Łukaszenka sugeruje, że protesty „darmozjadów” zostaną wykorzystane do rozbicia kraju


Prezydent Białorusi podczas wizyty w państwowej klinice transplantologii skomentował protesty przeciwko podatkowi dla osób niepracujących, które ostatnio odbyły się w kilku białoruskich miastach.

Łukaszenka podczas zwiedzania szpitala odniósł się nie tylko do tematów stricte medycznych. Prezydent w swojej wypowiedzi nawiązał w do prac naukowych o początkach białoruskiej państwowości na ziemiach połockiej i witebskiej, z którymi się ostatnio zapoznał i na tej podstawie zaczął snuć historyczne analogie.

„Rzeczywiście sami siebie stworzyliśmy i z nami z nami się liczono. To wszystko jest aktualne i teraz. Dziś pod postacią „darmozjadów” i czegoś jeszcze próbują rozhuśtać tę łódkę i udowodnić nam, że to nie nasze ziemie, a kogoś innego. „Darmozjady” powinny wiedzieć, że ich po prostu usiłują wykorzystać w odpowiednich dla siebie celach, żeby rozwalić to co jest, wyplenić z korzeniami to, co odrodziliśmy, żeby nie dać nam się umocnić. I oni będą wykorzystywać wszystko.” – cytuje słowa prezydenta jego biuro prasowe.

W ciągu ostatnich tygodni na Białorusi trwają weekendowe protesty przeciwko podatkowi dla osób nie płacących podatków. Manifestacje, które zgromadziły od kilku tysięcy do kilkuset ludzi odbyły się nie tylko w Mińsku, ale też w miastach obwodowych – także tych na wschodzie kraju: Homlu, Mohylewie czy Witebsku. Podczas protestów doszło tam do kilku marginalnych prorosyjskich incydentów. I to do nich najprawdopodobniej odniósł się Łukaszenka.

Czytaj też:

Kim są „darmozjady”

Dekret nr 3 nakłada obowiązek zapłacenia specjalnego podatku (w przeliczeniu ok. 780 zł rocznie) dla osób, którzy w ubiegłym roku przepracowali mniej niż 183 dni. Miał on w założeniu sprawić, by osoby pracujące w szarej strefie zaczęły się dokładać do bezpłatnej na Białorusi edukacji, służby zdrowia i innych wydatków państwowych. Białorusinom jednak dekret przypomniał pawo obowiązujące w czasach ZSRR, wymierzone w trwale niepracujących tzw. „darmozjadów” (rus. tuniejadców).

Zła sytuacja gospodarcza na Białorusi sprawia jednak, że dekret uderza w wiele osób, które straciły pracę lub nie mogą jej znaleźć miesiącami. Białoruscy bezrobotni nie chcą też rejestrować się w urzędach pracy, co zwolniłoby ich z obowiązku płacenia podatku. Zasiłki dla bezrobotnych są bowiem bardzo niewielkie i wynoszą do 100 zł miesięcznie, a w zamian zarejestrowana osoba bez pracy musi co miesiąc brać udział w obowiązkowych pracach publicznych. Przy średniej pensji na Białorusi na poziomie 400 dol, suma jaką musi zapłacić „darmozjad” obciąża znacznie jego budżet.

Według statystyk jedynie ok. 51,5 tys. osób oficjalnie niepracujących i niezarejestrowanych jako bezrobotni zapłaciło specjalny podatek. W ciągu ostatniego roku białoruska inspekcja podatkowa wysłała ok. 470 tys. listów przypominających o konieczności rozliczenia się państwem.

Jb/ WWW.belsat.eu/pl/ WWW.tut.by

Aktualności