W zatopionym przed 100 laty rosyjskim okręcie podwodnym zginął Białorusin spod Krynek


Szczątki unteroficera Łuki Kirejczuka i pozostałych członków załogi „Soma” wciąż spoczywają we wraku niedawno odnalezionym na dnie Bałtyku.

Tajemniczy wrak

Kiedy pod koniec lipca islandcy nurkowie poinformowali o odnalezieniu u brzegów Szwecji wraku okrętu podwodnego z cyrylicznym napisem na burcie, pierwsze spekulacje poszły fałszywym tropem. Czyżby chodziło o nieznaną jednostkę, która w październiku ub. roku postawiła w stan alarmu szwedzką Królewską Marynarkę Wojenną, by potem zniknąć bez śladu?

Podejrzewani o prowokację Rosjanie zaprzeczali, że działali tam ich marynarze, co wcale nie uspokoiło opinii publicznej. Nie wykluczano, że mogło dojść do kolejnej tragedii – na miarę zatonięcia „Kurska”.

 

[vc_single_image image=”1″ img_size=”large”]

Nie „Kursk” lecz „Som”

Wkrótce okazało się jednak, że chociaż odnaleziony wrak rzeczywiście był rosyjski, to historia jego zatonięcia była inna. I o wiele dawniejsza. Był to zbudowany w 1901 roku w Ameryce miniokręt podwodny, który kupili Rosjanie i w tajemnicy dostarczyli do stoczni w Petersburgu.

 

[vc_single_image image=”3″ img_size=”large”]

Tam w nie mniejszym sekrecie jednostkę unowocześniono i wysłano do Władywostoku – pociągiem!

Tam „Som” (czyli sum) dzielnie walczył z Japończykami, gdzie zmusił między innymi do ucieczki cesarski niszczyciel.

– Najprawdopodobniej Japończycy nie wiedzieli z jakim przeciwnikiem mają do czynienia, gdyż w boju „Som” nie miałby szans. – oceniają dziś eksperci, cytowani przez rosyjską prasę.  Był przestarzały już w momencie zakupu i modyfikacje w rosyjskiej stoczni nie na wiele się zdały.

Przed początkiem I wojny światowej okręt trafił na Morze Czarne. Potem na Bałtyk, gdzie jego służba dobiegła końca. Nieoczekiwanie i w tragicznych okolicznościach: „Som” zatonął, zderzając się ze szwedzkim statkiem „Angermland”. Utonęła wraz z nim cała załoga – dwóch oficerów i szesnastu marynarzy.

 

[vc_single_image image=”5″ img_size=”large”]

Na liście załogi, opublikowanej przez rosyjskie gazety, przypominające historię sprzed stu lat, zwraca uwagę jedno nazwisko:

Kirejczuk Łuka Markowicz, elektryk, unteroficer I rangi, na służbie od 1912 r., ur. w wołosti krińskiej, w ujeździe grodzieńskim, w guberni grodzieńskiej.

Krińska czyli… krynecka?

Cóż takiego „krińskiego” mogło znajdować się w okolicach Grodna – czyżby chodziło o miejscowość… Krynki? Marek Korniluk, genealog z Podlasia nie miał wątpliwości. I potwierdził to dokumentalnie, zarazem niezbicie udowadniając pochodzenie i rodowód podoficera z rosyjskiego okrętu podwodnego „Som”

„W spisie spowiedzi parafian cerkwi prawosławnej w Krynkach z roku 1914 w miejscowosci Siemionówka pod pozycją: „26.męska” zapisane jest Łuka Kirejczuk syn Marka i Anny lat 26.” – powiedział nam Korniluk o swoim odkryciu. – Jest tam jednak dopisek w otłuczkie”, czyli czasowo nieobecny”.  Łuka był już wtedy w armii”.

Nieco powyżej widnieją imiona obojga rodziców Łuki – 61-letniego Marka i 51-letniej Anny.

 

[vc_single_image image=”7″ img_size=”large”]

Spod Krynek na trzy morza

Carski marynarz, pełniący służbę na trzech morzach pochodził więc ze wsi Siemionówka pod Krynkami na Sokólszczyźnie. Nie należy mylić jej z bardziej znaną i również leżącą niemal na samej obecnej granicy Siemionówką. Tamta po wojnie otrzymała nazwę Siemianówka, i to ona dała imię powstałemu na przełomie lat 80. i 90. ub. wieku Zalewowi Siemianowskiemu. 

Losy Siemionówki „w wołości krińskiej” potoczyły się inaczej. Po wojnie wieś znalazła się w granicach ZSRR, obecnie znajduje się w rejonie brzostowickim obwodu grodzieńskiego Białorusi. I tam pozostała większość rodziny Kirejczuków.

„Ojciec Łuki miał trzech braci. Tylko jeden po wojnie osiedlił się na terytorium Polski, w Krynkach – dowiedział się Marek Korniluk.

 

[vc_single_image image=”9″ img_size=”large”]

A dzięki udostępnionym przez niego archiwom aż dwie miejscowości dzisiejszego Podlasia i Grodzieńszczyzny mogą zapisać do swoich kronik barwny, choć tragiczny epizod ze wspólnej historii aż trzech krajów – Rosji, Białorusi i Polski.

I być może nie ostatnia jego odsłona. Szczątki marynarzy wciąż znajdują się na zatopionym okręcie, który ma zostać podniesiony z dna Bałtyku. Niewykluczone więc, że po 100 latach parafianin z Krynek, unteroficer Łuka Kirejczuk zostanie pochowany w rodzinnych stronach.

I to wcale nie jedyny białoruski akcent morskiej historii sprzed wieku. Wśród członków załogi, która wypłynęła w ostatni rejs „Soma” było aż trzech marynarzy pochodzących z guberni mohylewskiej. Ale ich historia jeszcze czeka na swojego odkrywcę.

cez, belsat.eu/pl

 
Aktualności