„Szanuję ofiary Holokaustu bardziej od innych”. Wywiad z organizatorem Love Macht Frei


Sąd skazał dziś uczestników happeningu na terytorium byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschitz-Birkenau. Dziennikarze belsat.eu rozmawiali z Mikitą Waładźką, jednym z organizatorów akcji.

24 marca 2017 roku pięciu Białorusinów, sześciu Polaków i Niemiec obnażyli się na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Performerzy zmienili treść napisu na obozowej bramie – w zdaniu „Praca czyni wolnym” słowo „Arbeit” zastąpili transparentem z napisem „Love”. Odpalili też kilka rac i w takiej scenografii ustnie zadeklarowali swoją miłość do różnych krajów świata.

Performerzy rozbierają się pod bramą obozu zagłady. Kadr z materiału wideo grupy Love Macht Frei

Akcję przez pół roku przygotowywało dwóch Białorusinów mieszkających w Polsce: student łódzkiej „filmówki” Adam Bialacki i student ASP w Krakowie Mikita Waładźko. Pierwszy z nich podczas happeningu zadźgał owcę piętnastoma ciosami w serce.

– Licząc zużyte siły i środki to było jak przygotowanie spektaklu z udziałem stu osób – przyznał Mikita Waładźko.

O „Love Macht Frei” mówiły wszystkie światowe media, a na Białorusi incydent został prawie nie zauważony – może dlatego, że zbiegł się w czasie z protestami „darmozjadów” i brutalną pacyfikacją marszu z okazji Dnia Wolności.

Ochroniarze Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zatrzymują uczestnika protestu Adama Bialackiego. 24 marca 2017 roku, Oświęcim, Polska. Kadr z wideo zespołu Love Macht Frei

W naszym kraju o tym happeningu mówiono jedynie wygłoszeniu przez jego uczestników ostatniego słowa na sali sądu. Oskarżony wystąpił z nim 8 stycznia.

Pod materiałami o akcji w białoruskich mediach pojawiły się setki komentarzy. Ich autorzy oceniają postępek Białorusinów bardzo negatywnie.

Weźmy na przykład bardzo wyważony w porównaniu z innymi komentarz użytkownika имхо_ napisany na portalu Talks.by: „Trzeba tych degeneratów pozostawić w Oświęcimiu ze stosownym wyżywieniem i traktowaniem. Może choć na poziomie odruchów przyswoją, że kompleks memorialny nie jest dla debilnych performansów”. Komentarz zebrał 162 polubienia.

Waładźko mówi, że na komentatorów się nie złości.

– Ludzie nie rozumieją akcji dlatego, że trzeba się z tym de facto pogodzić. Wszystko jedno, czy powiedzą: „Rozumiem Hegla”, choć nie ma w tym nic zrozumiałego. W performansie nie ma przecież niczego niezrozumiałego. Żeby zrozumieć, trzeba go zaakceptować, a akceptować póki co społeczeństwo nie chce. Jestem przekonany, że go zrozumieją. Może go zrozumieją za rok, albo zrozumieją wtedy, gdy nie będą widzieć ciała owieczki, a kiedy zacznie się wojna. I wtedy zapytają: dlaczego nikt nie protestował? A przecież oni protestowali, posadzili ich do więzienia.

– Białorusini hejtują, ale z Białorusią w ogóle nie ma to nic wspólnego – może jedynie o tyle, o ile dotyczy kontekstu historycznego: z Białorusi wysyłano ludzi za granicę, do Afganistanu, skąd wracali bez głów. Zmuszali do wierzenia, że bronią naszych interesów, a w rzeczywistości zjadali ludzi żywcem. Nie ma to też nic wspólnego z Polską. Auschwitz nie jest polskim obozem, Polacy są z nim związani tym, że stoi na ich terytorium – mówi organizator.

Zasłona dymna z zapalonych rac podczas występu Love Macht Frei. Kadr z nagrania organizatorów

Mikita przyznaje, że wybrali miejsce gwarantujące uwagę światowych mediów.

– Skoro przeżywamy to, że giną niewinni ludzie, to gdzie powinniśmy wyrazić swój sprzeciw? Przecież nie w kawiarni. W Polsce oznaczało to Oświęcim – miejsce, w którym zginęła masa niewinnych – mówi Mikita. – Wzywają nas do tego, byśmy nie powtarzali tragedii, ale w tym samym czasie żołnierze jadą do Syrii.

– Jestem demokratą, człowiekiem prawosławnym, i widzę, że źle podchodzimy do muzułmanów. Problemy z migracją, obce wojska na Ukrainie, w Iraku, Afganistanie, Syrii. Mnie nie podoba się to, że my, Amerykanie, Europejczycy, Rosjanie – świat chrześcijański – stale tam jeździmy, krzywdzimy inne narody. Przecież oni nie przyjechali na Majdan jeepami pomóc rozwiązać konflikt. Zauważcie też, że stwarzamy z muzułmanów zagrożenie: o terroryzm zawsze obwiniamy muzułmanów, a nie Rosyjską Cerkiew Prawosławną – dodaje.

Za profanację miejsca pamięci uczestnikom akcji grozi kara grzywny lub prac społecznych. Adama Bialackiego i Mikitę Waładźkę oskarża się także o zabicie zwierzęcia, za co zostali skazani na półtora roku i rok więzienia. Studentów może też czekać pięcioletni zakaz wykonywania zawodu i deportacja.

Według Mikity, performerzy nie zbezcześcili memoriału. Była to wypowiedź artystyczna i wezwanie o pokój na całym świecie. Z kolei zabójstwo owcy symbolizowało niewinne ofiary wojny.

– Pracujemy z symbolami. Kiedyś ludzie zrozumieją to, że zrobiliśmy to nie dlatego, że nie szanujemy. My szanujemy nawet bardziej niż ci, którzy tego nie wiedzą i nie rozumieją. Szanują ofiary Holokaustu tysiąc razy bardziej, niż ci, którzy piszą obraźliwe komentarze. Oni niczego nie przeżyli, a ja z tą owieczką, konfliktem z władzą i performansem przeżyłem tysiąc razy więcej. Nikogo nie krzywdzimy i niczego złego nie zrobiliśmy. Ofiary Holokaustu nie wysyłały nam skarg.

Autorzy happeningu nie zastanawiali się nad konsekwencjami prawnymi ich uczynku. Zdjęcie – Denis Dziuba

– Rzecz nie w tym, że nie czuję żalu po zwierzęciu, a w tym, że nie chcę go okazywać: by wejść z sądem w równoprawny dialog – mówi artysta. – Czytałem reakcje w sieci, co wywołało u mnie wiele emocji. Nie takich, że czułem się pokrzywdzony – rozumiem, że ludzie, którym się to nie podoba, będą się bronić. Ja im to wybaczam, ale nikogo nie zamierzam prosić o wybaczenie. Chciałbym, by byli z nas dumni. Na Białorusi całe życie powtarza się nam, że nie chcemy wojny – tak więc podtrzymujemy tą tradycję.

Ochrona muzeum w Oświęcimiu podczas zatrzymania uczestników akcji. Kadr z dokumentacji wideo grupy Love Macht Frei

Mikita zrezygnował z adwokata i nie zwrócił się o pomoc do ambasady. Chociaż wsparcie MSZ było by mu miłe, pozwoliłoby mu poczuć się „częścią czegoś”:

– To jest w interesie państwa – bronić swojego obywatela. Bo ono istnieje dla mnie, a ja dla niego. Nie jestem rolnikiem, ale bronię swojego kraju za granicą, nie planuję go opluwać bez powodu. Białoruś powinna tu pędzić. Po co nam dyplomaci, skoro nic nie robią? Byłem i pozostanę w opozycji, ale to nie oznacza, że nie kocham kraju. Jestem wyłącznie przeciwny władzy. Jesteśmy jak skonfliktowana rodzina. Dlatego, jak krewni, powinniśmy sobie wzajemnie pomagać. Gdyby Łukaszenka leżał głodny pod moim domem, przygarnąłbym go na kilka miesięcy, nie zostawił go w biedzie.

– Białorusini powinni postępować jak cywilizowani obywatele innych państw – bez względu na poglądy. Francuzi, Amerykanie, Niemcy i Rosjanie w sytuacji, gdy ich obywatel za granicą znalazł się w niebezpieczeństwie, w pierwszej kolejności wyciągają go z g…na, a potem badają sprawę – dodaje chłopak.

Sekretarz prasowy ambasady Białorusi w Polsce Jauhien Rabcau poinformował Biełsat, że pracownicy korpusu dyplomatycznego nie zamierzają jechać na proces w Oświęcimiu, bo „ambasada ma inne sprawy”.

Mikita Waładźko w centrum Warszawy. Zdjęcie Denisa Dziuby

Wyrok skazujący zapadł dziś po południu.

Denis Dziuba, Daria Rumiancawa, PJ/belsat.eu

Aktualności