obserwatorzy

Wybory do niedemokratycznego parlamentu odbędą się w najbliższą niedzielę. 

Objęty sankcjami polityk twierdzi, że strona polska uniemożliwiła mu obserwację wyborów.

Dzianis Karaś miał wjechać do Polski jako obserwator wyborów z ramienia OBWE.

Członkowie unijnej misji zapewnili, że przeprowadzą dogłębne śledztwo i będą regularnie składać sprawozdania.

Międzynarodowi obserwatorzy powinni tam trafić jak najszybciej, by zapobiec katastrofie jądrowej wywołanej przez rosyjskich okupantów.

Biełsat rozmawiał z Mateuszem Bajkiem – wieloletnim międzynarodowym obserwatorem wyborów, ekspertem Fundacji Odpowiedzialna Polityka.

Jako alternatywę proponuje system powszechnej obserwacji obywatelskiej.

Do społecznych obserwatorów spłynęły dotychczas wyniki ze 126 lokali wyborczych na terenie kraju.

Wybory na Białorusi i Rosji przebiegają według jeszcze sowieckiego rytuału. Głównym celem władz jest osiągniecie właściwej frekwencji. Oczywiście głosy można dorzucić, jednak byłoby to za proste. Przed urzędnikami zawsze stoi więc trudne zadanie: jak zachęcić obywateli do głosowania.

Ruch Cziestnyje Ludi (Uczciwi Ludzie) poinformował, że w trzecim dniu przedterminowego głosowania frekwencja była zawyżona dwukrotnie.

Jak podkreśla OBWE, od 1994 roku żadne wybory na Białorusi nie były uczciwe, wolne, sprawiedliwe i demokratyczne. Z obserwatorem międzynarodowym Mateuszem Bajkiem rozmawialiśmy o tym, dlaczego i w jaki sposób białoruskie władze okłamują własnych obywateli.

Iwan Dubowik był jednym z pierwszych zatrzymanych obserwatorów w pierwszym dniu przedterminowego głosowania, we wtorek. W całym kraju, milicja oraz członkowie komisji wyborczych przeszkadzają w pracy tych, którzy kontrolują przebieg wyborów.

Obserwatorzy z kampanii “Prawo wyboru” informują o 450 naruszeniach, przedstawiciele innego ruchu “Uczciwi ludzie” mówią o ponad 2 tysiącach. Ich zdaniem, w protokołach wpisywana jest zawyżona liczba głosujących, a sami obserwatorzy regularnie nie są dopuszczani do lokali wyborczych.