Władze w Moskwie twierdzą, że zarobią na mundialu


Kibice z całego świata, to o ich portfele bić się będą koncerny oligarchów i zwykli Rosjanie. Źródło: sport-express.ru

Na światowej imprezie chcą zarobić nie tylko oligarchowie i Kreml, ale i zwykli Rosjanie. Nie zawsze uczciwie i legalnie, ale za to z dużą pomysłowością.

Propaganda futbolowego sukcesu nasiliła się zwłaszcza w ostatnich dniach, kiedy w cieniu piłkarskiej imprezy rząd przygotowuje podniesienie wieku emerytalnego i podatków. Oficjalne koszty mundialu to 634 mld. rubli. Władze twierdzą, że Rosja zarobi do połowy lipca 867 mld. Na czym opierają kalkulacje? Np. władze Moskwy liczą, że do rosyjskiej stolicy przyjedzie pół miliona kibiców. Średnio każdy spędzi 3 dni w mieście i wyda 6,5 tys. rubli dziennie (niecałe 400 zł). Władze liczą również na zyski w przyszłości.

– O Moskwie będą pisać i mówić na świecie, w efekcie w przyszłości liczba turystów wzrośnie o 10 proc. – twierdzi mer Moskwy Siergiej Sobianin.

Ten optymizm może być jednak na wyrost. Po pierwsze realne koszty przygotowania do mistrzostw są trudne do oszacowania. Znaczna ich część jest w szarej strefie. Nieoficjalne pensje dostawały tysiące robotników-imigrantów pracujących na mundialowych budowach. Nieoficjalnie przygotowanie zawodów dotowały startujące w przetargach małe firmy i wielkie, oligarchiczne korporacje. Podobnie jest z zyskami i stratami. Lwia część oficjalnych zysków idzie do kieszeni państwowych i oligarchicznych koncernów . Za to znacząca część nieoficjalnych pozostanie w szarej strefie, nigdy nie odnotowana w statystykach.

Dodać jedno zero

Kawiarnia kilkaset metrów od stadionu Łużniki. Kelner przynosi parze Rosjan menu po angielsku. Za chwilę, przepraszając daje standardowe, po rosyjsku. Spostrzegawczy goście zauważyli jednak pewne różnice w cenach. Takie same zapiekane pieczarki w menu rosyjskim 320 rubli, a w angielskim 640. Na nieszczęście dla właścicieli kafejki okazało się, że jednym z gości był dziennikarz Stanisław Natanzon. I zrobiła się afera.

Podwójne menu i różne ceny dla obcokrajowców i dla Rosjan. Źródło: facebook

Takich przypadków jest sporo. Mimo zakazu władz, restauracje zawyżają ceny. To samo taksówkarze. Już pierwszego dnia mundialu pewien kibic z Arabii Saudyjskiej dopiero, kiedy później spojrzał na konto, zauważył, że za kurs taksówką zapłacił kartą 30 tys. rubli (ok. 1700 zł). Nieuczciwy taksówkarz dodał jedno zero do rachunku 3 tys. rubli. Na czas mistrzostw w samej Moskwie 5 tys. taksówek ma licencję pozwalającą na podwożenie kibiców do stref zamkniętych przy stadionach. Ci są jeszcze jako-tako kontrolowani i nie powinni podnosić cen (choć nawet oficjalnie podnieśli na czas mundialu półtora raza).

Natomiast z armią kilkudziesięciu tysięcy moskiewskich taksówkarzy bez mundialowej licencji bywa różnie. Niektórzy próbują np. wmawiać zagranicznym pasażerom, że rachunek jest w euro. Popularny zaczyna być patent przywieziony ze Stambułu. Polega on na szybkiej podmianie podanego przez pasażera banknotu o dużym nominale, na mniejszy. Obcokrajowcy słabo orientują się przecież w rosyjskich rublach. Pasażer przepraszając dodaje jeszcze pieniędzy, by zapłacić za kurs i dopiero później orientuje się, że został oszukany.

Mistrzostwa świata kontrolerów

Władze oczywiście przewidziały, że inwencja Rosjan będzie ogromna i tuż przed mundialem zaczęły przeprowadzać masowe i seryjne kontrole w restauracjach, taksówkach i hotelach. Moskiewscy restauratorzy już się skarżą, że mają dość mundialu, bo dzień w dzień nachodzą ich kontrolerzy: inspekcja pożarowa, skarbowa, sanitarna, policja. Natomiast utarg, ich zdaniem, wcale nie jest znacząco wyższy.

Coraz większe zniecierpliwienie rosyjskich przedsiębiorców jest efektem monopolizacji usług związanych z mundialem. Wcześniej władze roztaczały jedynie wizję wspaniałych zarobków. Teraz okazuje się, że idą one głównie do kieszeni akredytowanych i dopuszczonych do obsługi imprezy korporacji, dużych firm powiązanych z kapitałem oligarchicznym. Np. prawo do kateringu na stadionach i w strefach kibiców dostały dwie duże sieci restauracyjne: Szokoładnica i Ginza Project.

Fałszywy wilk

Na mistrzostwach chcą w Rosji zarobić wszyscy, nie tylko wielkie korporacje. W Obwodzie Chanty-Mansyjskim policja zarekwirowała sporą partię podrobionych, uszytych w Chinach koszulek z logo mundialu. Masa chińskich fanów futbolu przyjeżdża zresztą, ku zdziwieniu Rosjan, ubrana od stóp do głów w “prawie oryginalną” odzież z logo mistrzostw. Skala przemytu futbolowych gadżetów jest ogromna. Docierają do Rosji nie tylko przez granicę z Chinami, ale i z Azji Środkowej, z Turcji, Ukrainy, a nawet z Finlandii. W Moskwie pojawiło się nawet podrabiane piwo znanych marek.

Podrabiane gadżety dla kibiców przejęte przez celników z Wyborga. Źródło: spbdnevnik.ru

Zajęta pilnowaniem bezpieczeństwa policja nie ma jednak czasu wyłapywać oszustów. Poza tym handel podróbkami odbywa się na tak dużą skalę, że musi być odgórnie organizowany. A to oznacza, że w grę wchodzą duże sumy, także na łapówki. Kilka dni temu policja w Kazaniu wykazała się jednak czujnością. Policyjny tajniak zorganizował prowokację. Zamówił u miejscowej szwaczki, Iriny Zingarowej trzy maskotki mundialu, wilka „Zabiwakę”. Biedną szwaczkę aresztowano pokazowo, za produkcję podróbek. Grozi jej teraz kilkaset tysięcy rubli grzywny, albo nawet dwa lata więzienia.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności