Rosjanie złapali się w ukraińsko-białoruską pułapkę z serem?


Nawet 1/4 sprzedawanych w Rosji serów może pochodzić z Ukrainy. A ponieważ ich import z tego kraju jest zakazany, więc są one przepakowywane na Białorusi i wwożone jako… macedońskie i irańskie.

Takie sensacyjne wiadomości ogłosił dziś portal informacyjny RBK, powołując się na źródła w Rossielchoznadzorze, czyli w Federalnej Służbie ds. Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego.

Wynika z nich, że co rok Rosja sprowadza z zagranicy od 150 do 300 tys. ton „wyrobów seropodobnych”. Są one produkowane przeważnie na bazie tłuszczu roślinnego, ale udają sery wyrabiane z mleka.

Znaczna część tego towaru trafia przy tym na rosyjskie stoły z Ukrainy, mimo że ich import z tego kraju jest zabroniony od dwóch lat. Aby obejść ten zakaz, ukraińskie sery i wyroby sery przypominające wjeżdżają do Rosji przez Białoruś, gdzie uzyskują nową tożsamość. Są tam przepakowywane i udają już nie tylko sery, ale sery wyprodukowane nie na objętej embargiem spożywczym Ukrainie, lecz m.in. w Macedonii i Iranie.

Czytajcie również:

Np. w październiku ub.r. na granicy z Białorusią funkcjonariusze Rossielchoznadzoru odnotowali fakt wwozu aż 75 partii „wyrobu białkowo-tłuszczowego” pochodzącego z takich państw jak Macedonia, Chiny, Iran i San Marino. Jednak służby weterynaryjne tych krajów, z którymi skontaktowali się Rosjanie wyjaśniły, że nie było żadnych transportów z ich strony na Białoruś.

– Jest tu raczej mowa o legalizacji ukraińskiego sera lub wyrobu białkowo-tłuszczowego przez Białoruś – pisał jeszcze w połowie grudnia szef Rossielchoznadzoru Siergiej Dankwert do wiceministra gospodarki Sawwy Szypowa.

Dankwert podkreślał przy tym w swoim piśmie, że chodzi o dostawy na terytorium Rosji wyrobów „niebezpiecznych i o niskiej jakości”.

Czytajcie również:

cez/belsat.eu

Aktualności