Tak często jest nazywane to miejsce w Wierabjowym Lesie w pobliżu wsi Chajsy pod Witebskiem na wschodzie Białorusi. Wg danych zebranych przez działaczy społecznych, od 1930 do 1940 roku rozstrzeliwano tam ofiary stalinowskich represji.
Dzisiaj o wydarzeniach tamtych lat przypominają tylko krzyże i tablice pamiątkowe ustawione przez społeczników.
– Przyszliśmy tu i zobaczyliśmy czaszki. W każdym dole było nie mniej niż 10, a gdzieniegdzie 20. Bardzo dużo kości – opowiada jeden z nich, Jan Dziarżaucau.
W zbiorowej mogile spoczywają szczątki co najmniej 500 osób. O tym, że w lesie znajduje się miejsce egzekucji, szerzej stało się wiadomo dopiero trzy lata temu. Okoliczni mieszkańcy natrafiali na ludzkie kości i czaszki z otworami po kulach, podczas zbierania jagód i grzybów. W tym roku las przeczesali też nielegalni „poszukiwacze skarbów”, którzy wykopali kości na powierzchnię ziemi. W ten sposób mieszkańcy wsi znaleźli nowe pochówki.
Miejscowe władze przez pewien czas przekonywały, że w zbiorowych mogiłach spoczywają ofiary niemieckich okupantów. Jednak przedmioty znalezione przy ludzkich szczątkach mówią o czymś innym:
– Łuski i kule są tylko od sowieckiej broni. To colt, to TT, to nagan i jedna z mausera – zwraca uwagę Jan Dziarżaucau.
Ekshumacją zajął się batalion poszukiwawczy. Znalezione szczątki należały do mężczyzn i kobiet. Dzięki zachowanym fragmentom rzeczy osobistych – m.in. damskim grzebieniu z wydrapanym na nim imieniem – udało się nawet zidentyfikować jedną z ofiar. Wolhę Dancyt rozstrzelano w kwietniu 1938 roku – pod zarzutem działalności antysowieckiej i szpiegostwa.
– Do tego [fragmentu] nazwiska „Ola Dant…” (ros. – od red.) pasuje tylko jedna kobieta, którą zabito w więzieniu w Witebsku – uściśla Andrej Kieszanok z inicjatywy „Chajsy – witebskie Kuropaty”.
Jej działacze rozszyfrowali jeszcze nazwiska ponad 60 osób, rozstrzelanych tego samego dnia co Wolha Dancyt.
Badacze próbują także zbierać informacje od wciąż żyjących świadków tamtych wydarzeń. A żeby sprawiedliwości stało się zadość, miejscowi działacze zwrócili się z wnioskiem do władz obwodu witebskiego o nadanie uroczysku w Chajsach statusu miejsca pamięci narodowej i wzniesienie tam pomnika upamiętniającego ofiary stalinowskich represji. Władze nie przychyliły się do wniosku.
Julia Łabanawa/Biełsat
Zdj. Ihar Maciejeu/tut.by