Tajemny sens białoruskich bożonarodzeniowych tradycji


Białorusini nazywają święta Bożego Narodzenia „Kaliadami” lub  „Kuccią”. Historyk i etnolog Iryna Czaniakiewicz tłumaczy prawdziwe znaczenie świątecznych obrzędów i zabaw dawnych Białorusinów.

Etnolog Iryna Czaraniakiewicz

Naukowcy do dziś spierają się co do pochodzenia słowa „Kaliady” – czyli pojęcia oznaczającego okres świąt Bożego Narodzenia. Według jednej z wersji, słowo pochodzi od rzymskiego „calendae” – czyli pierwszy dzień miesiąca. Według drugiej hipotezy, jest to nazwa przedchrześcijańskiego bóstwa. Kaliada oznaczała również świnię, którą zwyczajowo zabijano na święta.

Święta przedchrześcijańskie

Zanim na Białoruś dotarło chrześcijaństwo pod koniec grudnia świętowano przesilenie i narodziny nowego słońca. Święto przypominało o zbliżającej się wiośnie i odrodzeniu przyrody. Niektórzy badacze uważają, że świętowano też narodzenie nowego boga zwanego Darzbogiem, którego rodzicami byli Perun i Gromowica. Związane z tym obrzędy nazywano w starodawnych rocznikach mianem „diabelskich igrzysk”, jednak mimo to pogańskie tradycje w zmienionym kontekście zachowały się do dziś na Białorusi.

„W tym czasie człowiek musiał zachowywać się bardzo ostrożnie i przestrzegać rytuałów. Rodził się nowy porządek, który był ustanawiany przez bóstwa razem z człowiekiem. Jednak porządek musiał być taki w przeszłości – rytuał nie pozwalał bowiem na żadne innowacje.  I nawet, gdy człowiek nie rozumiał sensu swoich działań musiał powtarzać rytuał w celu odnowienia porządku. Nie wypełnienie rytuału mogło  doprowadzić do nieprzewidzianych następstw.” – podkreśla specjalistka.

Stworzenie przestrzeni sakralnej

Na Białorusi katolicy i prawosławni obchodzą święta w różnych okresach. Katolicy od 24 grudnia do 6 stycznia, a prawosławni według kalendarza juliańskiego od 6 do 21 stycznia.

Przygotowania do świąt trwały długo. Wcześniej myto się w łaźniach, sprzątano chatę. W czasie świąt nie można było pracować, więc wszystko przygotowywano z wyprzedzeniem, np. robiono zapas kaszy na dwa tygodnie. Z nastaniem świąt białoruska wieś stawała się przestrzenią sakralną.

„W mitologicznym systemie Białorusinów Kaliady – to czas zetknięcia świata ludzi z zaświatami. To sakralny czas, gdy naruszony zostaje naturalny porządek rzeczy – codzienna praca człowieka, zwyczajny rozkład dnia.  Świat pozagrobowy wpływa wtedy na człowieka, podobnie jak człowiek ma wpływ na zaświaty pomagając im w odnowieniu swojego porządku” – podkreśla Iryna Czarniakiewicz

Do sakralnej przestrzeni należał świąteczny stół zastawiony w czasie wigilii postnymi potrawami. Pod obrusem rozkładano siano, które potem dawano zwierzętom. Jednak nie wszędzie. W okolicach Lidy, siano spod obrusa uważane jest za nieczyste i nie daje się go bydłu w obawie przed wypadaniem zębów. Zamiast tego wrzuca je się do chlewu na podściółkę dla świń.

Kuccia

W okresie Bożego Narodzenia odbywały się o kolei trzy świąteczne wieczory nazywane Kuccią: postną, bogatą i wodnistą.

Kuccia oznacza kaszę perłową – którą traktuje się jako symbol życia. Pierwsza Kuccia – postna to inaczej wigilia. Szykowano się do niej od samego rana. Gotowano kaszę i stawiano w kącie chaty do momentu gdy zaszło słońce. Przygotowywano odpowiednią nieparzystą  ilość potraw – co najmniej trzy.  U katolików stawia się na stół pusty talerz, według tradycji – dla nowo narodzonego Jezusa. Jednak ten zwyczaj praktykowano jeszcze w czasach przedchrześcijańskich.

„W ten sposób okazywano szacunek dla przodków znajdujących się w zaświatach. W ogóle tradycją słowiańskiego świata było odkładanie pewnych potraw dla duchów przodków – Dziadów. W niektórych miejscowościach wspominano każdego przodka, o którym przetrwała pamięć w rodzinie. Mogło się to ciągnąć godzinami” – dodaje Czarniakiewicz.

