Zarobić na uchodźcach: Na dworcu w Brześciu „opodatkowano” Czeczenów


Szukali lepszego życia w Unii Europejskiej, ale utknęli na jego granicy w białoruskim Brześciu. Znaczna liczba migrantów z rosyjskiego Kaukazu od miesięcy egzystuje na tamtejszym dworcu kolejowym. Brakuje im normalnego jedzenia, brakuje elementarnej higieny. A zamiast udzielić im pomocy, miejscowe władze chcą na nich jeszcze zarobić.

Według różnych szacunków, w Brześciu może przebywać do trzech tysięcy osób, które wyjechały z rosyjskiego Kaukazu. Wszyscy ci ludzie chcą dostać się do UE jako uchodźcy. Jednak polska Straż Graniczna przepuszcza tylko po kilka rodzin dziennie. Wielu z tych, którzy dzień po dniu wracają z granicy do Brześcia, nie ma już pieniędzy na wynajęcie mieszkania w mieście, dlatego nocują po prostu na dworcu.

„Umyłam się, podziękowałam, a ona: – A kto zapłaci za wodę?”

Nasza rozmówczyni w obawie przed zemstą nie chce pokazać twarzy i podać imienia. Mówi, że warunki na dworcu są nieludzkie. Wrzątku na herbatę lub kawę pracownicy dworca nie dają – trzeba go kupować w dworcowym bufecie, za cenę kawy lub herbaty. Toaleta też jest płatna. W tej sytuacji wiele zależy od osobistego podejścia personelu.

„Poszłam się umyć, podziękowałam, a ona: – Co? A kto będzie płacić za wodę? Ja do niej: – Za co, za to, że się umyłam? A ona: – Tak, to jest płatne – opowiada niedoszła uchodźczyni z Inguszetii.

A potem wyłączono prąd w gniazdkach

Aby jeszcze utrudnić życie migrantom z Kaukazu, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, a dodatkowo – jeszcze na nich zarobić, dyrekcja dworca poleciła wyłączenie prądu w ogólnodostępnych gniazdkach. Teraz z gniazdka można skorzystać w bufecie, ale trzeba za to zapłacić jak za osobną usługę.

„Naładowanie baterii w telefonie kosztuje 70 kopiejek (1,40 zł – od red.) za pół godziny” – mówi Inguszka.

Nasi dziennikarze spróbowali dowiedzieć się od bufetowej, dlaczego wprowadzono takie płatne usługi. Ta odpowiedziała im… groźbami.

„Zaraz gdzieś zadzwonię i zrobią z wami porządek. Już dzwonię do prokuratura!” – próbowała ich straszyć.

Wszystko dla dobra dzieci?

Ale dyrekcja dworca wyjaśnia, że odcięcie od prądu ogólnodostępnych gniazdek było wynikiem… troski o dzieci, „które mogą używać urządzeń niezgodnie z przeznaczeniem”.

„Ktoś przyjdzie z telefonem, ktoś z widelcem stołowym, a może nawet z gwoździem. Mamy dworzec pełen pasażerów, jak widzicie” – tłumaczy się naczelnik dworca w Brześciu Wiktar Kułaj.

Nie ma normalnego jedzenia, bez normalnych warunków zamieszkania, nie ma się jak normalnie umyć. Nie ma nawet normalnego podejścia ze strony części personelu dworca, który stał się tymczasowym schronieniem. Jednak te czynniki w żaden sposób nie wpływają na zamiar setek i tysięcy migrantów z Kaukazu. Nadal chcą tu pozostać i liczyć na szansę przedostania się do UE. Jak mówi nasza rozmówczyni, powrót do Rosji to znowu bezprawie i prześladowania, jeżeli człowiek trafi w niełaskę władz.

„Wyjechałam na zawsze… Dlatego nawet nie interesuje mnie już rosyjskie obywatelstwo” – podsumowuje kobieta.

Juryj Sałodki, Biełsat

Czytajcie również >>> W sprawie Czeczenów koczujących na granicy z Polską zabrał głos Kadyrow

Aktualności