Po zarobek i jedzenie... do lasu. Zbieractwo znów podstawą egzystencji?


Brak pieniędzy oraz pracy na wsi coraz częściej zmusza Białorusinów do powrotu do „matki – ziemi” i „ojca – lasu”.

Jagody z białoruskich lasów mieszkańcy wsi i goście z miasta już wyzbierali i zdali do punktów skupu. Ale ciche polowanie na kurki i inne leśne grzyby nie tylko wciąż trwa, ale wręcz nabiera obrotów.

Na początku sezonu kilogram świeżych kurek kosztował w punktach skupu ok. 6 rubli (12 zł). Teraz cena spadła do 4 rubli. Tym niemniej, dla zarabiających po 100 – 350 rubli w kołchozach i sowchozach mieszkańców wsi, to prawdziwa szansa na uzupełnienie domowego budżetu.

Nie wszyscy mieli szczęście. Na południu i wschodzie Białorusi z powodu suszy grzybów w tym roku jest całkiem mało. Ale na północy, zachodzie i w centrum kraju – trwa aktywne grzybobranie.

Mieszkańcy wsi dobrze znają miejscowe lasy i grzybne miejsca. Niektórzy dają radę w ciągu 2-3 dni zdać do punktu skupu zebrane kurki warte nawet 70 – 100 rubli. Jedna z byłych mieszkanek wymierającej wioski – nomen omen – Adradżennie (Odrodzenie) tak pochwaliła się nam sukcesami swojej koleżanki:

„Wala w tym roku nazbierała już na ponad 12 milionów (120 rubli po denominacji – od red.). Prawie na cały dzień chodzi w wielki las – tam, gdzie inni boją się chodzić. I zna dobrze grzybne miejsca”.

Siarhiej skupuje grzyby. Opowiada, że z powodu mizernych zarobków, które do tego nie są wypłacane na czas, niektórzy nawet zwalniają się z zakładów pracy, żeby zbierać i sprzedawać grzyby.

Pytamy go, dlaczego skupuje właśnie kurki. Siarhiej odpowiada, że nie wszyscy Białorusini znają prawdziwą wartość tego grzyba, a na Zachodzie jest bardzo ceniony. Grzyby te są używane do produkcji lekarstw, to jedno z najlepszych roślinnych źródeł witaminy D2 oraz zawiera 8 niezastąpionych aminokwasów, witaminę A, B1 oraz mikroelementy.

Popyt na białoruskie kurki w Europie wytworzył cały łańcuch krajowych pośredników. Zaczyna się od zbieraczy, dostających nędzne pieniądze w porównaniu z cenami na sam towar. Potem są drobni hurtownicy, którzy sprzedają większe ilości grzybów przedsiębiorstwom joint-venture, które od razu wywożą świeże i suszone grzyby i jagody z Białorusi do Niemiec i Szwajcarii.

Tam najładniejsze kurki sprzedaje się już w eleganckich, drewnianych koszyczkach w sklepach spożywczych – już zupełnie nie po białoruskich cenach. Pozostałe trafiają do koncernów farmaceutycznych.



Na szczęście białoruskie lasy są tak obfite w grzyby, że można nie tylko je sprzedawać, ale też wyżywić się nimi samemu. W lasach pod Białyniczami i Mohylewem zbiera się opieńki, maślaki, lejkówki, podgrzybki (nazywane tu „polskim grzybem”), rydze, koźlaki i gołąbki.

Mikałaj z podmohylewskiej wsi Adradżennie kiedyś co roku chodził w jedno miejsce – na opieńki. Ale teraz trwa tu wyręb lasu na sprzedaż. Bagno wyschło, a opieńki przestały rosnąć. Mikałaj obawia się, że w tym roku wcześnie, bo od 3 września pozwolono na zbiór borówki. Chcący zarobić jak najszybciej ludzie, zrywają ją jeszcze zieloną…


Wszystkie zdjęcia:


Wiaczasłau Radzimicz, belsat.eu

Zdjęcia autora[/vc_column_text][vc_column_text]

Czytajcie również >>> Po białoruskie borówki – tylko z przepustką!

Aktualności