Uzbrojone wojsko przeciwko pokojowym demonstrantom VIDEO PL


Forografia Siarhieja Hudzilina \ rbk.ru

Setki więźniarek, polewaczki, uzbrojeni żołnierze, Mińsk prawie w stanie wojennym – to wszystko przeciwko spokojnym Białorusinom, którzy chcieli świętować Dzień Wolności swojej ojczyzny.

Prewencyjne areszty na kilka dni przed 25 marca, poranne zatrzymania w sobotę i ostrzeżenia wylewające się z państwowych mediów – nic nie powstrzymało tysięcy Białorusinów przed stawieniem się w centrum stolicy i pokazaniem swojej odwagi. Ani przed staniem twarzą w twarz z uzbrojonymi strażnikami władzy.

Jeszcze nigdy świętowania Dnia Wolności nie poprzedziła taka fala ogólnonarodowych protestów, jak w tym roku. I jeszcze nigdy białoruskie władze nie zainicjowały takiej fali represji wobec społeczeństwa. Dzień Wolności świętowały za kratami setki aktywistów, w tym też praktycznie wszyscy liderzy białoruskiej opozycji.

Władze zrobiły wszystko, by powstrzymać uliczne wystąpienie z okazji Dnia Wolności. Miejsce zbiórki uczestników przed Akademią Nauk było odcięte przez funkcjonariuszy na kilka godzin przed rozpoczęciem demonstracji. Wszystkie okoliczne podwórka były dosłownie napchane funkcjonariuszami i sprzętem, trasy w kierunku Akademii zamknięto.

Jeszcze przed początkiem marszu zatrzymano polityka Dzianisa Sadowskiego. Mikoła Statkiewicz, który wziął na siebie odpowiedzialność za organizację Dnia Wolności, zniknął w czwartek.

Na godzinę przed początkiem mitingu zostało spacyfikowane biuro Centrum Ochrony Praw Człowieka “Wiasna”. Zatrzymano ponad pięćdziesięciu obrońców praw człowieka, których przez kilka godzin trzymano w areszcie dzielnicy Pierwszomajskiej.

To całkowicie niepropocjonalne działanie wobec ludzi, którzy chcieli pokojowo pokazać swój protest – komentuje obrończyni praw człowieka Tacciana Rabiaka.

Łącznie, w stolicy zostały brutalnie zatrzymane setki, a możliwe że tysiące osób. Zatrzymania odbyły się bez żadnych tłumaczeń. Ludzi po prostu upychano do więźniarek.

By jeszcze bardziej zastraszyć demonstrantów, Prospekt Niezależności na wysokości Placu Jakuba Kolasa był kilka razy zamykany, ale nie przez funkcjonariuszy milicji, a przez wojsko.

Po raz pierwszy od 2010 roku, do rozpędzienia pokojowych demonstrantów na ulice wyprowadzono żołnierzy wojsk wewnętrznych.

Wiadomo, że zatrzymanych przewieziono do aresztu śledczego przy ulicy Akrescina oraz do aresztu żodzińskiego. Przy czym obydwa areszty zostały wcześniej specjalnie przygotowane tak, by mogły przyjąć wielką ilość osób “na 24”.

Przez to, że uczestnicy akcji zostali rozdzieleni, ciężko policzyć, ile łącznie osób wyszło świętować w stolicy Dzień Wolności. Według poprzednich rachunków, nie mniej niż kilka tysięcy osób.

Bez względu na brutalne zatrzymania, wśród uczestników protestu słychać było wezwania do wyjścia na ulice 26 kwietnia.

Arkadź Niesciarenka, belsat.eu

Aktualności