„Na mój sprzęt naklejali nalepki Biełsatu i zabierali”. Zatrzymany operator składa zażalenie na milicjantów


Alaksandr Lubianczuk opowiada o działaniach funkcjonariuszy, którzy w miniony piątek przeprowadzili rewizje w biurach naszej telewizji.

Kamera GoPro, aparat fotograficzny, kamera wideo, mikrofon – wszystko to razem z komputerami milicjanci zabrali podczas przeszukania. Zatrzymali wówczas znajdującego się w jednym z biur Lubianczuka.

Operatora, który został oficjalnie akredytowany jako korespondent TVP przy MSZ Białorusi, zabrano na komendę w charakterze świadka – w celu złożenia zeznań na potrzeby postępowania administracyjnego. Sprawa dotyczyła zgłoszenia dotyczącego używania przez Biełsat znaku towarowego należącego do białoruskiej firmy BIEŁSAT Plus.

Dziś Alaksandr Lubianczuk poszedł na milicję, aby odzyskać własny sprzęt, który milicjanci zabrali podczas rewizji.

Biuro Biełsatu w Mińsku po przeszukaniu

„Jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnej procedury oględzin przetrzymywano mnie w pokoju, gdzie nie było żadnego sprzętu. W tym czasie kilku innych milicjantów przeszło do innych pokoi, ignorując moje żądanie zaczekania na świadków – opowiedział nam nasz kolega o tym, jak odbywała się rewizja. – Nie widziałem, co tam robili. Ale kiedy przyszli świadkowie i rozpoczęto oficjalne oględziny, zauważyłem, że na całym sprzęcie, który był w innych pomieszczeniach – również na moim prywatnym, znajdującym się w plecaku – zjawiły się naklejki z logotypem Biełsatu”.

Sprzęt zabrano na ekspertyzę. Prywatnego operatorowi też nie udało się odzyskać. Na komendzie Lubianczuk dowiedział się, że funkcjonariusz, który prowadzi tę sprawę, wyjechał służbowo.

„Jeżeli nie doczekam się go w najbliższych dniach, to złożę oficjalne pismo z kopiami dokumentów potwierdzających, że to mój prywatny sprzęt” – zapowiada.

Podczas rewizji wszczęto też postępowanie przeciwko niemu samemu. Miał rzekomo użyć niecenzuralnych słów pod adresem jednego z milicjantów.

Na podstawie podobnych zarzutów sąd skazał na 15 dni aresztu innego naszego operatora – Alaksandra Barazienkę, który prowadzi w celi głodówkę sprzeciwiając się bezprawnemu zatrzymaniu i niesprawiedliwemu wyrokowi.

Podczas rozprawy Barazienka powoływał się na nagranie wideo, gdzie widać jak tylko tłumaczy zatrzymującym go milicjantom, że jest dziennikarzem.

Sąd uznał jednak za bardziej wiarygodne zeznania jednego z OMON-owców, którego zdaniem operator „krzyczał i wymachiwał rękami”. Nie pomogły nawet wyjaśnienia Barazienki, że nie mógł machać rękami, ponieważ… trzymał w nich przecież kamerę.

WD/ML, belsat.eu

Aktualności