W Grodnie wandale rozkradają cmentarz, na którym pochowano powstańców styczniowych


Władze nie interweniują, a a stare krzyże i ogrodzenia ze starej, katolickiej nekropolii trafia do punktów skupu złomu.

Cmentarz, na którym spoczywa Eliza Orzeszkowa, powstańcy z 1863 roku oraz wielu sławnych mieszkańców Grodna, do dziś nie ma rangi zabytku. Wskutek tego nikt go nie ochrania, a kute krzyże i ogrodzenia stale są kradzione.

Złożyć skargę na milicji mogliby krewni zmarłych, ale kiedy mowa o grobach z XIX wieku, to takich zwyczajnie nie ma. W rejestrze zabytków cmentarz nie figuruje, dlatego państwo też nie ma wobec niego żadnych zobowiązań. Do sądu zwrócić mogłoby się chyba tylko przedsiębiorstwo Specautohaspadarka, do której należy teren cmentarza, ale nie mają tam ani listy cennych nagrobków, ani ludzi, którzy by się tym zajęli.

W odpowiedzi na skargi – groźby

Ksiądz Jauhien, proboszcz z parafii Chrystusa Zbawiciela i Wszystkich Świętych pokazuje nagrobek, z którego niedawno znikły wszystkie metalowe elementy. Zwraca uwagę, że na cmentarzu nie ma żadnego stróża. Są tylko robotnicy, którzy wykonują te lub inne prace. Pilnowanie cmentarza nie jest ich obowiązkiem.

„Ponad miesiąc temu zauważyliśmy, że znikł jeden pomnik, drugi… Ktoś rozbiera ogrodzenia. Najpierw starają się je rozruszać a potem – o 4 rano demontują. Sądzę, że wszystko to trafia do punktów skupu złomu. Napisaliśmy do milicji, czekamy na wszczęcie postępowania i jakąś reakcję władz”.

Ksiądz opowiada o podejrzanych osobnikach, którzy chodzą po cmentarzu. Robotnicy nawet zwracali im uwagę, ale w odpowiedzi słyszeli pogróżki. Był pomysł, żeby zainstalować monitoring, ale parafia nie ma na to pieniędzy.

Od razu za bramą cmentarza stoją dwa przedwojenne, opustoszałe domy. Właściciele nie mieszkają tu od kilku lat, więc budynki wpadły w oko miejscowym bezdomnym. Parkę z workami zauważyliśmy jeszcze na cmentarzu, a potem tu – na podwórku.

Na pytanie o zaginione krzyże kobieta mówi, że nic nie wie i odwraca wzrok.

Władze cmentarzem już się nie interesują

Jak mówi ksiądz, sprawami cmentarza interesował się poprzedni przewodniczący miejskiego komitetu wykonawczego Aleksander Antonienka: pomagał robić alejki, odnowić parkan, ustawił kilka latarni. Teraz – głuchy mur.

„Co roku próbujemy się dostukać, żeby uporządkować i zachować te pomniki – mówi ksiądz Jauhien. – Chciałoby się, aby był to zabytek, którego nie wstyd byłoby pokazać turystom”.

Na niektórych starych nagrobkach widać polskie chorągiewki i znicze. Większość turystów, którzy znajdują to miejsce, przyjeżdża z Zachodu. Na naszych oczach przed cmentarz podjechał autokar na polskich numerach. To grupa z Gdańska i Gdyni.

„Cmentarzy o takim znaczeniu na Białorusi więcej nie ma”

„Stare cmentarze katolickie i prawosławne to unikalna wartość dla miasta – uważa historyk Tacciana Kasataja. – To wartość artystyczna, historyczna oraz pamięć o tych, którzy tu mieszkali. Cmentarzy o takim znaczeniu na Białorusi zapewne więcej nie ma. Dlatego to, co się tu dzieje to hańba dla miasta i nas wszystkich”.

W tym i ubiegłym roku historycy ubiegali się o wpisanie cmentarza na listę zabytków chronionych. Został on opisany, obfotografowany, nanoszono zmiany, a potem wysłano wniosek do Ministerstwa Kultury.

„Wpisanie na listę spuścizny historyczno-kulturowej to dopiero pierwszy krok w procesie ochrony i restauracji cmentarza – kontynuuje Kasataja. – Ale nie zdołaliśmy zrobić nawet tego. Rada naukowo-metodyczna przy ministerstwie rozpatrzyła nasz wniosek i chociaż na razie nie ma oficjalnej odpowiedzi, to z kontekstu jest zrozumiałe, że cmentarz nie będzie wpisany na listę…”

Nie wpisano na listę z powodu zbyt dużego terenu?

Jako przyczynę urzędnicy podają zbyt dużą powierzchnię, którą zajmuje cmentarz – ponad 8 ha. Niby trudno ochraniać taki teren. Oprócz tego nie wszystkie nagrobki mają wartość artystyczną, a niektórymi opiekują się bliscy, którzy w razie wpisania cmentarza na listę będą musieli uzgadniać wszystkie zmiany z urzędami.

Tacciana Kasataja ma nadzieję, że wyjściem może być wybiórcze wpisanie na listę tylko pomników z XIX i początku XX wieku, a nie całego cmentarza. Historycy będą musieli więc przerobić wniosek i zwrócić się z nim do ministerstwa na nowo.

АК, belsat.eu

Aktualności