Sąd w Brześciu ukarał uczestników marszu „darmozjadów”


Na areszty i wysokie grzywny sąd skazał uczestników brzeskich protestów przeciwko dekretowi nr 3 ustanawiającego podatek dla osób niepracujących.

Karę 575 rubli (ponad 1,2 tys zł) sąd skazał Andreja Szarendę za udział w mitingu w centrum Brześcia, który odbył się jeszcze 26 lutego. Mężczyzna nie mógł uczestniczyć w kolejnym proteście 5 marca, bo już w piątek został prewencyjnie zatrzymany przez milicję.

„Trzy doby przesiedziałem w przegrzanej celi, gdzie co rusz znikała, a to woda, a to odłączali kanalizację. Warunki takie uważam za znęcanie się nad naturą ludzką” – podkreślił Szerenda.

Wczoraj wieczorem przed sądem stanęło pięciu sympatyków ruchu anarchistycznego w Brześciu, którzy brali aktywny udział w niedzielnym proteście i zostali zatrzymani po zakończeniu akcji. Posiezdenie sądu rozpoczęło się dopiero po godzinie 17 i trwała do godz. 20.30 – zdaniem obrońców z organizacji Wiasna – wszystko po to, by jak najmniej ludzi przyszło na rozprawę. Andrej Dzieniuszkin, Rusłan Chalikou, Alaksandr Kazlianka, Pawał Zawadzki i Dzmitryj Liauczyk zostali skazani na kary 4-5 dni aresztu.

Na rozprawę czeka inny uczestnik protestów – Alaksandr Kabanau. Sąd w jego sprawie zbierze się 9 marca. Mężczyzna, który nie bał się publicznie zabierać głosu podczas niedzielnej akcji został zatrzymany i wypuszczony dopiero wczoraj po południu.

Na wolność wypuszczono też zatrzymaną 3 marca inną uczestniczkę protestów Natalię Papkową – którą zamknięto w szpitalu psychiatrycznym. Kobietę wypuszczono poniedziałek bez jakiejkolwiek ekspertyzy. Jej zdaniem, chodziło o uniemożliwienie jej wzięcia udziału w akcji 5 marca.

Kim są „darmozjadzi”

Dekret nr 3 nakłada obowiązek zapłacenia specjalnego podatku (w przeliczeniu ok. 780 zł rocznie) dla osób, którzy w ubiegłym roku przepracowali mniej niż 183 dni. Miał on w założeniu sprawić, by osoby pracujące w szarej strefie zaczęły się dokładać do bezpłatnej na Białorusi edukacji, służby zdrowia i innych wydatków państwowych. Białorusinom jednak dekret przypomniał pawo obowiązujące w czasach ZSRR, wymierzone w trwale niepracujących tzw. „darmozjadów” (rus. tuniejadców).

Zła sytuacja gospodarcza na Białorusi sprawia jednak, że dekret uderza w wiele osób, które straciły pracę lub nie mogą jej znaleźć miesiącami. Białoruscy bezrobotni nie chcą też rejestrować się w urzędach pracy, co zwolniłoby ich z obowiązku płacenia podatku. Zasiłki dla bezrobotnych są bowiem bardzo niewielkie i wynoszą do 100 zł miesięcznie, a w zamian zarejestrowana osoba bez pracy musi co miesiąc brać udział w obowiązkowych pracach publicznych. Przy średniej pensji na Białorusi na poziomie 400 dol, suma jaką musi zapłacić „darmozjad” obciąża znacznie jego budżet.

Według statystyk jedynie ok. 51,5 tys. osób oficjalnie niepracujących i niezarejestrowanych jako bezrobotni zapłaciło specjalny podatek. W ciągu ostatniego roku białoruska inspekcja podatkowa wysłała ok. 470 tys. listów przypominających o konieczności rozliczenia się państwem.

jb/ www.belsat.eu/pl/ www.spring96.org/

Aktualności