Totemiczni kolędnicy

Po pierwszej wigilijnej Kucci po wsi zaczynały chodzić grupy kolędników – składających życzenia gospodarzom. Obrzędy kolędników również miały magiczny sens . Kolędnicy pełnili rolę łącznika między bogami a ludźmi. Gospodarzom wręcz zależało, by przyszli, by móc im się odwdzięczyć. Był to zły znak – gdy chatę omijali.

Kolędnicy przebierali się w postacie zwierząt – niedźwiedzia, bociana, srokę. Czasem pojawili się też poprzebierani Cyganie i żołnierze.

Według jednej z wersji zwierzęta, za które przebierali się kolędnicy były totemicznymi zwierzętami czczonymi przez pierwszych Białorusinów. Do dziś najważniejszą postacią kolędniczą jest koza – występująca pod postacią przebranego człowieka lub kukły.

Koza była jednym z pierwszych zwierząt oswojonych rzez człowieka ponad 8 tys. lat temu w Mezopotamii. W pogańskich tradycjach Białorusinów, koza uosabiała ład rodzinny, dobrobyt i urodzaj, o czym mówi przysłowie „Gdzie koza chodzi tam żyto rodzi”. Według encyklopedycznego słownika mitologii Białorusinów, koza mogła być uosobieniem boga, który umiera, by potem ożyć. Jednym z kolędniczych obrzędów było zabicie kozy przez starca. Koza umiera potem ożywa, po czym zgromadzeni śpiewają pieśń o urodzaju, Starzec symbolizuje przewodnika  do zaświatów.

W wielu miejscach na Białorusi zdejmowano bramę lub wyciągano na ulicę wozy. To symbol naruszenia porządku. Kaliady były czasem, gdy można było robić najrozmaitsze głupstwa. Wszystkie normy ulegały zawieszeniu.

Kolędowe wróżenie

Czas Bożego Narodzenia dawał możliwość dowiedzenia się o przyszłości. Na pierwszą Kuccię do wróżenia używano siana wyłożonego pod obrusem. Gospodarz wyciągał słomkę, po której długości wnioskowano jaki będzie urodzaj lnu.

Praktykowano różne obrzędy mające zapewnić pomyślność. Gospodyni np. pochylała się za stołem tak, by nie można było jej zobaczyć i pytała gospodarza, czy ją widzi. I gdy on odpowiadał, że nie widzi ta odpowiadała – „A żebyś zza snopów świata białego nie widział cały rok.”

W dawnych czasach praktykowano wróżenie z wnętrzności zwierząt np. śledziony świni.

Bożonarodzeniowe gry inicjacyjne

Każdego dnia świąt młodzież spotykała się na wieczorynkach. Była to okazja do poznania się i dobrania pary. Zabawy miały całkiem erotyczny charakter. Unikalną dla północnej Białorusi zabawą była „Żeniaczka Ciareszki”. Zabawę uważano za nieprzyzwoitą nie bawiono w nią się w domu, ale np. w karczmie czy chacie wdowy. Odgrywano udawany ślub i wesele, po którym świeżo upieczony mąż miał za zadanie odprowadzić nową „żonę” do domu . Często dochodziło pomiędzy „parą” do kontaktów fizycznych, a potem nawet już do normalnego ślubu.

Bożonarodzeniowe zabawy często przypominają obrzędy inicjacyjne. Jedną z nich była zabawa w „pieczenie kota”, która w swoim zamyśle była obrzędem inicjacyjnym dla chłopców.

„Z kiełbasy lub słoniny robiono postać kota. Czasem wyposażano je w genitalia z kiełbasy. Potem wieszano go wysoko, a chłopcy musieli skakać i odgryzać  po kawałku. Ten kto pierwszy odgryzł genitalia zostawał zwycięzcą.”

Zakończenie świąt

Świętowanie musiało mieć swój koniec, tak by można było wrócić do zwykłego życia. Kaliady kończyła wodnista kuccia. W niektórych regionach istniał zwyczaj „zapisywania Kaliady”. Mieszkańcy kredą rysowali na chatach i budynkach gospodarczych krzyżyki, czasem postać konia czy gęsi. W ten sposób zaznaczano przestrzeń, która wracała do codzienności.

Do dziś katolicy na Białorusi i w Polsce zapisują pierwsze litery imion trzech króli, którzy przynieśli dary małemu Jezusowi .

Paulina Walisz/ Biełsat

Aktualności