Agnieszka Romaszewska-Guzy: To BBC zwróciło się do nas


W nowym sezonie na antenie Biełsatu pojawił się szereg oryginalnych programów produkcji telewizji BBC. Są wśród nich seriale kryminalne, ekranizacje klasyki literatury brytyjskiej oraz filmy dokumentalne, przyrodnicze i historyczne. Jak Biełsatowi udało się nawiązać współpracę z BBC, czego oczekują od tej współpracy obie strony i czego jeszcze w jej wyniku mogą spodziewać się nasi widzowie? Z Agnieszką Romaszewską-Guzy rozmawiali Siarhiej Pielasa i Cezary Goliński.

Szefowa brytyjskiego rządu oznajmiła właśnie, że jej kraj wesprze Biełsat w walce z rosyjską propagandą w regionie. Dlaczego właśnie nasza, nadająca z Polski telewizja znalazła się w tym strategicznym partnerstwie i co to oznacza dla Białorusi i regionu i oczywiście dla samego Biełsatu?

– Myślę że to może być znacząca sprawa. Jak wiadomo od pewnego czasu tzw. Wolny Świat kompletnie nie radzi sobie z kremlowską agresją informacyjną. W pewnym sensie brakuje mu narzędzi. Moskwa pracuje tu na bardzo delikatnej materii, która w każdym państwie demokratycznym jest absolutnym fundamentem wolności – czyli w sferze wolności słowa. Bardzo trudno tu cokolwiek regulować, zakazywać itd. Wszelka reakcja jest więc utrudniona. Jednocześnie mamy dziś czasy fascynacji „czystą polityką” widzianą jako populistyczna manipulacja z jednej strony a koncert mocarstw z drugiej.

Ta decyzja wskazuje, że przypomniano sobie, że w tej grze występuje jeszcze jeden ważny gracz, a są nim społeczeństwa i ich realne potrzeby. Że dziwnemu światu antywartości można przeciwstawiać świat wartości prawdziwych i on może być dla ludzi atrakcyjny.

– A co to znaczy dla Biełsatu?

To stawia przed nami ogromne wyzwania, ale też jest po 10 latach realnym i bardzo ważnym docenieniem naszej pracy, taką niejako nobilitacją

Ale przecież nawet wcześniej, bo już od września Biełsat zaczął nadawać programy BBC. Jak stała się możliwa współpraca z takim poważnym, prestiżowym partnerem i na czym ona polega?

– To BBC zwróciło się do nas, a nie my do nich. Prawdopodobnie to efekt tego, że BBC ma własną strategię docierania do widza. Jeśli chodzi o dotarcie do byłych krajów ZSRR, to oni nie używają dla treści w języku rosyjskim satelity, tylko starają się produkować gotowe treści dla anten innych telewizji.

Myślę, że analizując nasz region, natrafili na Biełsat, który ma w nim bardzo duże pokrycie. I dość unikalny potencjał. Po pierwsze, nasz sygnał pokrywa całą Białoruś, po drugie – sporą część państw bałtyckich, po trzecie – Ukrainę i kawałek Rosji.

To nie jest jakiś początkujący projekt. Jesteśmy stosunkowo dużą telewizją i mamy spore doświadczenie. Myślę, że stąd była decyzja BBC, aby zwrócić się do nas z pomysłem na współpracę.

– Nasuwa się pytanie, dlaczego brytyjska stacja, która przez lata nie prowadziła podobnych projektów, nagle inicjuje tego typu partnerstwo? Jaki w tym ma interes BBC? A może to po prostu interes polityczny Wielkiej Brytanii?

– Myślę, że to interes polityki brytyjskiej i wiąże się on z Brexitem. W ramach Brexitu Wielka Brytania musi poukładać swoje różne sprawy na zewnątrz Unii Europejskiej. To znaczy pewne swoje interesy i działania musi poukładać już bez brania pod uwagę, że jest częścią większej struktury czyli Unii. Musi wejść w inny rodzaj współpracy w jakimś innym rodzaju z poszczególnymi krajami UE.

