Po mleku czas na mięso. Rosyjscy inspektorzy nie odpuszczają


Będą kontrole w kolejnych białoruskich zakładach spożywczych.

Rossielchoznadzor, czyli Federalna Służba Kontroli Weterynaryjnej i Fitosanitarnej, zapowiedział kolejne wizyty u białoruskich producentów:

Planowana jest inspekcja przedsiębiorstw przetwórstwa mlecznego i mięsnego, w tym również dostawców surowca. Ogółem do inspekcji przeznaczonych jest 10 zakładów – informuje strona rosyjska.

W ub. czwartek minister rolnictwa Aleksandr Tkaczow zapowiedział, że jego kraj zamierza zrezygnować z importu białoruskiego mleka.

– Oczywiście, że Białorusini powinni szukać nowych rynków zbytu dlatego, że mamy poważny zamiar napoić Rosjan krajowym mlekiem – oznajmił Tkaczow.

Tlący się od dawna konflikt wiosną tego roku przerodził się w prawdziwą „wojnę mleczną”. Rosja wstrzymała import mleka z szeregu białoruskich przedsiębiorstw wyjaśniając, że nie odpowiada ono normom sanitarno-weterynaryjnym. Białorusinów oskarżono też, że reeksportuje mleko, które sama sprowadza z zagranicy – z krajów objętych rosyjskim embargiem spożywczym.

W odpowiedzi Alaksandr Łukaszenka publicznie oświadczył, że zakaz sprowadzania białoruskich towarów nie wynika z ich rzekomo złej jakości, ale z korupcji panującej w Rosji.

– Oni przywieźli, a ktoś dostał za to dolę, mleko w proszku z Nowej Zelandii. Po pierwsze – co przywieźli, czym oni naród karmią? – oburzał się białoruski przywódca . Ale to ich problem (…) A my powinniśmy widzieć swoje interesy, które nie są sprzeczne z interesami Rosjan. Daj Boże (jak mówią sami kontrolerzy), żeby w Rosji było jak na Białorusi. Dlatego będziemy podejmować decyzje w tym roku. Jak to jest – robimy dobrze, a cały czas jesteśmy na kolanach?

HA, cez/belsat.eu

Aktualności