Wielkie Księstwo Litewskie było krajem bardzo humanitarnym, w przeciwieństwie do państw Europy Zachodniej, którą spowijały dymy ognisk inkwizycji. Jednakże i nasi przodkowie czasem stosowali srogie kary za przestępstwa i tortury za poważne zbrodnie. Biełsat przedstawia TOP 6 najpopularniejszych kar w historii WKL.
Wyłącznie kobiecym rodzajem kary było noszenie “słomianej kosy”, czyli zaplecionego ze słomy warkocza. Nie była to kara cielesna, ale raczej moralna. Na noszenie uplecionego ze słomy warkocza skazywano młode panny, które prowadziły się nieprzyzwoicie. Oczywiście w ramach ówczesnych standardów. Uśmiechnęła się do żonatego mężczyzny – niech nosi “kosę”! Założyła zbyt odsłoniętą suknię – znów ma nosić “kosę”! Mrugnęła do mężczyzny – ma nosić słomiany warkocz przez cały tydzień!
“Różaniec” – wielki ciężki krzyż, którego waga mogła dojść i do pięciu kologramów. Taką “ozdobę” można było dostać za wykroczenia wobec Kościoła.
“Różaniec” był nie tylko ciężkim brzemieniem na szyję, ale też od noszenia go pojawiały się śmierdzące rany. Taką karę nakładano zarówno na mężczyzn, jak i na kobiety. Chociaż, statystycznie rzecz ujmując, mężczyźni częściej nosili “różańce”. Jeśli przepuściłeś niedzielne nabożeństwo, gdy przyszedłeś na mszę pijany i duchowny to zauważył, gdy w jej czasie zasnąłeś – będziesz nosić “różaniec” do następnej niedzieli. Takie metody wykorzystywali na ziemiach Wielkiego Księstwa jezuici.
Praktycznie w każdym mieście Wielkiego Ksiestwa Litewskiego w samym centrum stał “haniebny słup”, lub dyby. Na karę zakucia w dyby skazywano za nieznaczne przestępstwa, takie jak drobne kradzieże i pijackie hulanki. Bezsprzecznie, stanie cały dzień w jednej pozie musiało być bardzo ciężkie.
Zimą skazany marzł, a latem karę potęgowała spiekota i pragnienie. Nie obchodziło się i bez załatwiania potrzeb fizjologicznych stojąc w dybach. Oczywiście, ukarany w ten sposób, mógł “zasłynąć” na całą okolicę, a gapie przechodząc koło słupa czy dyb, często rzucali niewybredne słowo, a czasem i kamień w stronę skazańca.
Jedną z najsurowszych kar była kaźń piłą. Przestępcę przywiązywano na leżąco do stołu i piłowano go żywcem. I daj Boże, by była to metalowa piła. Często wykorzystywano bowiem piły dębowe, które ciała nie cięły, a rwały. Przy tym, skazaniec miał jak najdłużej pozostać żywym, by czuć swoją karę. Człowiek umierał w wyniku wykrwawienia lub szoku spowodowanego bólem.
Takie kary stosowano wobec zabójców, którzy pochodzili z gminu, lub nie byli chrześcijanami.
“Nawleczenie na pal” – tak nazywała się jedna z niesławnych kar w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego i Korony było stosowane do XVIII wieku. Szczególną popularnością cieszyło się w czasie powstań kozackich w połowie XVII wieku. Było ono stosowane jako kara za zbrodnie wobec państwa.
Naolejony pal wchodził w ciało na głębokość kilkudziesięciu centymetrów. Potem pal ustawiono pionowo. Pod wpływem ciężaru swojego ciała, skazaniec powoli opadał w dół. Często do pala mocowano przegródki, by ofiara zanadto nie zjechała. Była to prawdopodobnie jedna z najokrutniejszych kar, gdyż ofiara mogła konać i kilka dni. Bywało, że pal nie trafiał w ważne organy i zanurzał się naprawdę głęboko, nie zabijając skazańca.
Lecz były i wypadki, że skazany umierał szybko od upływu krwi i szoku.
Ze wszystkich okrutnych kar ścięcie mieczem i ćwiartowanie były chyba najbardziej humanitarne. W ten sposób karano chrześcijan, ale też innowierców, którzy przed śmiercią zdecydowali się na przyjęcie “chrztu krwią” – publicznie wyznając wiarę w Chrystusa.
“Ścięcie mieczem” oznaczało odcięcie głowy złoczyńcy. Jeżeli przestępca był uznany za szczególnie groźnego, jego ciało mogło zostać porąbane na kawałki toporem, a jego kończyny zostać powieszone na bramach miejskich.
“Ćwiartowanie” miało w praktyce tą samą funkcję, jednak było dla skazanego bardziej bolesne. Kończyny przestępcy przywiązywano do czterech koni, które gnano w różne strony. W ten sposób człowiek był rozrywany na ćwiartki.
Mikoła Dziamidau, PJr belsat.eu