Jednym z tych elementów, może nie najważniejszym z punktu widzenia Wielkiej Brytanii, ale jednak ważnym, jest polityka wschodnia. Czyli polityka w stosunku do krajów położonych na wschód od Unii Europejskiej, chociażby w stosunku do Białorusi. Ale nie tylko, bo również w stosunku do Rosji i Ukrainy.

Jako jeden z nielicznych krajów europejskich Wielka Brytania ewidentnie dostrzega poważne zagrożenie rosyjską dominacją propagandową w sensie coraz szerzej rozpowszechnionej obecności żrąco antyzachodniej kremlowskiej narracji. Zachodzi ona również na Europę, bo obecność ta jest rozszerzana: na przykład Russia Today jest obecna prawie na całym świecie. Właśnie otwarta została francuska mutacja kanału.

A w regionie Europy Wschodniej kremlowska narracja jest bardzo silnie obecna, a w niektórych krajach byłego ZSRR nawet dominująca. I Brytyjczycy niewątpliwie dostrzegają, że to poważny problem. Że to nie jest jedynie obecność informacyjna, a nawet jakaś propaganda, którą znamy od wieków. To jest coś innego, coś zdecydowanie dalej idącego, istotniejszego również politycznie.

Brytyjczycy to zauważyli i chyba doszli do wniosku, że trzeba spróbować w ramach tych działań po Brexicie też jakoś to poukładać. I wymyślili w tej sprawie, że partnerem będzie Polska, partnerem może być Biełsat, który stąd nadaje. Myślę, że po prostu szukali, gdzie coś się dzieje.

Nie ma tu jakiegoś nadzwyczaj tajnego wytłumaczenia, tylko szukali takiego partnera, który rzeczywiście będzie tutaj wiarygodny.

– Jakiego typu programy czy filmy zaproponowali Brytyjczycy? A może Biełsat też w drodze negocjacji coś wywalczył, załatwił?

– Z listy, którą nam przedstawiono, sami wybraliśmy kilka tytułów, które uznaliśmy za interesujące. Mamy nadzieje, że to co ewentualnie dostaniemy w następnej transzy, (jeśli taka będzie, gdy ten projekt w ogóle się powiedzie) to będą to jeszcze nowsze programy. Bo teraz w większości to takie, które BBC wyprodukował jakiś czas temu. Natomiast to ciekawe i bardzo dobre programy jakościowo – chociażby seriale kryminalne, seriale obyczajowe, filmy dokumentalne, ale przede wszystkim – przyrodnicze. Wszystkie te produkcje są bardzo wysokiej jakości i jeśli chcielibyśmy je kupić, to nie byłoby nas stać na to, Biełsat nie mógłby tego pokazać.

To, że jesteśmy włączeni do tej współpracy, ma więc kilka aspektów: zarówno aspekt czysto programowy tych programów, które dostajemy bezpłatnie, jak i aspekt współpracy w tworzeniu naszych programów. A dodatkowo rozmowy toczą się jeszcze na temat ewentualnego zamieszczania dobranych przez nas informacji BBC, być może poprzez łączenie się ze studiem w Londynie.

– Te brytyjskie programy będą nadawane przez Biełsat (przynajmniej na obecnym etapie) w języku rosyjskim. Nie tylko w Biełsacie, ale też przez inne kanały – od Estonii po Ukrainę. Wiadomo jednak, że zdecydowana większość naszych audycji jest nadawana w języku białoruskim. Skąd ten język rosyjski w audycjach BBC?

– To jest wymóg BBC, oni sobie zażyczyli, aby zrobić to po rosyjsku, i jest to tłumaczone dla wszystkich. Prawdopodobnie wynika to z dwóch idei – jednej słusznej i jednej niesłusznej. Słuszna jest taka – dać to najtaniej wielu telewizjom w jednej formule. Zrobić te tłumaczenia i mając wersję rosyjską, powiedzieć „proszę bardzo” telewizji łotewskiej, telewizji Biełsat, telewizji ukraińskiej.

