Jedynym drogowskazem, który może pokierować turystów jadących do Bohatyrowicz, jest stojący przy drodze drewniany Jaś. Wystrugany z pnia wąsaty dziad wyciągniętą ręką pokazuje drogę do grobu Jana i Cecylii. Dalej trzeba jeszcze trochę pokręcić, zjechać z traktu w polną dróżkę, na wysokości góry obornika skręcić w lewo, i, wreszcie, dojdziemy do legendarnego krzyża…
Nadniemeńskie wsie Bohatyrowicze i Miniewicze na Mostowszczyźnie są najbardziej związanymi z Elizą Orzeszkową miejscami Białorusi. To tu pisarka spędziła nie jedno lato w ostatnich dekadach XIX wieku.Tu na ławeczce między klonami na wysokim brzegu rzeki pisała swoją powieść “Nad Niemnem”.
Tutejszy szlachcic Jan Kamieński, dziedzic na Miniewiczach, przekształcił się w głównego bohatera książki, powstańca styczniowego Andrzeja Korczyńskiego. Prawdziwy Kamieński w 1882 roku powrócił do rodzinnych Miniewicz z zesłania na Syberię, by przed śmiercią spędzić to ostanie 10 lat swojego życia.
Podchodzimy do krzyża. Skromny pomnik kryje się między sosnami na skraju pola. Krzyż to nazwa umowna, gdyż sam krzyż z rąk Zbawiciela wypadł. Odpadły i skrzydła aniołów.
Bez odpowiedniej opieki drewniane detale długo nie pożyją. Niżej są dwa głazy z wyżłobionymi krzyżami i nieczytelnymi literami. Wokół pomnika stoją liczne znicze, polskie flagi, naszywki z Orłem Białym.
Jak mówi historyk, z którym przyjechaliśmy, polskie wycieczki docierają tu całkiem często. Jeden autokar – pięćdziesięciu Polaków. Przeważnie osoby starsze, młodzież nie bardzo to interesuje. Tylko jest problem: sąsiedzi przyjeżdżają i wyjeżdżają. Koło pomnika nie ma gdzie usiąść, zjeść, coś kupić czy wziąć na pamiątkę. Można tylko lampkę zapalić.
Grób Jana i Cecylii w utworze Orzeszkowej zajmuje jedno z kluczowych miejsc. Motto powieści krąży wokół idei wspólnoty szlachty i chłopów dla dobra ojczyzny, symbolem którego staje się pochodząca z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego mogiła.
Wtedy to, zgodnie z legendą, król Zygmunt August w czasie polowania natknął się na zaścianek, w którym żyli chłop Jaś i szlachcianka Cecylia, którzy razem pracowali i wydzierali puszczy każdy kawałek ziemi. Rozczulony tym król dał gospodarzom ziemię, a historia zamieniła się w legendę.
Jak to jest związane z Korczyńskimi-Kamieńskimi i rokiem 1863? Po nieudanym powstaniu, masowych aresztowaniach i konfiskacji majątków, przed społeczeństwem byłej Rzeczypospolitej pojawiło się pytanie: co robić? Wyjściem dla Polaków okazała się ideologia pracy organicznej na rzecz narodu: poprzez kulturę, edukację, działalność gospodarczą. Do tego tak bardzo potrzebna była idea więzi między wszystkimi warstwami społecznymi, o której pisała Orzeszkowa.
Jak pokazuje historia, metoda ta przyniosła skutki. Do wydarzeń I wojny światowej i rosyjskich rewolucji Polacy doszli jako w pełni dojrzały i przygotowany naród. Powieść Orzeszkowej przekształciła się epos narodowy i szkolną lekturę, a dwugodzinną ekranizację nakręconą jeszcze w czasach PRL znają prawie wszyscy Polacy.
Dlatego też Bohatyrowicze i Miniewicze w są w Polsce znane dużo lepiej, niż na Białorusi…
Ku Niemnowi, od strony starego krzyża, wiodą stare drewniane schody. Tam, gdzie drewniane stopnie całkiem spróchniały z wilgoci, z ziemi wyzierają tylko gwoździe – należy być ostrożnym. Schody wiodą do pomnika przyrody – odkrywki geologicznej “Samastrielniki”.
Prościej mówiąc, jest to jar, w którym odkryły się ślady skamieniałej przedlodowcowej roślinności. Jeszcze w końcu XIX wieku, akurat w czasach Orzeszkowej. I rzeczywiście, artystka opisuje go we wspomnieniach. Obecnie jar przypomina bagno: po wybudowaniu elektrowni wodnej – rzeka podniosła się i zatopiła stanowisko: żadnych skamielin już tu nie widać.
