W Mińsku świętowano Dziady, wspominając ofiary stalinowskiego terroru


 

Białoruska Partia Konserwatywno-Chrześcijańska zorganizowała w białoruskiej stolicy marsz pamięci ofiar represji stalinowskich, który zakończył się mityngiem w Kuropatach – miejscu pochówku ofiar komunistycznego terroru. Zgodę na akcję wydały mińskie władze, wiec obeszło się bez zatrzymań.

W akcji wzięło udział kilkaset osób, które rozpoczęły pochód spod fabryki zegarków Łucz. Uczestnicy nieśli ze sobą krzyże, historyczne biało-czerwono-białe flagi Białorusi oraz transparenty. Wykrzykiwali hasła: “Żywie Biełaruś” i “Sława Ukrainie”. Po drodze doszło do incydentu. Pijany mężczyzna zaczął znieważać jednego z liderów Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Witala Rymaszeuskiego i innych. Sprowokował nawet krótką bójkę i został odciągnięty przez tajniaka. Według uczestników marszu, był on prowokatorem współpracującym z milicją. Przez całą drogę uczestnikom towarzyszyli właśnie milicjanci po cywilnemu uważnie nagrywający na kamery przebieg marszu.

Po dotarciu do Kuropat odczytano posłanie Zianona Paźniaka, białoruskiego opozycjonisty, który pod koniec lat 80. ub.w. odkrył prawdę o tym miejscu i wtedy organizował pierwsze akcje z okazji Dziadów. Obecnie mieszka on w USA, dokąd uciekł w obawie o swoje życie.

– Jeżeli nie II wojna światowa, moskiewska władza rozstrzelałaby całą Białoruś. Od 1921 do 1941 r. na Białorusi rozstrzelano 2 mln ludzi. Wnioski badań archeologicznych pokazują, że w Kuropatach pochowano 200-250 tys. osób. A takich Kuropat jest setki na białoruskiej ziemi. Kuropaty jednoczą naród – tu pod sosnami leży naród. Niech żyje Białoruś! – napisał.

Po zakończeniu mitingu zebrani odśpiewali hymn „Boże wszechmogący” oraz złożyli kwiaty, zapalili świece i ustawili przyniesione przez siebie krzyże.

jb/belsat.eu

Aktualności