Idea niesłuszna jest taka, że oni uważają, iż to będzie najlepszy sposób dotarcia do wszystkich widzów, jakich tylko mogą znaleźć. I tutaj my się staramy w ramach tego partnerstwa przekonać ich, że tego nie należy traktować dogmatycznie. W niektórych sytuacjach ten sposób może pomóc dotrzeć do szerszej grupy widzów, ale w niektórych przypadkach może to być sposób, który widzów zrazi.

Okazuje się, że nie jesteśmy w tym odosobnieni, bo wiemy, że również na Łotwie, a zwłaszcza na Ukrainie ktoś ich też przekonuje, że jednak tak być nie powinno. Ale oni mają bardzo ścisłe reguły współpracy. To znaczy albo po rosyjsku, albo wcale.

My chcielibyśmy powiedzieć tak: być może w niektórych sprawach po rosyjsku owszem, ale generalnie wolelibyśmy móc tłumaczyć znaczną część produkcji na białoruski. Uważamy, że nam by się to opłaciło: nie spowodowałoby to, że będziemy mieli znacznie więcej widzów w takiej formule, którą oni proponują, a znacznie mniej – w takiej, którą my w obecnej chwili mamy.

Ale zobaczymy, co będzie z tymi decyzjami. Na razie miałam wrażenie w rozmowach w tamtejszym MSZ, że jakieś zrozumienie tego zaczyna się pojawiać – chociażby ze względu na to, że to nie tylko my o tym mówimy, ale mówią też przedstawiciele innych krajów. Może to trochę się rozluźni.

Naszym zdaniem język rosyjski jest istotny w szeroko pojętym przekazie kierowanym do krajów byłego Związku Sowieckiego. Jest on również on jest rodzajem „lingua franca” czyli języka powszechnego, i część treści może być w tym języku przekazywana. Naszą rzeczą jest zaś pokazać, że w tym języku mogą być przekazywane treści nie tylko typu „russkij mir”, ale też treści zupełnie innego typu. To jest dosyć istotne.

Natomiast z partykularnego punktu widzenia Biełsatu, wolelibyśmy, żeby móc to jednak w znaczącej części tłumaczyć na białoruski. Zobaczymy, czy tak się uda. Na razie mamy jasność, że mieszkańcy Białorusi rozumieją oba języki znakomicie, więc problemów w rozumieniu to nie stwarza. Nieco większy problem jest z wersją pisaną tekstów.

– Brytyjskie seriale po białorusku to byłoby coś nowego. Jest tu czytelny taki dość wyraźny pomysł, który spotkałem w pewnym materiale metodycznym opublikowanym przez Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA). Sugerowano w nim, żeby telewizja w naszym regionie świata przyciągała nowych widzów do poważnych treści informacyjnych i publicystycznych poprzez programy rozrywkowe. Odbieram to w ten sposób, że oni rozrywką, edukacją atrakcyjną chcą przyciągnąć uwagę widzów. Z jednej strony to można zrobić po rosyjsku, a z drugiej strony – po białorusku czy w innych językach ojczystych – to jest sprawa sprzeczna, ale jak rozumiem, Biełsat walczy o to, żeby móc wpływać na to w jakim języku będzie nadawał?

– To zdecydowanie jest dla nas bardzo ważnie. Przeprowadzane przez nas bardzo gruntowne badania naszej widowni wykazały, że choć oczywiście większość naszych widzów szuka w Biełsacie przede wszystkim informacji, to jednak czystymi informacjami, nawet takimi, które są inne niż państwowe, alternatywne, można przyciągnąć tylko określoną liczbę ludzi. Jest problem „bańki”, w której poruszamy się nie tylko my, ale większość niezależnych mediów i nie bardzo umiejąc ją przekroczyć.

