Witolda Waszczykowskiego witano w Wołkowysku po białorusku i po polsku


[/vc_column_text][vc_column_text]Pod koniec dwudniowej, oficjalnej wizyty na Białorusi minister spraw zagranicznych odwiedził na kilka godzin Wołkowysk. Powitano go gościnnie, ale nie obyło się bez zgrzytu.

Przedtem był w Grodnie, gdzie przeszedł się po zabytkowym centrum i wstąpił do kościoła farnego. Składając kwiaty przed pomnikiem Elizy Orzeszkowej, powiedział o sobie, że też jest „tutejszy”.

Powodem wizyty w Wołkowysku były nie tyle kwestie polityczne, co rodzinny sentyment. Z Wołkowyska pochodzi matka Witolda Waszczykowskiego – Michalina. Przed wojną mieszkała tam jej rodzina, a dziadek ministra pracował na poczcie. Po wojnie wszyscy wyjechali do Piotrkowa Trybunalskiego.

Na miejskim rynku minister Waszczykowski zrobił sobie zdjęcie z symbolem miasta – wilkiem. Po krótkiej wycieczce po mieście, minister odwiedził szkołę nr 8 z polskim językiem nauczania. Uczniowie przywitali dostojnego gościa chlebem i solą, zwracając się do niego po polsku i po białorusku. Potem odbył się koncert.

Weszli jednak nie wszyscy chętni. Dziennikarze „Radyjo Racyja” rozmawiali z miejscowymi Polakami, których nie wpuszczono na spotkanie z polskim ministrem do wybudowanej za polskie pieniądze szkoły. Jej dyrekcja tłumaczy, że wstęp był tylko na zaproszenia, a zaproszenia wydawano na podstawie list sporządzonych przez miejscowe władze.

Minister porozmawiał  z miejscowymi działaczami polskimi później.  Dostał od nich stare zdjęcia miasta – m.in. z pocztą, na której pracował kiedyś dziadek szefa polskiej dyplomacji. Min. Waszczykowski z wdzięcznością przyjął prezent i chętnie pozował do zdjęć.

МJ, wg volkovysk.by. Zdj. Natalie Demidova i Juryj Czupreta

Aktualności