Tajemniczy Szamil z Japonii: bojownik pióra i kamery, ale nie dżihadu


Nowe fakty nt. Japończyka, którego pokazano w propagandowym filmie państwowej białoruskiej TV. Belsat.eu wyjaśnił jak zatrzymany dziennikarz z Japonii trafił do Mińska i dlaczego białoruskie specłużby uznały go za niebezpiecznego.

Propagandowy film pt. „Biały Legion czarnych dusz” rozpoczyna się od historii 47-letniego obywatela Japonii. Szamil Tsuneoka Tanaka 19 marca przyleciał do Mińska, ale nie wypuszczono go z lotniska, ponieważ jego nazwisko znajdowało się na „czarnej liście”.

W filmie podkreślano, że Tanaka jest związany z Państwem Islamskim, dowodził plutonem w batalionie im. Dżochara Dudajewa w Donbasie i wszędzie, gdzie się pojawiał, towarzyszyła mu wojna i krew. Jego przylot do Mińska był związany z planowanymi „zbrojnymi prowokacjami” – twierdzili telewizyjni propagandyści.

Czytajcie również: 

Tsuneoka zapewnia jednak, że w Mińsku miał po prostu przesiadkę, kiedy leciał z Kijowa do Tokio. Zostawać w Mińsku więcej niż na jedną noc nie miał zamiaru.

„Nie chciałem spędzić nocy na lotnisku i zamierzałem przenocować w hostelu. Podczas kontroli paszportowej zatrzymali mnie milicjanci. Rozmawiali ze mną grzecznie, pokazali jakiś dokument – napisany od ręki i bez tłumaczenia. Na noc umieścili mnie celi aresztu w budynku portu lotniczego. Było zimno, nie dali koca. Rano mogłem wylecieć do Tokio”

Kiedy Tanaka wrócił do Japonii i dowiedział się o materiale białoruskiej TV, był bardzo zdziwiony.

„Na Białorusi nie miałem żadnych kontaktów, nie zamierzałem nawet pracować jako dziennikarz. Po prostu szukałem noclegu. O marcowych protestach dowiedziałem się z Internetu. Ani informować o nich, ani brać w nich udziału nie miałem zamiaru. Tym bardziej, że jedna noc to za mało, aby przeprowadzić rewolucję.”

Kadr z filmu “Biały Legion czarnych dusz”

Białoruś i Rosja mają wspólną „czarną listę” osób objętych zakazem wjazdu do tych krajów. Ogółem znajduje się na niej 1,7 mln osób. 1,5 mln wpisali na nią Rosjanie. Znajduje się też na niej japoński dziennikarz.

W konflikt z rosyjskimi służbami specjalnymi Tsuneoka popadł jeszcze w r. 2004 r., kiedy pracował w tzw. strefie operacji antyterrorystycznej na Północnym Kaukazie.

„Robiłem wywiady z czeczeńskimi uchodźcami w obozie w Inguszetii. Po kilku spotkaniach zatrzymali mnie funkcjonariusze FSB. Rzekomo na podstawie tego, że miałem telefon komórkowy z nawigacją. Mówili, że w strefie operacji antyterrorystycznej nie wolno mieć GPS i wsadzili mnie do aresztu, na dwa tygodnie do pojedynczej celi. Jednak na przesłuchaniach nigdy nie pytali o GPS – pytali o mojego przyjaciela Aleksandra Litwinienkę.

Z Litwinienką – otrutym później w Londynie podpułkownikiem FSB, uchodźcą politycznym i oskarżycielem Kremla – Tsuneokę miał poznać ówczesny minister spraw zagranicznych Czeczeńskiej Republiki Iczkerii Achmed Zakajew. Japończyk zaprzyjaźnił się z Litwinienką i pisał o nim wiele w japońskich mediach.

Na początku drugiej wojny czeczeńskiej Tsuneoka przyjechał do Groznego jako dziennikarz. Po ofensywie wojsk federalnych nie mógł wylecieć do domu i przez cztery miesiące ukrywał się w lasach Abchazji, dokąd zabrali go ze sobą uciekający czeczeńscy bojownicy. Tam przeszedł na islam i przyjął imię Szamil. Wydostać się z Północnego Kaukazu pomogli mu podkomendni komendanta polowego Rusłana Giełajewa. Tsuneoka przeprowadził też wywiad z Szamilem Basajewem.

W ostatnich latach japoński reporter relacjonował konflikt w Syrii. Dzięki swoim kontaktom zdobytym podczas wyjazdów na Północny Kaukaz udało mu się dostać do obozu Państwa Islamskiego i nagrać rozmowę z jednym z przywódców terrorystów. Stamtąd pochodzi też zdjęcie Japończyka z bronią i na tle flagi ISIS, które wykorzystano w reportażu białoruskiej TV.

Tanaka zgadza się, że naruszył tym tym zdjęciem etykę dziennikarską, ale zapewnia, że nie był to przejaw ekstremizmu z jego strony.

„Podczas wywiadu bardzo bałem się o własne bezpieczeństwo i życie. Dlatego, kiedy dżihadyści zaproponowali mi „pamiątkowe” zdjęcie, nie odmawiałem. Potem wyjaśniłem to wszystkim kolegom, którzy o to pytali.”

W białoruskim reportażu informowano, że Japończyk dowodził plutonem w czeczeńskim batalionie im. Dudajewa, który walczył przeciwko separytystom w Donbasie.

„Rzeczywiście, znałem osobiście Isę Munajewa, poległego dowódcę batalionu. Robiłem o nim materiał. Jednak nigdzie i nigdy w swoim życiu nie walczyłem”.

Słowa japońskiego reportera potwierdza rzecznik prasowy batalionu ochotniczego „Prawy Sektor” Bohdan Maksymenko:

„Poznaliśmy się w Kijowie, w kwietniu 2014 roku. Zaczęła się wtedy pierwsza fala mobilizacji i trzeba było utrzymywać liczne kontakty z zagranicznymi dziennikarzami, którzy chcieli towarzyszyć „Prawemu Sektorowi”. Szamil to stringer z olbrzymim doświadczeniem. Towarzyszyłem mu podczas operacji antyterrorystycznej, pomagałem z akredytacją. Wiele razy, dla żartów chcieliśmy dać mu do potrzymania automat, ale się wstydził. A białoruscy pogranicznicy w przeddzień demonstracji (25 marca – od red.) przestraszyli się i korzystając ze wspólnej bazy danych z Rosją, nie wpuścili niepożądanej osoby z Kaukazu. Co zaś do rzekomej przynależności Szamila do ISIS – to śmieszne. Widziałem jak je słoninę, w ISIS nie ma dla takich miejsca. Szamil – to bojownik pióra i kamery.”

Kaciaryna Andrejewa, belsat.eu

Czytajcie również:

Aktualności