Jeśliby pojechać trochę w górę Niemna, trafimy do byłego zaścianku szlacheckiego Bohatyrowicze, gdzie też i żyli Kamieńscy, prototypy Korczyńskich. Dwór nie zachował się, z daleka widać jeden z budynków folwarcznych, bez dachu. Od strony Niemna zarośla skrywają budynki gospodarcze gospodarcze, dekorowane od frontu drobnymi kamieniami i potężnymi głazami po bokach.
Tu też na wzgórzu stoją potężne klony, w których cieniu pisała Orzeszkowa. Rzecz w tym, że pod koniec lat 90-tych, można tu było przyjść bez jakichkolwiek przeszkód, a pod klonami stała ta sama, orzeszowska ławeczka. Teraz pień jednego z klonów jest spalony, korona obalona, wokoło wszystko zarosło, a o ławce nie ma co wspominać.
Komizm sytuacji polega jeszcze na tym, że cały ten teren od 2012 roku… jest własnością prywatną. Folwarczne zabudowania, klony i cała reszta nie miały żadnego statusu chronionego, dlatego też działka lasu nad brzegiem Niemna, a razem z nim, w gratisie, kawałek historii Polski i Białorusi trafiła w ręce pewnego Rosjanina. Człowiek kupił legendę i ogrodził ją płotem, żeby postronni nie przeszkadzali.
W Bohatyrowiczach do dnia dzisiejszego stoi kilka domów. Pani Teresa Bohatyrewicz, mieszkanka wsi, wychodzi do nas, gdy zobaczyła ludzi z aparatami. Pyta, czy nie jesteśmy może Polakami. Zatrzymujemy się i rozmawiamy przy pustym kamiennym budynku z liczbą “1904” na frontonie.
Tu żyli Strzałkowscy, rodzina wrodziła się w Kamieńskich. Ród odwiecznych dziedziców folwarku praktycznie wygasł: Jan Kamieński miał trzy córki i ani jednego syna.
“Tu żył pan Klemens Strzałkowski przed wojną, – opowiada pani Teresa, – Miał żonę z Warszawy i czworo dzieci. Kiedy przyszła wojna, ktoś z nich był w Polsce, a ktoś tu. Córkę pana, Annę Strzałkowską z synem wywieźli na Sybir, ale jakimś sposobem wróciła. Jak byli tu Niemcy, to Strzałkowscy jeszcze żyli w tym domu. W końcu wyjechali do Polski już po wojnie”.
W czasach sowieckich w budynku był punkt felczerski, sielsowiet (rada wiejska), poczta, jakiś czas po wojnie żyli tu przesiedleńcy z Rosji. Ostatnie 25 lat stoi pusty i stopniowo niszczeje. Kilka lat temu, według słów pani Teresy, potomkowie Strzałkowskich przyjechali tu, popatrzyli na do i ruiny swojej ojcowizny. Mówili o tym, jak odbudować gospodarstwo, w sumie, papiery na wszystko są. Jednak, nic się nie zmieniło.
Tłumaczymy, że kamienny budynek to idealne miejsce dla muzeum Orzeszkowej, które mogłoby stać się ważnym kulturalnym i turystycznym centrum dla całego obwodu. W ten sposób, na przykład, w Wasiliszkach na Szczuczynszczyźnie owocnie otwarto muzeum Czesława Niemena… W odpowiedzi pani Teresa tylko sceptycznie się uśmiecha:
“Muzeum założyć? A kto je będzie robił? Wszyscy tylko przyjeżdżają i wyjeżdżają. A ja… ja tu całe życie przeżyła. Jak wyszłam za mąż trochę lżej było. Żyję samotna teraz, na zimę do dzieci wyjeżdżam. Tu nawet gospodarstwa nie ma, nawet kurek.”
Przez piękną aleję, która kiedyś prowadziła do dworu, wyjeżdżamy na drogę i skręcamy w lewo. Przed nami wioska Miniewicze. Gdyby przejechać wzdłuż niej i zatrzymać się w sosnowym borze na brzegu Niemna, obok ukaże się mogiła powstańców 1863 roku.
Ten kurhan z krzyżem też jest wspomniany w Orzeszkowej. Gdy główni bohaterowie “Nad Niemnem” spotykają się tu
“Jan w milczeniu pagórek ten Justynie ukazał, ona też milcząc skinęła głową; wiedziała, że to zbiorowa mogiła.
– Ilu? – z cicha zapytała.
– Czterdziestu”.
I tak ta cyfra stała się legendą, teraz zapisaną nie tylko w pamięci ludowej, ale i w kamieniu, który polscy aktywiści postawili tu na początku lat 90-tych XX wieku. Pamięci 40 powstańców.
Dookoła, znów, polskie chorągiewki i symbolika. Znicze, najprawdopodobniej też przywiezione z Polski przez babcie w wielkich kapeluszach i z malutkimi srebrzystymi aparatami. Na krzyżu powiewa też biało-czerwono-biała flaga. Troszkę wyżej napis GLORIA VICTIS, “sława pokonanym”.
AK, bielsat.eu