjątkowo szkodliwymi chorobami zakaźnymi zakopali u mnie na podwórku, a prosię po prostu spalili i rozsypali popiół – relacjonuje Iwan Chwoin.
Osiem miesięcy temu, podczas zdjęć do jednego z materiałów Biełsatu wydarzył się incydent, w trakcie którego milicja sporządziła protokół o wykroczeniu. Kierownik stacji weterynaryjnej rejonu homelskiego zaświadczył w nim, że podejmował kroki w celu zapobieżenia rozprzestrzeniania się ASF.
Tymczasem oficjalnie przypadków tej choroby nie odnotowano od 2015 roku.
We wszystkich bez wyjątku krajach sąsiadujących z Białorusią odnotowano setki przypadków zachorowań na ASF. Dziesiątki – w 10-kilometrowej strefie przylegającej do granicy z Białorusią. A jednak na Białorusi choroby nie ma, co wydaje się niemożliwe nawet teoretycznie.
ASF jest przenoszony również przez dziki, które nie wiedzą nic o obowiązku wizowym. Służby graniczne Białorusi, Litwy i Polski nieraz pokazywały nagrania takich dziczych wycieczek w obie strony granicy.
Polski minister rolnictwa twierdzi, że ASF został przyniesiony do Polski z Białorusi. Na pierwsze chore dziki natrafiono tuż przy białoruskiej granicy, a epidemia rozprzestrzeniała się ze wschodu na zachód kraju. Teraz Polacy zamierzają zbudować specjalne ogrodzenie wzdłuż granicy broniące przed migracją dzikich zwierząt. Jego koszt to 40 mln dolarów.
– Nie wiem po co nam taka granica, jeżeli chorobę mogą przenosić ludzie i ptaki. Lepiej uniknąć tej decyzji. Ludzie nie lubią granic i zakazów. Jeżeli chodzi o naszą współpracę z Białorusią, to też chcemy, żeby było mniej granic – komentuje Mirosław Romaniuk, starosta powiatu hajnowskiego na Podlasiu.
W 2013 roku władze Białorusi przez dwa miesiące ukrywały, że w kraju wybuchła epidemia ASF. Ówczesne wydarzenia przypominały dzisiejsze: 30 kwietnia – pierwsze informacje o masowym wybiciu świń pod Baranowiczami, a po tygodniu – Ukraina zakazuje wwozu wieprzowiny z Białorusi. 24 czerwca wwozu zakazuje Rosja, a dzień później białoruskie ministerstwo rolnictwa przyznaje: epidemia ASF na Białorusi jest.
Jak będzie tym razem? Już od kilku dni w białoruskich zakładach przetwórstwa mięsnego pracuje grupa rosyjskiego Rossielchoznadzoru, czyli Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego. Niestety, nieprędko dowiemy się o wynikach ich działalności.
– Niejasne jest, jak długo będziemy rozpatrywać wyniki tej kontroli, z czym się tam zetkniemy, czy będą problemy, czy będziemy prosić stronę białoruską o oficjalne skomentowanie tych wyników na piśmie. Tylko po załatwieniu tych procedur, będziemy mogli coś powiedzieć – skomentowała sytuację rzeczniczka Rossielchoznadzoru Julia Melano.
My możemy dodać tylko jedno – na pocieszenie. ASF w żaden sposób nie zagraża człowiekowi. Nawet, jeżeli władze nie wprowadziły ograniczeń i pozwalają Białorusinom kupować i jeść wyroby mięsne z tym wirusem, to nie stanowią one zagrożenia dla życia i zdrowia.
Ihar Kulej, Biełsat
Materiał ukazał się w programie Praswiet z Siarhiejem Pielasą.