Wacław Radziwinowicz: „Wsadzajcie mnie do więzienia, róbcie, co chcecie, ja bez kota nie jadę”


Korespondent Gazety Wyborczej, który otrzymał nakaz opuszczenia Rosji w ciągu miesiąca od dawna spodziewał się, że zostanie wydalony.

Decyzja rosyjskiego MSZ o odebraniu mu akredytacji, to zemsta za wydalenie przez Polskę Leonida Swirydowa – korespondenta państwowej agencji informacyjnej RIA Nowostii  podejrzewanego o szpiegostwo.

[Biełsat] Jaka była pańska pierwsza reakcja, gdy zaproszono pana do MSZ i usłyszał „do widzenia”?

– To nie było dla mnie zaskoczeniem, wiedziałem, że w rewanżu za wydalenie z Polski korespondenta RIA Nowostii (Leonida Swirydowa – Belsat.eu), zostanę stąd wyproszony. Nie ukrywali tego pracownicy rosyjskiej ambasady w Warszawie.  I również mój kolega groził, że jeżeli jego wygonią – z Moskwy wyjedzie Radziwinowicz. Wiedziałem o tym, jednak mimo wszystko był to dla mnie szok. Miałem wiele planów, mieszkałem tu tyle lat. Mam tu wielu przyjaciół i dużo zajęć. No oczywiście zdarzyło się to, czego można było się spodziewać, jednak jest to bardzo nieprzyjemne.

Jak skomentuje pan słowa Marii Zacharowej – rzeczniczki MSZ, która powiedziała, że zachodni koledzy  powinni zrozumieć, że nagonka na rosyjskich dziennikarzy jest nie do zaakceptowania.

– Korespondent RIA Nowostii Leonid Swiridow – pracował dla państwowej agencji informacyjnej. Ja jestem korespondentem gazety prywatnej i do tego głęboko opozycyjnej. Więc wymiana de facto urzędnika państwowego na korespondenta to niezbyt sprawiedliwa wymiana. Można to porównać, gdyby Rosja – choć nie życzę tego nikomu wydaliłaby korespondenta BBC – brytyjskiej telewizji państwowej, a Brytyjczycy w rewanżu zrobiliby to samo z pracującym w Londynie korespondentem (opozycyjnej wobec Kremla – Belsat.eu) „Nowej Gazety”.

20 lat poświęcił pan Rosji – z jakimi uczuciami opuszcza pan ten kraj?

– Nie chciałbym używać sformułowania, że poświęciłem coś Rosji. Żyłem tu długo, długo pracowałem, nie mogę stwierdzić  jednak, kto komu oddał więcej. Rosja, Białoruś, Ukraina dały mi bardzo wiele – moja praca była bardzo ciekawa. Nie czuję się ofiarą.

Kilka dni temu na stronie internetowej rosyjskie MSZ pojawiło się oświadczenie, że polski dziennikarz zostawia Rosję i prosi, by zająć się jego kotem. Co to za historia?

Mam kotkę Marusię, którą znalazłem na śmietniku. Gdy mnie zaprosili do MSZ poprosiłem tylko o jedno: gdyby pojawiły się jakieś problemy formalne – żeby pomogli mi zabrać mojego kota. Powiedziałem – skandali robić nie będę, ale jeżeli kotka ze mną nie pojedzie – nie wyjadę. Wsadzajcie mnie do więzienia, róbcie, co chcecie, ja bez kota nie jadę. – Nie wiem, czy ktoś czegoś nie zrozumiał, czy w złej intencji zrozumiał to opacznie. Jeżeli jest taki kraj, który jedną rękę trzyma na atomowym guziku, a drugą pisze list do kota, to boję się, że te ręce mogą się kiedyś pomylić.

W Moskwie rozmawiał Mumin Szakirow

 

 

jb/ www.belsat.eu/pl/

Aktualności