Zamknąć usta dziennikarzom. Nowa fala represji


Bezpodstawne zatrzymania, rewizje i kontrole, prześladowania ze strony milicji, a potem sądy i gigantyczne grzywny. Tak wygląda codzienność homelskiego dziennikarza Kastusia Żukouskiego. Wyższych kar finansowych nie wymierzano chyba żadnemu freelancerowi na Białorusi. Kastuś rejestruje i krzywdę mieszkańców wsi i oburzenie bezrobotnych, defraudowanie państwowych pieniędzy i samowolę władz. Te ostatnie zaś nie żałują sił, aby karać dziennikarza za pokazywaną przez niego prawdę.

W czwartek ukarał go Urząd Celny – grzywną o maksymalnej wysokości 1150 rubli. To 2300 zł. Powodem było zdjęcie zrobione w pomieszczeniu kontroli celnej na przejściu Nowaja Huta na granicy białorusko-ukraińskiej. Kastuś towarzyszył tam rodzicom zastrzelonego na kijowskim Majdanie Michaiła Żyznieuskiego. Wracali oni z Ukrainy, a w ojczyźnie przygotowano dla nich dwugodzinną kontrolę celną.

„Ukarano mnie nie za to, że fotografowałem granicę – mam setki takich zdjęć, w Internecie jest ich bardzo dużo. Ale za to, że pokazałem fakt szykanowania rodziców Bohatera Ukrainy” – przekonuje Żukouski.

Władze prześladują też dziennikarzy w Mohylewie. Uładzimira Łapcewicza – korespondenta agencji BiełaPAN, który współpracuje również z tygodnikiem polskich Białorusinów Niwa, próbuje się oskarżyć o nielegalny wyrób i rozpowszechnianie produkcji medialnych i braku akredytacji.

„Nie rozumiem sedna pretensji – nielegalnego wyrobu produkcji medialnych. U nas można mieć pretensje i do kołka w płocie. Tym bardziej, że jestem nieetatowym współpracownikiem tego wydania. I na Białorusi wiedzą o tym te organy, które powinny. Mam na myśli inspekcję podatkową” – mówi dziennikarz.

Podobną sprawę wszczęto też wobec mohylewskiej dziennikarki Aliny Skrabunowej. Tym razem – za współpracę z Biełsatem. Obrońcy praw człowieka uważają, że to kampania władz mająca na celu zakneblowanie niezależnych mediów.

„Artykuł 22/9 kodeksu o naruszeniach administracyjnych nie dotyczy dziennikarzy. Po pierwsze, oni nie wyrabiają produkcji medialnych. Jeżeli zaś chodzi o Uładzimira Łapcewicza, jest on nieetatowym korespondentem, a akredytacja jest wymagana tylko dla dziennikarzy etatowych. To jawne naruszenie prawa” – nie ma wątpliwości obrońca praw człowieka z Mohylewa Barys Buchel.

Kontrole dotyczące działalności dziennikarzy trwają nadal. W przyszłym tygodniu są oni oczekiwani na milicji.

Wolha Staraścina, Biełsat

Aktualności