[Ihar Mielnikau] – Po pierwsze trzeba znać historię. A na Białorusi niestety więcej mamy ideologii niż historii. Wielka Wojna Ojczyźniana (według sowieckiej terminologii rozpoczęta 22 czerwca 1941 r. – Belsat.eu), to tylko jedna z kampanii II Wojny Światowej, jak np. kampania wrześniowa, czy kampania w Afryce. Warto je świętować, wspominając jednocześnie wszystkie ofiary.
– To banalne, współcześni białoruscy ideolodzy nie znają historii. Gdy otwierałem wystawę „Zachodniobiałoruska Atlantyda” przyszli „oficjalni ludzie”. „Co tu robi mundur krasnoarmiejca i Polaka? Co oni, pomiędzy sobą walczyli?” – pytali mnie na poważnie. A ja dodałem, że można by dołożyć mundur żołnierza Wermachtu dla pełnego obrazu. Ludzie ci nie zdają sobie sprawy, że kampania wrześniowa 1939 r. jest częścią białoruskiej historii, że Białorusini rozpoczęli walkę z nazizmem właśnie wtedy służąc w szeregach Wojska Polskiego. Podobnie było z armią Andresa, która jest tą częścią białoruskiej historii wyrzuconą po za nawias jeszcze przez sowieckich ideologów. W jej szeregach oprócz Polaków, służyli etniczni Białorusini, Żydzi, Ukraińcy. Była to dla nich możliwość uwolnienia się z gułagu. Oni nie tylko chcieli się uwolnić, ale też walczyć. Pochodzący z Białorusi weterani tamtej armii w 1951 r. zostali wysłani na Syberię przez Stalina. A po powrocie w sowieckich książeczkach wojskowych nie odnotowano im nawet uczestnictwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. I dopiero w latach 90 XX w . zaczęli otrzymywać pierwsze wyróżnienia. Obecnie ich potomkowie starają się sprawić, by o ich losie dowiedzieli się inni.
– Ten temat jest bardzo upolityczniony, dzięki postawie dzisiejszej Rosji. W Rosji pokazują to jako walkę z sowieckimi symbolami, i nawet nie tylko z nimi ale z historią. I szkoda, bo ja uważam, że to było w rzeczywistości wyzwolenie. Dwójka moich dziadków służących a Armii Radzieckiej walczyło pod Warszawą. Większość Polaków uważa również, że zwyczajni radzieccy żołnierze wyzwalali ich ziemię. Problem polega na tym, że po rozpadzie ZSRR Rosja nie wydała ani dolara na utrzymywanie tych cmentarzy i pomników, a sami Polacy je utrzymywali.
Rosjanie teraz zresztą nie mają pojęcia o historii – używają masowo symboliki zwycięstwa, jednak nie zdają sobie sprawy , że w szeregach sowieckiej armii walczyli też Białorusini, Ukraińcy, Gruzini czy Ormianie.
To istotny problem dla nas Białorusinów, bo nie znamy sami swojej historii. Polacy znają rozmiar katyńskiej tragedii i rozumieją jej znaczenie. Białorusini nie wiedzą, że w tym samym czasie ogromną ilości ludzi deportowano, prześladowano. Wielu z nich trafiło do mińskich więzień, a potem dosłownie ślad się po nich urwał. Cztery tysiące z nich byli Polakami – których nazwiska powinny trafić właśnie na „białoruską listę katyńską”.
Dokumenty na ten temat być może znajdują się nie tylko na Białorusi, ale przede wszystkim w Moskwie i tam należy szukać rozwiązania tej tragicznej tajemnicy II wojny światowej.
Z Iharem Mielnikowem rozmawiał Siarhei Pieliasa/Praswiet/Biełsat.
jb/ Biełsat