I jednym z elementów jest to, że nie ma na to pieniędzy. Bo to nie tylko kwestia tego, żebyśmy nie chcieli wzbogacić swojego repertuaru, albo nie potrafili – w przypadku tak doświadczonej organizacji, jaką jest Biełsat po 10 latach. Po prostu brak jest środków na normalną, szeroko pojętą telewizyjną produkcję rozrywkową i life-stylową. W związku z tym zasadniczo oferujemy to, co dla jest nas najważniejsze, czyli najbardziej alternatywne – przede wszystkim informacje i publicystykę. I to jest rzeczywiście bardzo ważne, ale powinno być obudowane atrakcyjną zawartością.

To dla nas oczywiste, ale problem polega na tym, że funkcjonujemy w niesłychanie konkurencyjnym środowisku. Są nim bardzo bogate, robione za ogromne pieniądze telewizje rosyjskie z popularną i czasami zupełnie niezłą rozrywką. My na tym tle też musimy mieć jakoś ofertę. Ale jak wielokrotnie już podliczaliśmy, roczny budżet roczny Biełsatu to pięć dni pracy telewizji Russia Today. Za te pieniądze musimy maksymalnie uatrakcyjnić ofertę, żeby przechwycić widza, żeby pokazać coś, co go zatrzyma.

I taka produkcja BBC, która jest naprawdę wysokiej jakości, jest bardzo przyzwoitą i kulturalną produkcją. To jest coś, na czym spojrzenie człowieka może się zatrzymać. W naszym głębokim interesie jest, żeby taki kontent był u nas. Do tego dochodzi sama prestiżowa współpraca z instytucją o światowej renomie.

– Wszelkie brytyjskie standardy – i edukacyjne, i uniwersyteckie, i dziennikarskie – to po prostu wzorce. Właśnie w tych dziedzinach, które zyska Biełsat. BBC jest jedną z najlepszych telewizji i na antenie Biełsatu już są jej programy. A czy są jakieś inne formy współpracy z BBC? Czy Brytyjczycy będą wspierali produkcję nowego programu Biełsatu?

Właśnie uczestniczyliśmy w takim konkursie i wygraliśmy możliwość udziału BBC w produkowaniu na razie dwóch – cyklicznej i niecyklicznej – produkcji programowych. Finansuje to European Endowment for Democracy z brytyjskich pieniędzy. Brytyjczycy wspierają nas również w sprawie know-how. To jest niezwykle pożyteczne.

Dla mnie osobiście było bardzo ciekawe uczestniczyć w zajęciach z ekspertem BBC, który opowiadał, jak można uatrakcyjnić nasz program, jak uczynić nasz zespół bardziej kreatywnym. Niełatwo będzie temu podołać…

Jednak jesteśmy telewizją która powstała samorodnie, jesteśmy w pewnym sensie partyzancką telewizją. Sami ją zbudowaliśmy, co prawda za pieniądze państwowe Polski i innych krajów, ale jednak zupełnie oddolnie. Sami uczyliśmy się w trakcie tworzenia telewizji, jak ją robić. Uczyliśmy się nawzajem od siebie i od innych telewizji.

I ten dodatkowy element, że możemy podnieść nasz poziom, że możemy mieć styczność z takim know-how, jest dla nas superważny. Mam więc nadzieję, że oprócz tego, iż zaowocuje to nową treścią i nowymi programami na naszej antenie, to w przypadku powodzenia mamy też szanse na kolejny sezon. Na kolejne produkcje, które mogą być wsparte przez Brytyjczyków, bo oni są na to otwarci. A my jesteśmy strukturą elastyczną, chętną do współpracy.

– Po 10 latach Biełsat po raz drugi (po Szwedach, którzy wspierali nas przez kilka lata) zyskał naprawdę dużego partnera i sojusznika, którym są Brytyjczycy. Pozostaje tylko życzyć żeby w przyszłym roku Sherlock Holmes i inni bohaterowie słynnych brytyjskich produkcji telewizyjnych zaczęli mówić po białorusku.

– Oczywiście jest naszym celem, abyśmy mogli doprowadzić również i do tego. I jestem tutaj dosyć dobrej myśli.

Rozmawiali Siarhiej Pielasa, Cezary Goliński

Aktualności