Tragiczny koniec "zielonego ludzika"


Na jednym z rosyjskich blogów pojawił się wpis pokazujący na przykładzie rosyjskiego żołnierza ciężko ranionego podczas walk w Donbasie w jaki sposób rosyjskie władze prowadzą operację przeciwko Ukrainie.

Bloger o pseudonimie Uglich-jj opublikował serię zdjęć znalezionych na profilu sieci społecznościowej żołnierza oddziału specnazu wojsk powietrznodesantowych z Ulianowska. Krótkie komentarze do zdjęć objaśniają zaangażowanie rosyjskich wojsk specjalnych w działania wymierzone w integralność terytorialną Ukrainy począwszy od aneksji Krymu – po próbę oderwania Donbasu.

Żył raz w Ulianowskiu młody chłopak Kolia Kozłow. Służył w specnazie WDW (wojska powietrzno desantowe – red.)

 

W lutym 2014 r. pojechał na Krym. Zdjął mundur WDW i założył mundur Berkutu.

 Komentarz Biełsatu: Berkut to oddziały specjalne ukraińskiej milicji wykorzystywane do tłumienia zamieszek. Po ucieczce Janukowicza część funkcjonariuszy zamieszanych w brutalne tłumienie kijowskiego Majdanu miało uciec na Krym. Zdjęcie jest dowodem, że na Krymie działali również rosyjscy żołnierze udający b. ukraińskich milicjantów.

 

Przyszedł pod budynek Rady Najwyższej Krymu.

Pospacerował sobie w środku

 

Biełsat – Operacja oderwania Krymu od Ukrainy rozpoczęła się od wzięcia pod kontrolę budynku krymskiego parlamentu przez tzw. “zielone ludziki” – rosyjskich żołnierzy ubranych w mundury bez oznaczeń. Pod ich kontrolą w krymski parlament jednogłośnie przyjął deklaracje niepodległości i podjął decyzję o przeprowadzeniu referendum w sprawie odłączenia półwyspu od Ukrainy. Putin twierdził, że “zielone ludziki” nie są rosyjskimi żołnierzami tylko przedstawicielami lokalnej samoobrony, która wyposażenie kupiła w sklepie z militariami. Żołnierz z Ulianowska podszywał się wtedy pod byłego berkutowca.

 

Potem wrócił z Krymu. Otrzymał medal „Za odzyskanie Krymu”. Ożenił się.



Biełsat:
Medalem za „Za odzyskanie Krymu” zostali nagrodzeni politycy, oficerowie i żołnierze biorący udział w operacji oderwania półwyspu od Ukrainy. Rosyjskie władze jednak na początku zaprzeczały, że „zielone ludziki” inaczej nazywane „uprzejmymi ludźmi” służyły w rosyjskiej armii.

 

Tata sam był kiedyś desantowcem, a obecnie jest policjantem w mieście Ozersk z obwodzie Czelabińskiem. (W centrum).

 

A teraz Nikołaj pojechał znowu na Ukrainę. W co przebrał się tym razem, nie wiem – ale trafił do Donbasu. Tam został ranny, ciężko, przewieźli go do Moskwy, gdzie amputowano obie nogi. I nikt by o tym się nie dowiedział, może by i dali mu drugi medal, jednak…

 

Okazało się Nikołaj ma krewnego w Moskwie – wujka Siergieja. A wujek Siergiej był (i jest) zwolennikiem Błotnego. Tak to bywa w Rosji. 2 września wujek Siergiej zrobił taki wpis na facebooku:

Zadzwonił brat – jego syna, mojego krewniaka przywieźli do szpitala w Moskwie. Jest teraz beznogim inwalidą do końca życia. Krymnasz do ch…ja

Biełsat: Błotny jest synonimem rosyjskiej opozycji antyputinowskiej. Na Placu Błotnym w Moskwie zbierały się w 2011 i 2012 wielotysięczne manifestacje przeciwko Putinowi.

#Krymnasz to hashtag promowany przez rosyjskie władze po aneksji półwyspu. Oznacza również człowieka wierzącego bezgranicznie politykę Kremla.

 

Wpis wywołał zainteresowanie kogo trzeba. Dziennikarze Echa Moskwy dotarli do Ozierska i znaleźli ojca desantowca. Jednak brat z Uralu nie podziela poglądów brata z Moskwy w sprawie „Krymnasza”

„A co tu mówić. Jest żołnierzem. Przysięgał i uczciwie rozkaz wypełnił. Nie uciekł, nie przestraszył się, jak tam wasi …banderowcy.[…] Jestem z niego Dumny. Chcesz coś innego usłyszeć. Czy ja będę płakać? Nigdy w życiu. U nas na Uralu dopiero przy Putinie zaczęliśmy żyć.”

Morał: młody chłopak pojechał wojować na Donbasie i w wieku 21 został inwalidą na całe życie. Jego wujek – pożałował go. Po co mu teraz Krym i Donbas jeśli nie ma obydwu nóg? A rodzonemu tacie nie jest go żal. Dopiero przy Putinie zaczął żyć naprawdę.

Biełsat: Do dziś rosyjskie władze zaprzeczają że na wschodzie Ukrainy walczą jednostki regularnego, rosyjskiego wojska. Słowa ojca rannego przeczą tej tezie. Rosyjscy żołnierze musieli, zatem otrzymać konkretne rozkazy wkroczenia na terytorium obcego państwa bez wypowiedzenia mu wojny. Jednak i na to rosyjskie władze znalazły wytłumaczenie. Fakt schwytania na terytorium Donabsu żołnierzy pułku 98 dywizji WDW z Pskowa rosyjski MON objaśniał zwykłym zabłądzeniem. Rosyjskie władze ukrywają również przyczyny smierci żołnierzy, którzy zginęli na Ukrainie. W czwartek rosyjska stacja państwowa Rossija 1 pokazała w wiadomościach materiał z pogrzebu rosyjskiego desantowca z Kostromy, który miał miesiąc temu wziąć urlop w macierzystej jednostce i wyjechać do Donbasu “nie informując swojej żony”.

JB/Biełsat

www.belsat.eu/pl

Aktualności