W restauracji „Separ” w centrum Doniecka bomba zabiła Aleksandra Zacharczenkę, lidera tzw. Donieckiej Republiki Ludowej


Zginął kolejny z liderów prorosyjskich separatystów, tym razem najważniejszy. Moskwa już od kilku miesięcy naciskała, by Zacharczenko odszedł dobrowolnie. Nie chciał, więc dołączył do galerii zabitych w zamachach.

Dzisiejszy wybuch w restauracji „Separ” w centrum Doniecka pozbawił życia lidera tzw. DRL (Donieckiej Republiki Ludowej). Denis Puszylin, czyli drugi w kolejności w systemie donieckiej władzy, szef tzw. Rady Ludowej DRL, już ogłosił, że winnymi zamachu są Ukraińcy. Rzekomo pojmano już grupę dywersantów. Ale tak naprawdę panuje ogromny chaos informacyjny. W Doniecku nie pracują swobodnie dziennikarze, poza Rosjanami, więc trudno o rzetelne informacje.

Wiadomo jednak, że Aleksandr Zacharczenko od kilku miesięcy był naciskany. Moskwa chciała, by odszedł dobrowolnie. Np. po wyborach. Zacharczenko cieszył się dużą popularnością wśród starszych separatystów i nie zamierzał podawać się do dymisji. Rozpuszczano nawet w ostatnim czasie plotki o jego zniknięciu, bądź ucieczce do Moskwy. Miał również konkurenta we władzach DRL. Właśnie Denis Puszylin krytykował Zacharczenkę najmocniej i to prawdopodobnie on obejmie schedę we władzach po zabitym liderze. Przynajmniej tymczasowo, bo Moskwa ma plan, by pozbyć się całej generacji pierwszych liderów donbaskiego separatyzmu.

Czystki wśród bohaterów

Aleksandr Zacharczenko nie był pierwszy. Już na początku istnienia separatystycznych republik wielu watażków, znanych z pierwszych miesięcy prowadzenia operacji zajmowania Donbasu, ginęło w dziwnych okolicznościach. Niemal za każdym razem oskarżane były ukraińskie służby specjalne, armia Ukrainy, czy Prawy Sektor. Ale w rzeczywistości większość, jeśli nie wszystkie zabójstwa były dziełem watażków rywalizujących o wpływy w nielegalnym biznesie, bądź rosyjskich służb specjalnych. W 2015 r. zginął rozstrzelany „ludowy mer” Pierwomajska Jewgienij Iszczenko ps. Małysz.

Restauracja “Separ”, czyli separatysta, miejsce dzisiejszego zamachu. Źródło: dn.ua

Nie cierpiał go konsolidujący wówczas władzę w tzw. ŁRL (Ługańskiej Republice Ludowej) Igor Płotnicki.

Inny, słynny komendant pierwszej fazy wojny, Aleksiej Mozgowoj zginął również w 2015 r. Jego samochód musiał się zatrzymać po wybuchu bomby ukrytej przy drodze, a potem został ostrzelany z krzaków. Mozgowoj był komendantem batalionu „Prizrak” i krytykiem Igora Płotnickiego.

Pierwsze głośne zabójstwa miały miejsce głównie w ŁRL. Ale rok później nagła śmierć zaczęła dopadać nawet tych separatystów, którzy wyjechali do Rosji. W podmoskiewskich Gorkach zginął rozstrzelany Jewgienij Żilin, były komendant batalionu „Opłot”. Rok później w Moskwie zginął Walerij Bołotow, jeden z pionierów ruchu prorosyjskiego w Ługańsku.

Nowy pomysł na Donbas

Dwa lata temu fala czystki przeszła przez szeregi najbardziej znanych przedstawicieli pierwszej generacji separatystycznych watażków. Zabity bombą w windzie w swoim bloku w Doniecku zginął jeden z bardziej znanych bojowników, Arsen Pawłow ps. Motorola. Wkrótce, bo w lutym 2017 r. do Motoroli dołączył inny bohater pierwszych lat wojny, Michaił Tołstych, ps. Giwi. Bomba zabiła go w jego własnym biurze w Makiejewce.

Michaił Tołstych, ps. Giwi był dla separatystów bohaterem, walczył m.in. o donieckie lotnisko, zginął w zamachu w lutym 2017 r. Źródło: pravda.ru

Czytajcie więcej:

Wszystkie te zamachy wpisują się w pewną tendencję: likwidację najbardziej zasłużonych separatystów z pierwszych dwóch-trzech lat wojny na Donbasie. Wszyscy stali się popularnymi bohaterami ludowymi dla mieszkańców Doniecka i Ługańska. Mieli krew na rękach. Podpierając się popularnością trzymali się u władzy i liczyli na bezgraniczne wsparcie Moskwy za swoje zasługi. Wszyscy mieli udziały w nielegalnym biznesie w DRL i ŁRL: przemycie, prostytucji, produkcji podrabianego tytoniu i alkoholu, handlu bronią.

Dla Moskwy obecna sytuacja w separatystycznych republikach zaczęła być męcząca. Utrzymywanie zdewastowanego wojną Donbasu jest coraz bardziej kosztowne. Kreml chce poza tym walczyć o wpływy na całej Ukrainie. Musi mieć kartę przetargową dla niektórych kijowskich polityków, z którymi planuje się dogadać. Tą kartą będzie Donbas.

Tylko, że porozumienie z opanowanym przez separatystycznych watażków Donbasem jest mało możliwe. Są to ludzie, którym bardzo odpowiada obecny stan wojny i nie chcą się odkleić od swoich stref wpływu w nielegalnym biznesie. Nie pójdą na to również Ukraińcy. W końcu ludzie tacy, jak Zacharczenko mają krew na rękach. Dlatego Moskwa sukcesywnie i krwawo eliminuje tych, którzy już są dla jej planów zbędni.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności