Trwa wybuchowa seria w ukraińskich składach amunicji


Są różne teorie, dlaczego na Ukrainie wybucha amunicja: rosyjski sabotaż, niedbalstwo, albo korupcja i sposób na utylizację przeterminowanych pocisków. Jedno jest pewne: ukraińska armia traci amunicję akurat wtedy, gdy jej najbardziej potrzebuje.

Dziś w nocy w Iczni pod Czernichowem (ok. 180 km. od Kijowa) wybuchł pożar w magazynie wojskowym nr 6. Władze ewakuowały dziesięć tysięcy mieszkańców w promieniu 20 km. To już kolejny wielki pożar składu amunicyjnego od początku wojny na Donbasie. W poprzednich dwóch przypadkach ukraińskie władze podejrzewały dywersję.

Ukraińska armia ma w magazynach setki tysięcy ton przestarzałej, sowieckiej amunicji i jest ona sukcesywnie utylizowana (np. przy pomocy NATO w latach 2008-2015 zlikwidowano 228 tys. ton amunicji). Ale jest ona również potrzebna. W Donbasie obie strony używają właśnie takiej amunicji, pochodzącej z czasów zimnej wojny. Pociski karabinowe 7,62, artyleryjskie 122 mm, czy rakiety do systemów Grad są używanie na donbaskim froncie codziennie i w dużych ilościach. Dlatego straty pokaźnych ilości amunicji z magazynów mogą z czasem dotkliwie odczuć ukraińscy wojskowi na froncie.

Wiadomości
Wybuch w składzie amunicji pod Czernihowem na Ukrainie WIDEO
2018.10.09 07:27

Czarna seria

Ukraina odziedziczyła w spadku po ZSRS sieć porozrzucanych po całym kraju różnej wielkości magazynów z amunicją i uzbrojeniem. W przypadku wojny z NATO armia sowiecka miała je wykorzystywać jako zaplecze frontu ukraińskiego nacierającego w kierunku Bałkanów, cieśnin czarnomorskich i południa Niemiec. Zgromadzone w podziemnych bunkrach i naziemnych magazynach setki tysięcy ton amunicji strzeleckiej i artyleryjskiej oraz rakietowej (ogromne ilości pocisków do systemów BM-21 Grad), a także bomby lotnicze, miny i materiały wybuchowe wielokrotnie przewyższały zapotrzebowanie armii ukraińskiej.

Były problemem. Część amunicji, zwłaszcza tej nieco bardziej zaawansowanej technicznie, jak rakiety do systemów przeciwpancernych i przeciwlotniczych, ale i duża część amunicji artyleryjskiej, po prostu przekroczyła termin przydatności do użycia. Od początku XXI w. należało ją albo remontować i przedłużać okresy trwałości (co w wielu wypadkach było niemożliwe, a na pewno kosztowne i w sumie niepotrzebne), albo utylizować. Likwidacja amunicji również była droga, a w znajdującej się w stanie permanentnego kryzysu ukraińskiej armii nikt nie miał do tego głowy.

Ochrona i zabezpieczenie ukraińskich składów amunicji były od dawna traktowane z nadmierną nonszalancją. Źródło: kh.depo.ua

Dlatego wybuchały pożary. Gigantyczne pożary w ukraińskich składach amunicyjnych nie są incydentami, ale właściwie normą. Układają się w trwającą od kilkunastu lat serię katastrof o często sporym zasięgu i tragicznych skutkach. W październiku 2003 r. w Bachmucie (wówczas jeszcze Artiomowsku) wyleciały w powietrze trzy tysiące ton amunicji 52. brygady zmechanizowanej. Kiedy w 2014 r.w okolicach Artiomowska toczyły się ciężkie walki z separatystami, celem była m.in. obrona resztek amunicji z artiomowskich magazynów. W późniejszym śledztwie okazało się, że pilnujący magazynów żołnierze nieuważnie używali palnika i tnąc metalowe konstrukcje snopami iskier wywołali pożar.

Tyle zostało z wojskowych magazynów w Bachmucie (Artiomowsku). Źródło: gordon.com.ua

Od 2004 r. co roku przez trzy lata wybuchały pożary w magazynach wojskowych w Nowobogdanowce w obwodzie zaporoskim. Eksplodujące rakiety systemów Grad, Uragan i Smiersz raziły w promieniu 40 km. Władze co roku ewakuowały całą miejscową ludność. W pierwszym pożarze w Nowobogdanowce w powietrze wyleciało 90 tys. ton amunicji rakietowej, tak potrzebnej później na froncie w Donbasie. Zniszczenia były wówczas ogromne. Także wtedy prokuratura skazała żołnierzy, którzy np. zostawili niedopałki w magazynach z amunicją. W 2008 r. pożar ogarnął magazyn w Łozowej, gdzie składowano niemal sto tysięcy ton amunicji. Pożar gaszono trzy dni. Winny był znowu nieuważny żołnierz. Jednak ukraińscy dziennikarze mieli w tamtym czasie inne teorie.

– Przy każdym magazynie działały firmy formalnie zajmujące się utylizacją przestarzałej amunicji. Tyle, że na Ukrainie tamtych czasów firmy wygrały konkursy płacąc łapówki, a ukraińskiej armii zależało na jak najszybszym pozbyciu się problemu – mówi Biełsatowi Jurij Butusow, ukraiński ekspert z portalu censor.net. – Ponieważ utylizacja zgodna z przepisami jest kosztowna, firmy dogadywały się ze strażnikami i mieliśmy serię pożarów.

Kiedy w 2014 r. Rosjanie wkroczyli na Krym i zaczęła się wojna na Donbasie, ukraińska armia była w stanie rozkładu. Mimo że w magazynach zalegały tony amunicji, Ukraińcy mieli z nią problem na froncie. Dopiero niedawno udało się naprawić sytuację i postawić armię na nogi. A składy amunicyjne przestały być ciężarem i nagle okazały się cenne.

Wiadomości
Pożar arsenału na Ukrainie gaszą czołgi
2018.10.09 13:56

Dron poluje

W październiku 2015 r. pożar wybuchł w Swatowie, w obwodzie ługańskim. To tereny bezpośredniego zaplecza frontu na wojnie z prorosyjskimi separatystami. W powietrze wyleciało 3,5 tys. ton amunicji. Tym razem nie takiej, która rdzewiała i była niepotrzebna, ale takiej, którą dosyłano do jednostek frontowych walczących kilkadziesiąt kilometrów dalej z ługańskimi separatystami. Okazało się, że w magazynie nie było nawet samochodu strażackiego, bo komendant odesłał go do innej jednostki. Pożar wybuchł zaś z powodu nieostrożnie i przypadkowo wystrzelonej rakiety sygnalizacyjnej.

Jeden z bardziej tragicznych współczesnych pożarów wybuchł 23 marca ub.r. w Bałaklii w obwodzie charkowskim. Ewakuowano wtedy 20 tys. mieszkańców miasteczka, a pożar gaszono wiele dni. Saperzy miesiącami zbierali później porozrzucane w promieniu wielu kilometrów pociski. Śledztwo wykazało, że w wojskowe magazyny uderzył specjalnie naprowadzany dron z materiałem wybuchowym. Magazyn znajdował się na zapleczu frontu.

Dywersja była również prawdopodobnie przyczyną eksplozji w 48. magazynie, w Kalinowce pod Winnicą. Pożar wybuchł 26 września ubiegłego roku, w urodziny prezydenta Petra Poroszenki. Jeden z wartowników zdążył usłyszeć dziwny dźwięk czegoś nadlatującego, a chwilę potem doszło do wybuchów w magazynie. W powietrze wyleciały dziesiątki tysięcy ton amunicji.

– Nie ma wątpliwości, że Rosja uderza w ukraińską infrastrukturę wojskową, gdyż na froncie w Donbasie obie strony używają głównie wyprodukowanej w ZSRR amunicji, wyciąganej z magazynów – tłumaczy Jurij Butusow. – Jednocześnie powoli, ale zaczyna się proces wprowadzania do armii ukraińskiej nowej amunicji, zgodnej z natowskimi standardami.

Nowe magazyny będą znaczne lepiej zabezpieczone. Według planów, będą znajdować się w podziemnych bunkrach. Jednak na razie ukraińska armia bazuje na starej amunicji, której sukcesywnie ubywa. A Rosjanie doskonale o tym wiedzą.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności