Skażą nauczycielki, choć zawinił system. Śmierć uczennicy przy pracach polowych


Na wszystko jest swój czas: szkoła to czas nauki i zabawy. Według białoruskiego prawa dzieci do 14 roku życia nie mogą pracować na roli. Mimo to w ubiegłym roku dyrekcja szkoły nr 11 w Mołodecznie wysłała uczniów VIII klasy na kopanie kartofli w gospodarstwie Uschod-Agra. Skończyło się to tragicznie – pod kołami wywrotki zginęła 13-letnia Wiktoria Papczenia.

Na Białorusi sięgająca czasów sowieckich praktyka wysyłania uczniów i studentów na wykopki dalej jest powszechna. Nastolatki co wrzesień są wywożone na kartofliska, by „wesprzeć krajowe rolnictwo” przy zbiorze plonów. I robią to za darmo, choć w tym samym czasie bezrobocie na wsi wzrasta.

Zobaczcie również:

Podczas takich „zajęć wychowawczych” we wrześniu ubiegłego roku zginęła Wika Papczenia. Dziewczynka pracowała w polu z watą w uszach (leczyła zapalenie ucha) i prawdopodobnie nie usłyszała cofającej wywrotki.

Kierowca prowadzący ciężarówkę, która zabiła nastolatkę, został już skazany na 3 lata pozbawienia wolności w otwartym ośrodku karnym.

Teraz na ławie oskarżonych zasiadły dwie nauczycielki

Kobietom grozi do 4 lat kolonii karnej. Prokurator twierdzi, że nauczycielki opiekujące się kopiącymi kartofle dziećmi, niewłaściwie sprawowały swoje obowiązki.

– Nie rozumiem, dlaczego sądzą tylko je. Patrząc na materiały sprawy, można by rozpocząć bardzo wiele postępowań, ale sądzi się tylko je. I to jest niezrozumiałe – oburza się Aleh Papczenia, ojciec zabitej na wykopkach uczennicy.

Jak okazało się w sądzie, nauczycielki dostały polecenie zabrania dzieci na wykopki od zastępcy dyrektora szkoły Dzianisa Kureca. Wysyłając dzieci do prac polowych, wicedyrektor nie poinstruował o zasadach bezpieczeństwa ani pedagogów, ani uczniów, ani rodziców.

Tragedia, choć boli, to jednak uczy

By nie popełnić tych samych błędów, trzeba znaleźć winnych. Tylko czy prokuratura ich szuka?

Chociaż prokuratura zrzuca winę na szkołę, dyrektor pozostał na stanowisku i dostał jedynie naganę. Wicedyrektora zdegradowano do stanowiska pedagoga społecznego.

– Winę ponoszą wyłącznie organy państwowe, a nie nieszczęsne nauczycielki. Zrzucają winę na najmniejszych. Znaleźli sobie kozły ofiarne – uważa Tacciana Siewieryniec, była przewodnicząca rady pedagogicznej w witebskiej szkole.

Trudno skazać i zmienić system, łatwiej obarczyć winą jego śrubki

Ile jeszcze musi zdarzyć się tragedii, by urzędnicy zaczęli służyć nie liczbom i raportom, lecz ludziom?

Zobacz także:

Wolha Starascina, Biełsat, zdjęcie: Darja Burakina / TUT.BY

Aktualności